Rozmowa z Jerzym Markowskim, byłym wiceministrem gospodarki
Kopalnia
„Bobrek” do wcześniejszej likwidacji ze względu na niemożność
dalszego bezpiecznego wydobycia w części złóż. Nieco
upraszczając, można by stwierdzić, że nadzór górniczy swą
opinią zamknął
czynną „grubę”. Kojarzy pan taki przypadek?
To
jest
nowa
jakość, niestety wymuszona przez katastrofy. Przez
całe moje górnicze życie celem nadrzędnym była bowiem
wielkość
produkcji węgla, a mniej - zasady bezpieczeństwa i jego eksploatacji.
Po ostatnich wypadkach – najpierw w KWK "Bobrek", a potem w KWK "Mysłowice-Wesoła" - sam pisałem, że trzeba zaniechać eksploatacji
węgla w tych partiach złoża, które są niebezpieczne dla
eksploatacji. I w
tym kontekście wymieniłem
właśnie pokłady 509 i 510. To są pokłady, które mają w sobie
piaskowiec i wobec tego
tąpania
są tam
niezwykle
dotkliwe i uciążliwe. Ten
pokład występuje w prawie całej niecce węglowej na Śląsku, ale
na „Bobrku”, który
jest
starą
kopalnią, skutki wcześniejszej eksploatacji potęgują te tąpania. I dlatego
ja rozumiem, podzielam i bardzo chwalę tę decyzję.
Pan,
człowiek wywodzący się z górnictwa, popiera decyzję o
wcześniejszej likwidacji kopalni?
Jestem
przeciwko likwidacji kopalń, ale nie wtedy, kiedy to zagraża
bezpieczeństwu górników. Jakby pan
zobaczył
mapy tych pokładów na „Bobrku”, to by pan doszedł do wniosku,
że oni i tak za długo fedrują.
W
umowie społecznej dla górnictwa jako termin zamknięcia KWK
„Bobrek” wskazano jednak
rok
2040. Teraz negatywna opinia Komisji przy prezesie WUG de facto zamknęła tej
kopalni możliwość
fedrowania. To na
jakiej podstawie ustalono ten rok
2040?
Terminy
funkcjonowania kopalń w umowie społecznej zostały ustalone w ten
sposób, że podzielono ich zasoby przez wielkość rocznego
wydobycia. I wyszedł rok 2040. To kolejny dowód na to, że cała ta
umowa społeczna jest zbędnym dokumentem, którego nikt nie ma
zamiaru przestrzegać. To po prostu był happening polityczny.
Kilka
miesięcy temu na wspólnym posiedzeniu Komisji
do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz
Komisji
Finansów Publicznych prezes Węglokoksu Kraj mówił
o „ogryzaniu kości” i kończącym się złożu. Czyli zdawano
sobie sprawę, że jeśli w aspekcie geologicznym coś złego się
stanie, to są na straconej pozycji.
Jeśli
chcą dalej eksploatować, to
niech starają się o inne partie złoża. Bo proszę pamiętać, że
eksploatacja, o której my tutaj mówimy, dotyczy przede wszystkim
filarów szybowych. Oni eksploatują filary szybowe, a filary szybowe
to jest rzecz święta. Bo jeśli coś się stanie z wieżą szybową,
to wtedy wszystko się wali. To jest naprawdę
najwyższy
czas, aby tą kopalnię powolutku likwidować z przyczyn
bezpieczeństwa pracy.
Co
dla górnictwa oznacza wcześniejsze zamknięcie KWK „Bobrek”?
Pracuje tam ok. 1800 osób, a kopalnia
wydobywała ok. miliona ton rocznie.
Ci
ludzie znajdą zatrudnienie w górnictwie, jeśli tylko będą
chcieli. Sąsiednie
kopalnie
chętnie ich
przyjmą,
bo to są górnicy najwyższej klasy. A
jeśli idzie o węgiel, to są
kopalnie, w których sięgnięcie po milion ton wydobycia nie jest
żadnym problemem. Milion ton to jest 1/3 wydobycia większej
kopalni.
Pytanie
tylko, czy inne kopalnie będą chciały i potrafiły zwiększyć
swoje wydobycie o ten milion ton?
Takiego
dylematu od dawna nie ma. Po pierwsze na zwałach leży 5 mln ton
węgla, a po drugie władza, czy to PiS-wska, czy nowa, robi wszystko
zarzucić nas węglem z importu. Wobec tego skoro mają węgiel w
Afryce, to po co go wydobywać w Bytomiu?
Węglokoks
Kraj, publikując swój komunikat zaznaczył w nim, że przedstawione
kierunki działań będą wymagać jeszcze zatwierdzenia przez
Ministerstwo Przemysłu. Pod ten sam resort podlega Wyższy Urząd
Górniczy. Czy tu może być pole
do jakiś
ruchów?
Ja
bym bardzo prosił, aby nie kojarzyć tej podległości jako jakieś
wymuszanie decyzji. Mam nadzieję, że w górnictwie funkcjonuje
zasada odpowiedzialności za decyzje i szacunku dla kompetencji.
Jeżeli powołana
przez prezesa Wyższego
Urzędu Górniczego Komisja
tak postanowiła, to jest to święte. Rzeczą
prezesa WUG czy ministra przemysłu jest
to, czy
to zaakceptuje, czy
nie.
Jeśli jednak
nie
zaakceptuje, a coś się stanie, to bierze za to odpowiedzialność.
Może Cię zainteresować: