Kandydatów na wiceprezesa JSW było trzech. Jedynym bez doświadczenia w górnictwie był... Wojciech Kałuża

Wojciech Kałuża wiceprezesem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wiceprezesem do spraw rozwoju. Utrata stanowiska wicemarszałka województwa z całą pewnością opłaci mu się finansowo – w państwowej spółce zarobi co najmniej trzy razy więcej niż w samorządzie. W konkursie był jedynym kandydatem, który… nie miał żadnego doświadczenia górniczego. Więc dlaczego on?

Wojciech Kałuża 2

Pierwsze komentarze? Na przykład taki:

- To sztuczne, politycznie stworzone stanowisko. Dla Kałuży właśnie. Tym dziwniejsze, że rozwój spółki, wyznaczanie celów jest domeną prezesa. Kompromitacja decydentów i rady nadzorczej JSW – mówi Jarosław Zagórowski, były prezes JSW (lata 2007-2015).

Nie trzeba być byłym prezesem JSW, by… nie być zaskoczonym Kałużą w zarządzie JSW. O tej nominacji mówiło się na Śląsku od co najmniej dwóch tygodni. 21 listopada Kałuża stracił posadę w zarządzie województwa – podał się do dymisji w trakcie przewrotu w sejmiku. Marszałek Jakub Chełstowski, razem z trojgiem radnych odszedł z PiS i dołączył do ruchu samorządowego Tak dla Polski. Zaledwie 10 dni później (1 grudnia) Jastrzębska Spółka Węglowa poinformowała o wszczęciu postępowania kwalifikacyjnego na stanowisko wiceprezesa ds. rozwoju. Pozostawało ono nieobsadzone od 1,5 roku.

Po co ten cyrk z konkursem?

W poniedziałek jako pierwsi napisaliśmy, że konkurs na wiceprezesa JSW wygra Wojciech Kałuża. Zapowiedział to w Rozmowie Dnia w Radiu Piekary Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80.

- Wojciech Kałuża niedługo zostanie wiceprezesem JSW. Ogłoszono konkurs, a najlepszym kandydatem okaże się były wicemarszałek. Niewątpliwie uczciwy i rzetelny… konkurs oczywiście – powiedział związkowiec. Dziś mówi:

- Kiedyś Kaligula zrobił konia konsulem. Więc PiS mogło zrobić z Kałuży wiceprezesa JSW. Tylko po co ten cyrk z konkursem i przesłuchaniami? Wiadomo, że ten człowiek zrobił karierę na politycznym dealu, w dodatku dość wątpliwym i to jest jego atut. Sprawdził się jako osoba dyspozycyjna wobec swoich patronów i ci patroni postanowili rzucić go na odpowiedzialny front – dodaje Ziętek.

Trzeba przyznać, że przy całym bałaganie w samym górnictwie, kadrowa akcja z Wojciechem Kałużą została przeprowadzona błyskawicznie. Nawet związkowcy z Solidarności w JSW, którzy wprost desantu byłego wicemarszałka nie krytykują, mówili, że tempo załatwiania mu nowej posady jest zaskakująco szybkie: zgłoszenia kandydatów były przyjmowane do piątku, 9 grudnia, a rozmowy z nimi zaplanowano na środę, 14 grudnia. I jeszcze ciekawostka, która może potwierdzać, że cała ta rekrutacja była rozpisana pod Kałużę: w kryteriach poprzedniego konkursu na to samo stanowisko była znajomość języka obcego. Wojciech Kałuża nie posługuje się żadnym językiem obcym w stopniu choćby zaawansowanym (od jakiegoś czasu uczy się języka angielskiego). Z kryteriów konkursowych zniknął właśnie ten warunek - taki zbieg okoliczności.

Dodajmy, że w Prawie i Sprawiedliwości wcześniej zadbano o odpowiedni „spin”: ledwie tydzień temu minister rozwoju, Grzegorz Puda stwierdził w Zabrzu, że to właśnie Wojciech Kałuża jako wicemarszałek był w stałym kontakcie z przedstawicielami rządu Mateusza Morawieckiego podczas negocjacji z Komisją Europejską i przez to przyczynił się do ściągnięcia rekordowego wsparcia z Unii Europejskiej dla województwa śląskiego - 5,1 mld złotych.

Dwóch kompetentnych wystarczy

Dziś podobną „narrację” powtarzają politycy PiS. Ci nieliczni, którzy komentują wygraną Kałuży w konkursie. Co ciekawe, w JSW od lat pracuje żona Wojciecha Kałuży. I jeszcze jedna ciekawostka: pracuje w pionie rozwoju, więc, formalnie, od dziś będzie podlegać w strukturze spółki swojemu mężowi.

- Każdy ma prawo być powołany na stanowisko, jeśli spełnia określone kryteria. A jeśli chodzi o programy Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, to ich autorem jest właśnie pan Kałuża. Byłem wobec niego sceptyczny, ale w sprawach transformacji okazał się kompetentny nie tylko na szczeblu wojewódzkim, ale i krajowym. Nie do mnie należała ta decyzja, ale wnioskuję, że Wojciech Kałuża w JSW jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – komentował Bolesław Piecha, poseł PiS z okręgu rybnickiego, w granicach którego działa JSW.

Tempo procedowania zaskoczyło nawet służby prasowe Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Ministerstwa Aktywów Państwowych. Zanim wydano oficjalny komunikat giełdowy, próbowaliśmy się dowiedzieć, czy Wojciech Kałuża faktycznie zjawił się na rozmowie kwalifikacyjnej, a także ilu w sumie zgłosiło się kandydatów. Niestety odsyłano nas od Annasza do Kajfasza - od JSW do MAP. Biuro prasowe JSW odpowiedziało, że nie leży to w jego kompetencjach i skierowało nas do MAP. Biuro prasowe MAP odpowiedziało, że... nie leży to w jego kompetencjach i skierowało nas do JSW. Wróciliśmy więc do JSW i tak w kółko. Od początku widać było, że nominacja dla Kałuży jest decyzją polityczną. Tylko w jakim właściwie celu?

- Nie wtrącamy się w decyzje, które są procesami politycznymi. W spółce zależy nam na ludziach kompetentnych przede wszystkim na dwóch stanowiskach: prezesa i wiceprezesa ds. technicznych. Tak właśnie jest dziś, nie mamy zastrzeżeń. Na resztę wpływu nie mamy żadnego. Zawsze byliśmy oskarżani, że wtrącamy się w sprawy kadrowe (tak było choćby z odejściem prezesa Zagórowskiego - przyp. red.), więc się nie wtrącamy. Zamykamy oczy i jedziemy dalej – komentuje Roman Brudziński, wiceprzewodniczący Solidarności w JSW.

Co ciekawe, związkowcy wprost bagatelizują cały ten "wkład w transformację Śląska", z którym do JSW przychodzi Wojciech Kałuża. "Mówimy o stanowisku szóstego wiceprezesa zarządu. Ta nominacja niczego nie zmienia przy obecnej koniunkturze. Zyski są i będą. Na takim stanowisku nie trzeba żadnego wybitnego menedżera" - mówi jeden ze związkowców w JSW.

Kluczowe kryterium niekompetencji

Wybitny menedżer na "szóstego zastępcę"? Jak ustaliliśmy, do konkursów stanęło trzech kandydatów. I Wojciech Kałuża był w tej trójce jedynym bez jakiegokolwiek doświadczenia w branży górniczej. Jego konkurenci mieli za sobą pracę w sektorze wydobywczym w Lublinie oraz zagłębiu miedziowym. Kałuża został przedstawiony w oficjalnej notce jako absolwent prawa, z licencjatem z politologii oraz studiami MBA. Wspomniano również o „bogatym doświadczeniu menedżerskim w przedsiębiorstwach komercyjnych”. Za tym zdaniem kryje się najpewniej krótka prezesura Kałuży w firmie budującej maszyny do produkcji lodów tajskich.

Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, górniczy ekspert, podkreśla, że Kałuża w JSW to kolejny przykład polityki w branży, w które „kluczowe jest kryterium… niekompetencji”. Jastrzębska Spółka Węglowa jest największym w Europie producentem węgla koksowego, wykorzystywanego do produkcji stali. Grupa kapitałowa JSW zamknęła trzy kwartały 2022 r. rekordowym zyskiem netto powyżej 6,3 mld zł, przy przychodach przekraczających 16 mld zł.

- Wiceprezesem tak potężnej organizacji gospodarczej, spółki giełdowej, powinien zostać co najmniej dyrektor kopalni, który wie jak planuje się, finansuje, modeluje i realizuje projekty inwestycyjne. Który ma świadomość sytuacji na rynkach, zna branżę, zna języki, żeby porozumiewać się z partnerami zagranicznymi. Jeśli pan Kałuża nie jest kimś takim, to znaczy, że nic się nie zmieniło – w polityce kadrowej w górnictwie wciąż liczy się kryterium niekompetencji – mówi Markowski. - Rozwój w górnictwie to są procesy długotrwałe. Więc w ciągu roku do wyborów pan Kałuża niczego nie rozwinie. Za to rok to wystarczająco dużo czasu, by coś zepsuć.

Jarosław Zagórowski jest jeszcze bardziej dosadny:

- Zdeptanie wszelkich standardów w Polsce, zwłaszcza w obszarze zarządzania firmami Skarbu Państwa jest faktem. Ale tu mamy kompromitację decydentów, kompromitację rady nadzorczej JSW, w skład której wchodzą trzy osoby z tytułami profesorskimi, w tym rektor Uniwersytetu Warszawskiego, dyrektor Głównego Instytutu Górnictwa oraz szanowana kiedyś wykładowczyni Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Jakie wzorce ci ludzie przekazują młodzieży, jeśli dziś świadomie wzięli udział w politycznej korupcji? - grzmi były prezes JSW.

"Chodzi o pieniądze na kampanię"

Zagórowski dziwi się też, że przeszkodą w powołaniu Kałuży na wiceprezesa nie była głośna afera w Funduszu Górnośląskim. Jak wynika z raportu CBA, 53 z 93 mln zł wydanych przez marszałkowską spółkę (m.in. na zakupy środków ochronnych podczas pandemii) miało trafić do firm powiązanych ze znajomym jego prezesa. Na zawyżonych cenach fundusz stracił 14 mln zł. W zarządzie województwa Fundusz Górnośląski nadzorował wicemarszałek Kałuża. Po wybuchu afery, stanowisko stracił rekomendowany przez niego prezes Krystian Stępień, wbrew woli samego Kałuży. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.

- Za czasów mojego prezesowania wszyscy prezesi składali oświadczenia o niekaralności, sprawdzano też, czy nie są prowadzone dochodzenia, sprawy korupcyjne... Raport CBA na temat nieprawidłowości w Funduszu Górnośląskim jest już powszechnie znany. Wskazuje na niewłaściwie pilnowanie pieniędzy budżetowych. A JSW jest przecież pod kontrolą Skarbu Państwa - mówi Zagórowski.

Wynagrodzenie zasadnicze członka zarządu JSW to 50 tys. zł brutto. Kałuża może też liczyć na premie od wypracowanego zysku, a ten - powtórzmy - po 9 miesiącach tego roku przekroczył 6,3 mld zł. Jako wicemarszałek zarabiał niespełna 20 tys. zł. Dlaczego uhonorowano go w ten sposób? Tu teorii wśród samych polityków PiS jest kilka: "bo to pokaz lojalności wobec innych, w trudnych dla partii czasach", "bo Kałuża, gdyby poczuł się pozostawiony sam, mógłby opowiedzieć o niewygodnych dla partii kulisach rekrutowania go po wyborach do sejmiku". Albo nawet: "to element potyczki z marszałkiem, który zdradził PiS i odsunął Kałużę". Swoją teorię ma też Bogusław Ziętek:

- Moim zdaniem, chodzi o zabezpieczenie pieniędzy na kampanię PiS - mówi szef Sierpnia 80. - Nikt z taką determinacją nie narażałby się na kompromitację. Wojciech Kałuża wszedł do polityki regionalnej w niesławie i w niesławie z niej odszedł. To decyzja na najwyższym szczeblu politycznym i obciąża ona premiera ze Śląska. To Mateusz Morawiecki będzie pytany o niskie standardy w polityce kadrowej. Mamy tu bowiem "jazdę na bezczelnego": nie próbowano nawet zachować odrobiny przyzwoitości przy tej nominacji. Było szybko i nikt nawet nie sili się na rozsądne uzasadnienie.

Wojciech Kałuża nie skomentował jeszcze swojego nowego powołania. Jedyne, co nam powiedział, to: "Nie rozmawiam z dziennikarzami". Podczas kampanii wyborczej 5 lat temu mówił tak:

- Widzicie tu jakiegoś piska na galotach? - pytał zgromadzonych na konwencji Koalicji Obywatelskiej, obracając się. - Nie widzicie. Czyli czego nie ma? Nie ma stracha. Nie boimy się niczego, a już na pewno nie PiS-u.

- Słuchajcie, a to widzicie? - pokazując dłonie do góry. - To są czyste ręce, czyste ręce gotowe do pracy.

Pracę w JSW Wojciech Kałuża rozpoczyna już dziś, 15 grudnia.

Wojcich Kałuża

Może Cię zainteresować:

Już oficjalnie: Wojciech Kałuża wiceprezesem JSW! "Posiada bogate doświadczenie menedżerskie"

Autor: Redakcja

14/12/2022

Wojciech Kałuża. Protest

Może Cię zainteresować:

"Kałuża, oszukałeś 25 tys. osób. Oddaj mandat!". Czas mija, a wyborcy pamiętają

Autor: Patryk Osadnik

26/04/2022

Zarząd województwa śląskiego

Może Cię zainteresować:

Kałuża sam zrezygnował. Tyle zostało ze starego zarządu województwa śląskiego. Kto w nowym?

Autor: Patryk Osadnik

21/11/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon