Joanna Stebel: Rzecz o Julii, co zamiast Romea węgla pragnęła, czyli zarys dziejów bytomskiej huty „Bobrek”

Ekscytacja sięga zenitu. Jest szare, listopadowe popołudnie, a przy wejściu na teren huty „Bobrek” gromadzi się coraz liczniejsze grono pasjonatów. Już za moment, już za kilka chwil, wspólnie z przewodnikami z obchodzącego urodziny Muzeum Hutnictwa w Chorzowie oraz rodzącego się Muzeum Koksownictwa w Bytomiu, wejdziemy do zakładowej elektrowni.

Co ważniejsze, siłownia mieści się w cudownym neoromańskim budynku, przyciągającym mnie jak magnes przy każdym przejeździe ulicą Konstytucji. Każdy z uczestników wycieczki, zorganizowanej przez solenizanta – wspomniane już Muzeum Hutnictwa – dosłownie cały drży na samą myśl o przekroczeniu progu zabytkowego obiektu.

Jedyna pamiątka po hucie żelaza "Julia"

Nie tylko architektura czyni budynek siłowni wyjątkowym, chociaż niewątpliwie to właśnie rzeczony neoromański sznyt i monumentalność nadająca mu katedralnej impresji zaprowadziła go do rejestru zabytków 7 listopada 1984 roku. Pod względem historycznym jest to w zasadzie jedyna pamiątka po hucie żelaza „Julia”, działającej w Bobrku przez prawie 150 lat. W przeszłości budynek mieścił urządzenia napędzane gazem wielkopiecowym powstałym w procesie redukcji rud żelaza, a także unikatowe, gigantyczne koła zamachowe. Same ich obudowy miały średnicę około 15 metrów.

Piękny ceglany budynek składa się z dwóch połączonych ze sobą części. Starsza, węższa, powstała w 1900 roku. Budowa drugiej części zakończyła się siedem lat później. Architektonicznie budynek nadal doskonale komponuje się z pobliskimi koloniami robotniczymi, z których jedną wybudowano dla pracowników huty „Julia”, a drugą – dla górników z kopalni „Gräfin Johanna” (z niem. „Hrabina Joanna”, na cześć hrabiny Schaffgotsch, dziś jest to kopalnia „Bobrek”). Oczywiście, obecnie budynki mieszkalne są w nieporównywalnie gorszym stanie niż w zamierzchłych czasach. W epoce PRL-u zostały pozbawione wielu cennych detali architektonicznych, a niektóre zabudowania, jak choćby zrujnowane kasyno huty „Julia” z 1902 roku, uległy całkowitemu zniszczeniu. Stare zdjęcia pokazują zatem całkiem inny świat. Dzisiaj stara siłownia ma jednak realną szansę na drugie życie, w ramach którego stałaby się pełnoetatową placówką muzealną.

Wsiądźmy teraz w wehikuł czasu. Wyobraźmy sobie dzisiejszy Bobrek jeszcze na początku XIX wieku. W pobliżu płynie rzeka Bobra, jeden z dopływów Bytomki. W rejonie dzisiejszej ulicy Konstytucji, na odcinku od kościoła do huty, skupia się główna oś osadnictwa. Jest to teren rolniczy, który stanowił własność między innymi Gierałtowskich czy też Hochbergów, by w końcu trafić w posiadanie rodu Schaffgotsch.

Jednym ze starszych zakładów przemysłowych w Bobrku była huta cynku, pamiątką po której jest aktualnie ulica Stara Cynkownia. Współcześnie jest to teren leśny, leżący przy granicy Bytomia i Rudy Śląskiej.

Huta żelaza powstała w 1856 roku na ziemi zakupionej właśnie od Schaffgotschów, za 28 tysięcy talarów. Majątek ziemski „Elisenruh” nabyła spółka akcyjna „Vulkan” i taka też była pierwotna nazwa zakładu. Dwa wielkie piece uruchomiono w 1859 roku, z zamiarem uruchomienia kolejnych. Spółka upadła w 1870 roku, a huta stała się własnością urodzonych w Bytomiu Otto i Emila Friedländerów, przedsiębiorców żydowskiego pochodzenia. Bracia już wcześniej udzielili chylącej się ku katastrofie spółce pożyczki na kwotę 100 000 talarów. Zakład zmienił nazwę na „Moritz”, na cześć nieżyjącego już ojca nowych właścicieli… i jednocześnie jego pierwszego właściciela. A to zakręt historii!

Moritz Friedländer, przemysłowiec i biznesmen, odszedł w 1861 roku. Nowi właściciele nabyli zakład w drodze licytacji, za 150 tysięcy talarów. Otto zapisał się zresztą w historii Bytomia jako prężnie działający przemysłowiec i jeden z najbardziej zamożnych mieszkańców. Był także pierwszym właścicielem Kopalni Węgla Kamiennego „Rozbark” , pierwotnie „Heinitzgrube”, jak również hojnym fundatorem działki pod „nowy” cmentarz żydowski w Bytomiu przy dzisiejszej ulicy Piekarskiej.

Oscar Caro i jego przemysłowa potęga

W 1874 roku hutę zamknięto z uwagi na brak zbytu na surówkę żelaza. Spółka Moritzhütte Aktiengesellschaft ogłosiła upadłość w 1883 roku, a nowymi właścicielami huty stali się bracia Oskar i Georg Caro. Byli to wrocławscy przedsiębiorcy pochodzenia żydowskiego, wywodzący się z majętnej rodziny. Ich dziadek, Moritz Izaak Caro, był założycielem firmy „Handelsgesellschaft M. J. Caro – Eisenhandel”. Natomiast ojciec, Robert Caro, w 1848 założył hutę „Hermina” w Łabędach koło Gliwic. Wtedy też rodzina przeprowadziła się z Wrocławia, wówczas Breslau, do Gleiwitz, czyli dzisiejszych Gliwic. Po śmierci ojca w 1875 roku Oscar Caro objął pieczę nad biznesami prowadzonymi na Górnym Śląsku, zaś Georg – nad interesami wrocławskimi. To właśnie braciom Caro huta zawdzięcza nazwę „Julia”… a także instalację oświetlenia elektrycznego!

Archiwalna pocztówka z widokiem huty. Fot. Fotopolska
Archiwalna pocztówka z widokiem huty "Julia". Fot. Fotopolska

Cztery lata później Oscar Caro stał się dyrektorem generalnym prawdziwej potęgi przemysłowej, łącząc hutę „Hermina” z fabryką drutu „Heinrich Kern & Co” oraz hutą „Baildon” w Katowicach, tym samym powołując do istnienia koncern „Oberschlesische Eisenindustrie AG für Bergbau und Hüttenbetrieb” (dosł. „Górnośląskie Zakłady Przemysłu Żelaznego dla Górnictwa i Hutnictwa”). Do giganta dołączyła później także rybnicka huta „Silesia”. To już jednak zupełnie inna karta historii…

Huta „Julia” stale się rozrastała. W 1887 oddano do użytku pierwszą koksownię oraz pierwszą baterię drugiej koksowni, wraz z amoniakalnią i wieżą wyciągową wsadu do wielkich pieców. W 1890 uruchomiono z kolei pierwsze na Śląsku urządzenie do separacji benzolu z gazu koksowniczego za pomocą olejów płuczących.

Łącznie do czasu wybuchu I wojny światowej na terenie huty „Julia” funkcjonowało:

  • siedem wielkich pieców,
  • cztery koksownie,
  • nowoczesna łaźnia.

Do 1906 roku działalność rozpoczęła stalownia martenowska, a w 1910 oddano do użytku walcownię zgniatacz firmy Demag. W owym czasie na stalowni pracowało już sześć pieców martenowskich.

Powojenna inflacja oraz brak stabilizacji spowodowały, że 29 sierpnia 1922 roku pracownicy huty „Julia” rozpoczęli strajk. Kolejny, tym razem spowodowany wydłużeniem czasu pracy, wybuchł dwa lata później. W latach 20. bobrecka huta była jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów tego rodzaju w Niemczech. W 1923 zatrudniała 4360 robotników i 435 pracowników umysłowych. Narastający kryzys oraz widmo kolejnej wojny spowodowały spadek produkcji i ogromną redukcję zatrudnienia – zaledwie dekadę później zakład zatrudniał już tylko 1130 pracowników.

Archiwalna pocztówka z widokiem huty. Fot. Fotopolska
Archiwalna pocztówka z widokiem huty. Fot. Fotopolska

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, w 1935 roku, udało się uruchomić nowy wielki piec. Już w czasie trwania konfliktu znacznie inwestowano w rozwój zakładu. Kopalnie i huty były, rzecz jasna, kluczowe dla przemysłu zbrojeniowego. Niestety, jak w większości przypadków, tak i w hucie „Julia” przymusowo pracowali radzieccy jeńcy wojenni oraz więźniowie z Francji i Włoch.

Po II wojnie Polska zastąpiła Niemcy, a "Bobrek" - "Julię"

Po II wojnie światowej Bytom znalazł się w Polsce. Uroczyste przekazanie zakładu władzom polskim przez władze radzieckie odbyło się 11 maja 1945 roku. Polaków reprezentował inżynier Stanisław Strarz, który stał się pierwszym powojennym dyrektorem huty.

Wcześniej Sowieci wywieźli z zakładu mnóstwo wyposażenia, między innymi wspomnianą walcownię zgniatacz firmy Demag. Nową nazwę zakładu, „Bobrek”, wprowadzono w 1947 roku. Sam Bobrek włączono zaś do granic Bytomia w 1951 roku. Niechlubny zapis na kartach powojennej historii huty to działalność obozu pracy przymusowej w drugiej połowie lat 40. W 1946 roku w obozie przetrzymywano 65 więźniów. Podobne placówki funkcjonowały przy kopalniach węgla kamiennego „Bobrek” czy też „Szombierki”.

W 1946 roku działalność rozpoczął nowy wielki piec oraz dwie kolejne stalownie martenowskie. Jeszcze jeden wielki piec oraz siódmy piec martenowski uruchomiono rok później. W 1949 sfinalizowano konstrukcję największej jednostki wielkopiecowej w Polsce, czyli wielki piec typu A. Nowa radziecka walcownia zgniatacz zaczęła funkcjonować dopiero 1 września 1952 roku, gdyż wcześniejsza transakcja z Amerykanami nie doszła do skutku. W latach 50. zrealizowano kolejne inwestycje, między innymi uruchomienie dalszych walcowni oraz konwertera doświadczalnego.

Ważną chwilą w dziejach huty było połączenie jej z elektrownią Szombierki za pomocą rurociągu z wodą grzewczą. Chociaż obecnie naziemne instalacje sukcesywnie przestają istnieć, to do dzisiaj multum tajemnic skrywają bytomskie podziemia, które dawniej łączyły zakłady przemysłowe za pomocą sieci tuneli technicznych.

W publikacji „Głos Huty Bobrek” z 1983 roku czytamy jej następującą charakterystykę: „Wiek: ukończonych 125 lat. Wielkość: 120 hektarów, z których połowę zajmują wydziały produkcyjne: koksownia, spiekalnia rud, wielkie piece, stalownia martenowska, walcownia. Wyroby: koks, surówka żelaza, żelazomangan wielkopiecowy, stal martenowska, półwyroby walcowane”.

30 lat od likwidacji zakładu siłownię czeka nowe życie

Likwidacja zakładu zaczęła się w 1994 roku, a od 2003 właścicielem części dawnych zabudowań huty jest firma „Carbo-Koks”. Na wiadukcie przy ulicy Konstytucji, z którego rozpościera się wspaniały widok na zakład, nierzadko można spotkać fotografów utrwalających koksowniczy płomień na kliszach i kartach pamięci.

Co ciekawe, w pobliżu istniała dawniej przepotężna karbidownia, której kominy górowały nad krajobrazem Bobrka. Powstała w latach 20. XX wieku, a dziś… Nie ma po niej śladu! Przynajmniej, jeżeli mówimy o tym, co widoczne na powierzchni, ale to temat na inną opowieść…

Jak przebiegła moja wycieczka po bobreckiej siłowni? Tutaj oddaję głos fotografowi, abyście i Wy mogli doświadczyć majestatu jej niezwykłych wnętrz. Trzymajmy kciuki, byśmy niedługo już wszyscy spotkali się w murach Muzeum Koksownictwa, a historia dawnej potęgi huty „Julia” miała szanse należycie wybrzmieć.

EC Miechowice

Może Cię zainteresować:

Joanna Stebel: Przodownik pracy w kryzysie, czyli jak upadała Elektrociepłownia Miechowice

Autor: Joanna Stebel

22/09/2024

Bytom w latach 90

Może Cię zainteresować:

Takie zachody słońca tylko w Mordorze i w Bytomiu w latach 90. Szwajcarski fotograf nie mógł się powstrzymać

Autor: Marcin Zasada

15/10/2024

Silownia bobrek

Może Cię zainteresować:

Bobrek zyska prawdziwą perłę. Zabytkowa siłownia przeistoczy się w muzeum i biurowiec

Autor: Redakcja Bytomski

29/08/2024

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon