Dlaczego książę Henryk Brodaty znajdzie się w Alei Polskiego Dziedzictwa Śląska w Katowicach? To książę wrocławski, zauważmy, z Górnym Śląskiem mający stosunkowo niewiele wspólnego. Jednak to jeszcze drobiazg. Polskość tego wybitnego dolnośląskiego Piasta była na tyle dyskusyjna, że jego znakomity biograf, profesor Benedykt Zientara, musiał zużyć sporo atramentu, by jej dowieść. W książce „Henryk Brodaty i jego czasy” dokonał tego przekonująco - ale już sam fakt, iż tego rodzaju wywód historyk uznał za niezbędny, jest wielce znaczący. Mało tego. Biografia Henryka zawiera elementy cokolwiek wstydliwe. I nawet nie chodzi o to, że książę gustował w wesołych biesiadach, wskutek czego wiedziano, że chcąc uzyskać korzystną decyzję, dobrze wprzód było go spoić (co nie było łatwe, bo głowę miał mocną). Swój chłop - oceni niejeden.
Nie roztrząsajmy więc też faktu, iż Henryk Brodaty zmarł ekskomunikowany. Zdarza się najlepszym. W dodatku to wyklinającego księcia biskupa historia zapamiętała jako durnia, który użył kościelnej broni atomowej w związku z kompletnie przyziemną sprawą.
Henryk Brodaty - przyjaciel krzyżaków
Dajmy zatem spokój anegdotom. Ważniejszy - a z punktu widzenia polskiej historii oraz racji stanu ważny niezmiernie - jest fakt, iż właśnie Henryk Brodaty nakłonił swego kuzyna Konrada Mazowieckiego do sprowadzenia i osadzenia w ziemi chełmińskiej krzyżaków. Co z tego wynikło - nie trzeba chyba żadnemu, choć jako tako świadomemu swej historii Polakowi tłumaczyć. Polska zawdzięcza Henrykowi powstanie państwa pruskiego, długotrwałą utratę Pomorza, Hohenzollernów na karku, rozbiory, Wolne Miasto Gdańsk, Hitlera domagającego się Korytarza oraz Iskandery w Okręgu Kaliningradzkim. Henryka (jak i Konrada) trudno oczywiście za to wszystko potępiać, gdyż w XIII wieku nie sposób było przewidzieć, jaką lawinę wyzwoli potrącony w roku 1226 kamyczek. Niemniej potrącenie go chluby też nie przynosi.
Nawiasem mówiąc, Henryk sprowadził krzyżaków na swój Śląsk, jeszcze zanim zawitali oni na granice Mazowsza, zaproszeni tam przez Konrada. Z niemieckim zakonem rycerskim miał doskonałe układy, które zawdzięczał żyjącym w dobrej komitywie z krzyżakami szwagrom, braciom św. Jadwigi.
Dla jasności - Henryk Brodaty był władcą bez wątpienia światłym, skutecznym, gospodarnym i zasłużonym. Jednak kreowanie go na jakiegoś szermierza polskości to kompletne nieporozumienie.
Bolko Świdnicki - pragmatyk, nie patriota
Podobnie ma się sprawa w przypadku księcia Bolka świdnickiego, XIV-wiecznego Piasta śląskiego, wieloletniego sprzymierzeńca króla Polski Kazimierza Wielkiego. Postrzega się to księstwo świdnickie jak niby jakieś Westerplatte czy Jasną Górę, ostatnią redutę Polski na Śląsku, którym całkowicie już poza tym zawładnęli Luksemburgowie, czeska dynastia niemieckiego przy tym (o zgrozo!) pochodzenia. A przecież taka wizja to nonsens dla każdego, kto wie o Bolku coś więcej, niż dowiedział się z lakonicznej wzmianki w szkolnym podręczniku do historii albo oglądając serial TVP „Korona królów” (a i to nieuważnie).
Bolko w pewnym momencie - tzn. gdy Kazimierz Wielki ostatecznie odpuścił sprawę śląską, dogadawszy się z Luksemburgami - sam zmienił front i poszedł na zbliżenie z tymi ostatnimi. Na czym zresztą bardzo dobrze wyszedł. Dyplomatycznej zręczności i pragmatyzmu nie sposób Bolkowi odmówić. Ale też trudno przypisywać mu jakąś szczególną atencję wobec Polski, której sprawy na Śląsku do krwi ostatniej kropli z żył bynajmniej bronić nie zamierzał.
A już co w tym całym towarzystwie porabia Karol Godula, którego od innych XIX-wiecznych śląskich przemysłowców wyróżniało jedynie lokalne, plebejskie pochodzenie - dalibóg, nie wiem. Nietuzinkowy Ślązak - naturalnie! Jednak Polak bądź polskości krzewiciel, czy chociażby obrońca, był z niego zwyczajnie żaden.
Może Cię zainteresować:
Jakich herosów polskości upamiętnią dęby w Alei polskiego dziedzictwa Śląska? Mamy listę
Może Cię zainteresować: