Zaskoczenia nie było. Sejm odrzucił w czwartek (9 marca) poprawki Senatu i przywrócił 700 metrów, jako minimalną odległość, która musi dzielić farmy wiatrowe od zabudować mieszkalnych. Nie pomogły apele samorządów, organizacji zrzeszających firmy z sektora OZE i działaczy ekologicznych, którzy apelowali o zachowanie wypracowanego w toku wieloletnich konsultacji społecznych minimalnego dystansu 500 metrów. Za zwiększeniem minimalnego dystansu, a tym samym utrudnieniem budowy farm wiatrowych głosował niemal cały klub PiS (przeciw była tylko czwórka posłów, w tym była minister rozwoju i wicepremier Jadwiga Emilewicz, a także pochodzący z Pszczyny poseł Grzegorz Gaża).
Odległość 700 metrów: co to oznacza?
Co decyzja konkretnie oznacza dla możliwości rozwoju energetyki wiatrowej w naszym regionie?
Jak wynika z analiz Fundacji Instrat skutkować to będzie zmniejszeniem obszaru, na którym mogłyby stanąć wiatraki o 51 proc. w stosunku do sytuacji, gdyby zachowano 500 m. odległości minimalnej (w sąsiednim woj. opolskim ubytek ten wyniesie „jedynie” 31 proc. powierzchni).
W skali „mikro” konsekwencje decyzji posłów pokazuje aplikacja przygotowana przez Barbarę Czausz, studentkę Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublin (opiekunem merytorycznym tego projektu był dr hab. Leszek Gawrysiak). Aplikacja, która została wykonana na podstawie bazy danych obiektów topograficznych wskazuje potencjalne lokalizacje pod budowę elektrowni wiatrowych w Polsce pod względem trzech odległości od zabudowań: 500 m. , 700 m. i 1000 m.
Gdzie mogą powstać farmy wiatrowe?
Okazuje się, że przy dystansie 700 m. jedyne większe skupisko terenów, gdzie takie instalacje mogłyby być postawione znajduje się na północno – zachodnich obrzeżach powiatu gliwickiego (w rejonie Toszka, Wielowsi, Pyskowic i Rudzińca), choć i tak widać wyraźny ubytek w stosunku do tego, co można by pod takie inwestycje przeznaczyć przy dopuszczalnym dystansie 500 m. Nieco takich terenów znajdziemy w rejonie Sośnicowic, Knurowa, Gierałtowic, Chudowa, Lędzin, Imielina, Świerklańca oraz na pograniczu Bytomia i Piekar Śląskich. Żaden wiatrak nie ma szansy stanąć w Katowicach czy Rudzie Śląskiej (co nie oznacza, że przy 500 m. miasta te zaroiłyby się od takich instalacji, gdyż w grę wchodziłyby niewielkie, pojedyncze lokalizacje).
Może Cię zainteresować: