Pixabay
Kopalnia Pixabay

Jerzy Markowski: Na Śląsku orkiestry, tradycje i koniec z pogrzebami. Fedrowanie tylko w bezpiecznych kopalniach

Jerzy Markowski: Na Śląsku orkiestry, tradycje i koniec z pogrzebami. Fedrowanie tylko w bezpiecznych kopalniach

autor artykułu

Jerzy Markowski

Katastrofa górnicza, która wydarzyła się w dniu 26 marca w Zakładzie Górniczym “Bobrek” w Bytomiu sprowokowała mnie do kolejnej refleksji. Bytom był przed i po II wojnie światowej, obok Zabrza, najbardziej górniczym miastem w Polsce. W Zabrzu istniało 6, a w Bytomiu 5 kopalń węgla kamiennego. Oba te miasta dostarczały po 20% łącznego wydobycia węgla w Polsce.

To z tego miasta wydobyty węgiel, załadowany na statek w Gdyni, wypływał z portu za granicę już na kilka dni przed zakończeniem II wojny światowej, bowiem przez długie powojenne dziesięciolecia był jedynym polskim realnym pieniądzem, za który kraj mógł kupić wszystko co było mu potrzebne aby odbudować zrujnowaną wojną lub budować całkiem nową gospodarkę.

Nic zatem dziwnego, że wydobywano węgiel w każdych warunkach górniczo-geologicznych, czego skutkiem były liczne katastrofy górnicze, spowodowane w przypadku Bytomia silnymi tąpnięciami. Skąd te tąpnięcia? Tąpnięcia były i nadal są wynikiem odprężenia, czyli łamania się za frontem eksploatowanych pokładów piaskowcowych skał zalegających w stropie, czyli nad jedynymi z najbogatszych na Górnym Śląsku pokładów 509 i 510.

Nowy Bytom w Pyskowicach

Właśnie te piaskowcowe skały stropowe, które załamywały i załamują się ogromnymi blokami są źródłem tąpań, które dodatkowo prowokowane są samą działalnością wydobywczą, co jednak nie jest jedynie cechą niecki bytomskiej. W czasach administracji niemieckiej rozważano nawet wyeksploatowanie całego węgla spod Bytomia po uprzednim wysiedleniu z niego mieszkańców np. do Pyskowic. Po zakończeniu eksploatacji planowano odbudować i zaludnić miasto na uspokojonym już górotworze.

Dzięki takim naukowcom jak profesorowie Witold Budryk, Mirosław Chudek, czy Bernard Drzęźla realizowano wydobycie węgla pod pięknym i zaludnionym miastem. Ich skuteczna, zresztą i stosowana, teoria, którą my górnicy nazywamy mechaniką górotworu, polega na tym, aby tak planować eksploatację pokładów, żeby w maksymalnym stopniu unikać koncentracji naprężeń skał stropowych, czyli nad pokładem - aby unikać tąpań. Ta walka o węgiel była uzasadniona wtedy, kiedy był on jedynym polskim pieniądzem oraz jedynym używanym w Polsce surowcem energetycznym, z którego
produkowano prąd elektryczny i ciepło,
aż do pojawienia się kopalń węgla brunatnego.

Aby ustalić parametry użyteczności pokładów węgla przeznaczonych do eksploatacji, naukowcy doprecyzowali tzw. kryteria bilansowości węgla. Parametr ten stał się zresztą przedmiotem manipulacji w rękach likwidatorów polskiego górnictwa, którzy w celu uzasadnienia nieopłacalności wydobycia, świadomie zawyżali minimalną grubość pokładów, zawartość popiołu, wartość kaloryczną czy zawartość siarki. Jak już tak “pomanipulowali” tymi parametrami, to okazało się, że z 40-50 pokładów węgla które posiada kopalnia w swoim obszarze górniczym wyznaczonym przez koncesję do eksploatacji, nadawało się 5-10 pokładów i już był powód do likwidacji kopalni. Swoją drogą... to się nie zmieniło.

Kto i po co zamknął Makoszowy

Jednak w międzyczasie zmieniła się dostępność do węgla na rynkach światowych, a ponadto żaden polski rząd nie określił kryterium suwerenności energetycznej jako zasady bezpieczeństwa energetycznego kraju na jakimkolwiek poziomie importu węgla do Polski. Skutek jest taki, że dziś 30 proc. energii produkowanej w Polsce z węgla kamiennego wytwarzane jest z węgla importowanego. O zmniejszenie tego udziału dzielnie walczą górnicy, prowokowani zresztą wybiórczo przez zasady systematyki eksploatacji pokładów węgla, które nakazują eksploatację zwłaszcza z punktu widzenia dostępności do pokładów węgla niewyeksploatowanych i pozostawionych w ziemi dla potomnych.

Ponieważ potomnych o zdanie nie można zapytać, więc sięgamy po resztki pokładów węgla mimo ekstremalnych trudności chociażby z powodu tąpań, tak jak na “Bobrku” i chyba czas, aby sami górnicy uzupełnili kryteria bilansowości pokładów węgla o kryteria bezpieczeństwa eksploatacji i wtedy okaże się, że górnictwo węgla energetycznego powinno zostać na 30-40 lat przeniesione do Lubelskiego Zagłębia Węglowego obok “Bogdanki”, a na Śląsku zostawić orkiestry, tradycje i skończyć z pogrzebami oraz pozostać przy eksploatacji w miarę bezpiecznych kopalń, takich jak np. likwidowana Kopalnia “Makoszowy” w Zabrzu, którą poprzedni władcy górnictwa w roku 2017 zamknęli jako pierwszą. Według jakich kryteriów? Po co? Pozostawiając pod ziemią ponad 140 milionów ton czystego węgla w zupełnie pozbawionej metanu i tąpań kopalni!

Odpowiedź na to pytanie interesuje również górników z Bytomia, gdzie i mieszkał i przepracował kilkadziesiąt lat w bytomskich kopalniach ostatni “fedrujący” dyrektor Kopalni “Makoszowy” - wybitny górnik, Zygmunt Mielczarek.

Gornictwo czako

Może Cię zainteresować:

Jerzy Markowski: Jak polityka przemysłowa nie sprosta oczekiwaniom kraju, to winni będziemy my na Śląsku

Autor: Jerzy Markowski

01/03/2024

Bytom Bobrek

Może Cię zainteresować:

Wstrząs w kopalni Bobrek-Piekary w Bytomiu o sile 2,37 stopnia w skali Richtera. Poszkodowanych zostało sześciu górników

Autor: Szymon Karpe

26/03/2024

Jerzy Markowski

Może Cię zainteresować:

Jerzy Markowski: Ludzi można okłamywać, ale gospodarki się nie da. PiS zostawia w górnictwie zapaść ekonomiczną

Autor: Marcin Zasada

04/12/2023