Kadencyjność - głosy za i przeciw
Po wyborach parlamentarnych nieśmiało powraca temat kadencyjności w samorządach. Zmiany prawa domaga się m.in. część organizacji samorządowych. Przypomnijmy: w 2018 r. Prawo i Sprawiedliwość uchwaliło przepisy, na mocy których wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogą pełnić swoje funkcje jedynie przez dwie kadencje. Kto pamięta tamtą debatę wie, że PiS miał nawet pomysły, by wprowadzane ograniczenia działały wstecz. W takim przypadku włodarzom wliczałyby się kadencje przed 2018 r. Z tak rewolucyjnego pomysłu się wycofano. Warto zauważyć, że zmiany nie objęły radnych i członków zarządu powiatu. W efekcie, o ile wójtem, burmistrzem, czy prezydentem miasta można być tylko dwie kadencje, o tyle np. starostą hipotetycznie nawet 50 lat.
Redaktor naczelny Ślązaga Marcin Zasada pytał o tę sprawę gości Rozmowy Dnia Radia Piekary. Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński uważa, że kadencyjność nie jest niczym złym i powinna zostać utrzymana, choć być może wskazane byłyby pewne korekty. Innego zdania jest prezydent Piekar Śląskich Sława Umińska-Kajdan. Jej zdaniem kadencyjność powinna dotyczyć urzędów „nieusuwalnych”. O ile wójta czy prezydenta miasta można odwołać w drodze referendum, o tyle posła czy senatora już nie. - To panowie posłowie i senatorowie powinni sobie ograniczyć kadencje do dwóch - mówiła na antenie Radia Piekary. Andrzej Gawron, poseł PiS z Lublińca, ma jeszcze inną propozycję.
- Ja mam głębszą tezę, że posłowie powinni startować z jednomandatowych okręgów wyborczych, żeby nie tylko musieli należeć do partii by wystartować w wyborach. Jeżeli wyborcy mają pretensje do posła, że źle się sprawuje, źle głosuje, powinni mieć możliwość odwołać go z tego jednomandatowego okręgu w referendum.
To o tyle ciekawy pomysł, że dotąd zdecydowana większość polityków PiS sceptycznie odnosiła się do zgłaszanych co jakiś czas pomysłów wprowadzenia JOW w wyborach do Sejmu. Zdaniem Andrzeja Gawrona kadencyjność w samorządach jest bardziej wskazana niż w parlamencie, bo lokalna władza wykonawcza różni się od władzy ustawodawczej, ale sam pomysł rozszerzenia kadencyjności na parlamentarzystów nie jest zły. - Jeżeli ktoś zgłosi taki projekt w Sejmie będę głosował za - podkreślił. (Interesujesz się śląską polityką? Zapisz się i bądź na bieżąco: https://www.slazag.pl/newsletter).
Wybory samorządowe w województwie śląskim. Na jaki wynik liczy PiS?
W opinii posła PiS wybory samorządowe rządzą się swoimi prawami i na poziomie najbardziej lokalnym, w gminach i miastach, głosuje się na konkretnego kandydata, a nie szyld partyjny. Przyznał, że miasta prezydenckie nigdy nie były łatwą przestrzenią dla jego partii, co wynika m.in. ze struktury elektoratu. - Wielkie miasta nie sprzyjają Prawu i Sprawiedliwości. Pytany dlaczego w porównaniu z poprzednimi wyborami samorządowymi tak niewielu posłów PiS zdecydowało się na walkę o prezydencki fotel, opowiedział się przeciwko „wpychaniu posłów na siłę” do wyborów samorządowych.
- Uważam, że to jest w ogóle złe rozwiązanie. Jeżeli ktoś się decyduje na pracę w parlamencie to ma pracować dobrze w parlamencie, a nie tylko nazwisko pokazywać. Takie „na siłę” wystawianie posłów na prezydentów miast, bo są posłami i mają nazwiska, to widać jak Rafał Trzaskowski w Warszawie marzy o całkowicie czymś innym i nie za bardzo się sprawdza na funkcji prezydenta stolicy.
Jak dodał, bardziej partyjne są wybory do sejmików i to one pokazują pewną kondycję danej formacji. Poza Bezpartyjnymi Samorządowcami w województwach dolnośląskim i lubuskim oraz swego czasu Ruchem Autonomii Śląska w województwie śląskim, to zawsze partie ogólnopolskie rozdzielają między siebie mandaty do sejmików. Jaki wynik na Śląsku będzie dla PiS zadowalający?
- Chcemy walczyć o zachowanie obecnej reprezentacji w sejmiku oraz mieć radnych w powiatach, którzy będą mogli współdecydować kto będzie starostą. W sejmiku to może być znowu około 20 radnych i przez brak koalicji to może być problem. W powiatach są inne konfiguracje - odpowiedział Gawron.
Wojciech Kałuża „jedynką” listy PiS. Gawron: ,,Dzięki niemu rządziliśmy"
Wojciech Kałuża będzie otwierał listę PiS do sejmiku województwa śląskiego w okręgu rybnickim. Wcześniej mówiło się o tym, że Kałuża jedynki nie dostanie, bo przypadnie ona Łukaszowi Dwornikowi. PiS postanowiło jednak docenić radnego, dzięki któremu przez kilka lat rządziło województwem śląskim. Dla wielu na Śląsku wciąż pozostaje on symbolem politycznej zdrady, koniunkturalizmu i bezideowości. Czy taka osoba jest „lokomotywą”, czy kompromitacją listy?
- Wyborcy w okręgu to ocenią i będą decydować. Nawet osoba z ostatniego miejsca na liście może wejść do sejmiku. Dzięki radnemu Kałuży myśmy rządzili przez długi czas województwem śląskim. Prawdopodobnie było pewne porozumienie i ono jest realizowane. W polityce trzeba dotrzymywać słowa i pewnych zasad. To była jego decyzja, że przeszedł po wyborach na stronę Prawa i Sprawiedliwości. Moim zdaniem to był dobry okres dla Śląska - podsumował poseł PiS.
