Katowicki Kaiser-Automat otwarto na początku XX wieku w budynku dzisiejszego Hotelu Diamond przy ulicy Dworcowej. „Obsłuż się sam” głosił slogan reklamowy pierwszej na świecie restauracji zautomatyzowanej. Ta powstała pod koniec XIX wieku sieć wykorzystała rosnącą w Niemczech popularność automatów wszelkiej maści.
Kaiser-Automat - McDonald’s z początku XX w.
Za ich rozwój odpowiadał głównie kolończyk Ludwig Stollwerck, znany ówcześnie producent czekolad. Zafascynowany ideą automatów z papierosami, pocztówkami czy gazetami Stollwerck opracował pierwszy automat do sprzedaży tabliczek czekolady, a wraz z końcem stulecia udało mu się stworzyć w Kolonii automat z pitną czekoladą. Oprócz sprzedaży własnych wyrobów Stollwerck produkował same automaty i odsprzedawał je innym przedsiębiorcom, a w 1896 wyprodukował maszyny dla berlińskiego salonu gier. W rosnącej aurze automatyzacji w Cesarstwie Niemieckim pojawiła się sieć restauracji Kaiser-Automat.
Model biznesowy był jasny i wyprzedzał swoje czasy. Przedsiębiorstwo Kaiser-Automat odpowiadało na zaplecze techniczne, licencyjne i ustalało menu oraz ceny produktów. Ajenci byli odpowiedzialny za wkład pieniężny w urządzeniu lokalu (wraz z cholernie kosztownymi maszynami), serwis maszyn i musieli się stosować do polityki firmy. Pełna franczyza, lecz to, co odróżnia ich od McDonald’s czy Żabki to kwestia własności lokalu. Korporacja Kaiser-Automat nie była właścicielami restauracji ani gruntów na nich się znajdujących, lecz miała podpisane umowy na wyłączność i ajent nie mógł wykorzystać kupionych maszyn dla własnego konkurencyjnego biznesu.
W środku restauracji panowała pełna standaryzacja. Wchodząc do Kaiser-Automat w Katowicach, Berlinie, Augsburgu czy Królewskiej Hucie zawsze witał nas identyczny wystrój i stałość cen. Wszystkie maszyny, dystrybutory i meble były utrzymane w fikuśnym stylu secesyjnym. Oferta gastronomiczna była zaś podzielona na trzy części. Po pierwsze dystrybutory z napojami - od bulionu przez kawę po piwo i lemoniadę. Monety kilkufenigowe wkładało się do automatu wydającego szklanki i można było korzystać z kranów podłączonych do tanków z napojami.
Drugi i trzeci segment to były oszklone lady przypominające dzisiejsze paczkomaty. Monetę 30-fenigową wrzucało się do zamka i otwierało półkę z jedzeniem serwowanym na zimno jak kanapki lub na ciepło jak całe dania obiadowe. Posiłki były przygotowywane w kuchni restauracji i na bieżąco dodawane z dwoma przewagami nad innymi lokalami. Po pierwsze jedzenie można było otrzymać od razu po wejściu do lokalu, a po drugie restauracje mogły nagotować na wczas i zamknąć kuchnię pozostając nadal restauracją otwartą dla klientów. To, co było ważne, to fakt, że Kaiser Automat był dostępny na większość kieszeni ludzkich.
Brzmi jak bajka, ale niestety sieć zmagała się z wieloma problemami. Pomimo swojej dużej popularność i posiadaniu kilkunastu lokali na Śląsku (min. Wrocław, Nysa, Głogów, Opole, Katowice, Bytom, Zabrze, Królewska Huta, Cieszyn) były utrapieniem dla franczyzobiorców. Automaty miały we zwyczaju się psuć co jakiś czas, serwis nie był tani, a „zminimalizowana załoga” nie była w rzeczywistości jakoś o wiele mniejsza niż innych lokali gastronomicznych. Oczywiście rozmawiamy o początkach fast foodów i czasach przed I Wojną Światową, więc można wybaczyć wpadki niemieckiego giganta.
Historia Kaiser-Automat dobiegła końca na początku lat 20. XX w.
Historia Kaiser-Automat dobiegła końca na początku lat 20. XX wieku. Kryzys wojenny obniżył zyski firmy, jej charakter przez wystrój wydawał się coraz bardziej przestarzały, a hiperinflacja wykończyła firmę doszczętnie. Wszystkie restauracje na Górnym Śląsku przeszły w pełen zarząd ajentów, a ci już nie chcieli kontynuować idei samoobsługowych restauracji automatycznych.
I chociaż w Katowicach czy Bytomiu istniał fast food, zanim bracia McDonald wymyślili swój przybytek, tak wszyscy zapomnieliśmy o tych restauracjach. Szybkie i tanie obiady przejęły z czasem bary mleczne, a jedzenie kojarzone z fast foodem serwowano przy dworcu katowickim jako ciepłe parówki w bułce. W latach 80. zawitał bar z zapiekanymi tostami, a w latach 90. XX pojawiły się McDonaldy. Kto wie, może jeszcze kiedyś wróci idea restauracji jak paczkomatów. Z drugiej strony koszty otwarcia takiego przedsięwzięcia mogłyby znacząco przerosnąć wkład własnych w otwarcie dziś McDonalda, a rozmawiamy o bazowej kwocie rzędu dwóch i pół miliona złotych.
Może Cię zainteresować: