Co w górnictwie zostawia po sobie rząd Prawa i Sprawiedliwości?
Oj, Boże… Zostawia po sobie sytuację, którą trudno było sobie wyobrazić. Trudno było sobie wyobrazić, że może dojść do czegoś takiego, po roku 2022, kiedy była największa w historii powojennego świata koniunktura na węgiel a ceny wzrosły o 300-350 procent. PiS zostawia po sobie zapaść ekonomiczną. Polski węgiel utracił konkurencyjność na polskich rynkach. Przy spadku wydobycia mamy nadpodaż produkcji, co trudno w ogóle sobie wyobrazić, a jednocześnie mamy polski rynek węgla zalany węglem obcym.
A jak do tego doszło?
Wie pan, ja już różnych argumentacji na to używam, ale przede wszystkim decydująca była polityka. Próby przypodobania się elektoratowi, któremu trzeba było płacić. Bo w końcu skończyło się tym, że spadło wydobycie, spadła wydajność, wzrosły koszty o 40 procent. Wzrósł import węgla z 12 milionów do ponad 20 milionów ton węgla. I to wszystko jest problemem, który trzeba rozwiązać. Dylemat mamy taki: albo to górnictwo ratować, albo dobić.
A propos: czy Polska Grupa Górnicza jest bankrutem?
Jest w niezwykle trudnej sytuacji.
Brakuje w PGG 5,5 mld zł. Może 7 miliardów. Ile nowych kopalń można by za to zbudować od zera? Dwie?
Cztery.
A co ten debet oznacza dla takiej spółki jak PGG, w obecnej sytuacji?
Sądzę, że nowy rząd nie podejmie decyzji o upadłości. Mam nadzieję, że wymusi na zarządzie… Może inaczej: nie zobowiąże zarządu spółki do, jak to dotychczas bywało, dalszego wydawania bezproduktywnego pieniądza. My się wszyscy przyzwyczailiśmy, że w Polsce się dopłaca: do cen energii, do węgla… To wszystko się stało towarem politycznym. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzi można okłamywać, ale gospodarki się nie da okłamać.
Gdzie są pieniądze, które rok temu zarobiła Polska Grupa Górnicza?
Po pierwsze, nie wydawano ich na inwestycje w udostępnienie nowych, efektywnych partii złóż. Po drugie, bez ograniczenia podnoszono wynagrodzenia, które nie miały nic wspólnego z wydajnością pracy. Ta wydajność spadła zdecydowanie, za to o jakieś 60 proc. wzrosły koszty. Dziś udział płac i kosztów w tonie węgla to 70 procent. To się kiedyś musiało wylać.
Musiało? To nikt takich rzeczy nie kontroluje na poziomie rządu, Ministerstwa Aktywów Państwowych?
Ktoś może się na mnie teraz obrazi, ale nie – tego nikt nie kontrolował. W Katowicach jest taka instytucja, utworzona zresztą kiedyś przeze mnie: Agencja Rozwoju Przemysłu. Ona precyzyjnie monitoruje wszystko, co dzieje się w sektorze węgla kamiennego. Ostatnio miałem okazję rozmawiać z ludźmi, którzy tam pracują. Wie pan, jaka była ich podstawowa konstatacja? Że nikt nie czyta ich raportów. Tylko, na litość boską, kto je ma czytać? Żeby zrozumieć, co tam jest napisane, trzeba mieć jakieś merytoryczne przygotowanie. A jakie uczelnie, jakie kierunki kończyli czterej ostatni ministrowie odpowiedzialni za górnictwo? Z gospodarką miały niewiele wspólnego.
Ja też mam raport. Polskiej Izby Sprzedawców Węgla. Cytat: „Zatrudnienie w PGG spada pomimo wzrostu zarobków, a opłacalność wydobycia węgla jest najgorsza na świecie przez co jego ceny są bardzo wysokie i nie ma chętnych na jego zakup. Ceny wysokie, to skutkuje z kolei rosnącymi zapasami węgla na kopalnianych zwałach pomimo katastrofalnie niskiej skali wydobycia w 2023 roku”. Tego chyba też nikt nie czytał.
Nie, ponieważ w ośrodkach decyzyjnych kierowano się wyłącznie doktryną przypodobania się elektoratowi przed wyborami. Wie pan, że my w tym roku osiągniemy poziom wydobycia węgla, jaki na ziemiach dzisiejszej Polski notowano przed I wojną światową? Węgiel, tańszy, mamy z importu, więc do tego na przykopalnianych zwałach leżą 4 miliony ton surowca ze śląskich kopalń. To więcej niż miesięczna produkcja całego polskiego górnictwa. Mam nadzieję, że nowy minister odpowiedzialny za górnictwo będzie gotowy do merytorycznej rozmowy, również na temat płac w górnictwie.
Od 2021 do 2022 roku przeciętne wynagrodzenie w PGG wzrosło o ponad 33 procent. W tym roku pensje w PGG wzrosły o 15 procent. Dokąd to zmierza?
Po pierwsze, do dewaluacji wysiłku. Po drugie, jest to - że tak powiem - zniechęcenie kadry zarządzającej do liczenia pieniędzy. Oni już przestali to robić. Za więcej pieniędzy nie ma więcej węgla, po prostu. I po trzecie, organizatorzy produkcji w spółkach - kierownictwa przedsiębiorstw górniczych zostały pozbawione motywacji w oddziaływaniu na ludzi w celu zwiększenia wydobycia. Dokąd to zmierza? Donikąd. Wiem, że rozmawiamy w centrum Śląska, sam jestem Ślązakiem, ale przyszłościowo, tak zupełnie realnie, dziś trzeba uświadomić sobie, że górnictwo ma szansę na efektywność tylko w Lubelskim Zagłębiu Węglowym. Po tym, co zostało po poprzednich rządach na Śląsku, prawdopodobnie w wielu kopalniach żadnej efektywności nie da się odbudować.
Skąd wezmą się pieniądze na zasypanie dziury w PGG?
Proszę dołożyć do tego decyzję o utrzymaniu cen energii, tam też jest potężna dopłata. Myśmy wpędzili się w coś, od czego odeszliśmy 30 lat temu: że o wszystkim decyduje się w Warszawie i to w kategoriach: damy albo nie damy. Zapomnieliśmy o takich pojęciach, jak „wypracowujemy”. „Zarabiamy”. Ja wiem, że to jest dzisiaj mało popularne, ale nie na tym polega gospodarka rynkowa. Niekompetencja rządzących zwyczajnie się zemściła. I przepraszam, ale nasi wyborcy akceptują niekompetencję w gospodarce. PGG była w tej niezręcznej sytuacji, że ona przywilejami i płacami goniła Jastrzębską Spółkę Węglową. W obu spółkach doktryna związkowa jest podobna, tylko węgiel zupełnie inny i inne warunki rynkowe. Gdy cena węgla energetycznego spadła dziś do poziomu 120 dolarów za tonę, węgiel koksowy nadal kosztuje ok. 200 i nie ma żadnej konkurencji z surowcem importowanym. Najprościej: to dobiło Polską Grupę Górniczą.
Cokolwiek, poza płacami, wynika z tej krótkiej koniunktury na węgiel?
Zmarnowano ją. Po pierwsze, pan premier Morawiecki powiedział wtedy, że mamy taką koniunkturę, że musimy zrobić wszystko, żeby wzrosło wydobycie w Polsce. A spadło o 4 miliony ton. Prawda? A z drugiej strony, mieliśmy tę medialno-abstrakcyjną działalność pani minister klimatu, która uruchomiła cały mechanizm wzmożonego importu węgla do Polski, który, przypomnę, przed wojną w Ukrainie był na poziomie 12 milionów ton, a w czasie wojny wzrósł do ponad 20 milionów. Po co? Żeby całkowicie wyprzeć polski węgiel?
Będzie trzeba zamykać kopalnie szybciej niż przewiduje harmonogram w legendarnej umowie społecznej?
Tego bym nie rekomendował, choćby w interesie naszego górnictwa. Wyzwaniem jest racjonalna zmiana zasad gospodarki złożem w kopalniach czynnych i to akurat jest osiągalne.
A co zrobi nowy rząd?
Najważniejsze, żeby ten rząd pozwolił jakiemuś fachowcowi ten problem rozwiązać i nie narzucał mu doktryny politycznej. Bo jeśli narzuci doktrynę polityczną, a ona najczęściej oznacza „spokój za wszelką cenę”, to żaden fachowiec nie zrobi nic.
Ministerstwo przemysłu, nadzorujące górnictwo, ma być na Śląsku. Coś dla górnictwa będzie z tego wynikać, poza symboliką?
Ja od początku uważam, że od tego resortu na Śląsku nic się na Śląsku nie zmieni. To tylko gest polityczny, który ma nam dać satysfakcję, że jesteśmy kawałkiem centrali decyzyjnej. Albo wręcz: że mamy tu kawałek rządu. Minister ma uczestniczyć w posiedzeniach parlamentu, posiedzeniach Rady Ministrów, posiedzeniach Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, wyjeżdżać zagranicę, do Brukseli, a nie doglądać przedsiębiorstw tu na miejscu. Minister jest od kreowania polityki gospodarczej, a nie od ręcznego sterowania podmiotami, które zresztą tego nie lubią.
To jeszcze dwie kluczowe decyzje w górnictwie dla nowego rządu i nowego ministra?
Gdybym miał cokolwiek do powiedzenia, a nie mam, to przede wszystkim namawiałbym do pilnej weryfikacji polityki energetycznej państwa. Którą formalnie mamy, ale realnie nie. Po drugie, wykorzystałbym schyłek tej kadencji Parlamentu Europejskiego w takich sprawach jak polityka obciążeń z tytułu emisji dwutlenku węgla i metanu. Nikt jeszcze nie powiedział, jaki będzie koszt emisji metanu, bo na razie mamy tylko limity. Przypominam, że koszt emisji CO2 urósł z 8 dolarów do 95 dolarów za tonę. Jeśli tymi samymi mechanizmami spekulacyjnymi będzie kształtowany koszt emisji metanu, to nikt nad tym nie zapanuje i wtedy mamy szybki, definitywny koniec górnictwa w Polsce. Pamiętajmy zawsze, że mieliśmy na Śląsku jedyną niemetanową kopalnię w Polsce – KWK Makoszowy, która mogła fedrować 1,5 miliona ton dobrego węgla przez najbliższe 30 lat. Premier Beata Szydło obiecywała bronić tej kopalni, po czym zlikwidowała ją w pierwszej kolejności.
Może Cię zainteresować: