Z reguły powinno się zacząć od początku, czyli od narodzin naszej bohaterki, ale niestety nie jest to takie proste. Na pewno był to 18 sierpnia i zapewne był to rok 1943. Miejsce Beuthen O/S, wtedy jeszcze na terenie III Rzeszy Niemieckiej. Jednak od pewnego czasu krąży plotka, że Karin w rzeczywistości przyszła na świat trzy lata później, już w Polsce Ludowej, a będąc nastolatką skłamała odnośnie swojego wieku, żeby zostać zatrudnioną, i żeby mogła pomagać samotnej mamie i piątce rodzeństwa. Jednak wydaje się, że to tylko plotka, którą podsyciła kiedyś sama Stanek.
Wprawdzie weryfikację utrudnia aktualnie RODO, ale przemiłe panie z bytomskiego urzędu stanu cywilnego potwierdzają, że zachowały się akty urodzeń z 1943. Oznacza to więc, że manipulacja rokiem narodzin byłaby niezwykle trudna. Bytom, choć w granicach Polski po raz pierwszy znalazł się w 1945, tak nie był typowym miastem tzw. ziem odzyskanych (ba, często się zapomina, że Bytom i Zabrze trafiły do Polski tak samo jak Wrocław czy Szczecin).
W Bytomiu utrzymano częściowo ciągłość prawną, a rodzina Stanków nie mogła przecież powiedzieć, że im wszystkie dokumenty spłonęły w postaniu warszawskim, gdy uciekali z dworku na kresach wschodnich, który to stracili w wyniku powstania styczniowego. Stanek mogła kłamać, gdy starała się o pracę, ale dowody osobiste i paszporty były weryfikowane względem metryk. Więc nie niemożliwe, ale bardzo trudne. To, co jest najważniejsze, to że już przy urodzeniu widzimy coś, co będzie nam się przewijać przez całe jej życie, czyli niezweryfikowane informacje i plotki na temat artystki. Na pewnym etapie życie padła nawet ofiarą dziennikarzy, którzy dziś odnaleźliby się w redakcji Pudelka.
Z bergmońskiej familije do show-biznesu
Górnicza rodzina. Szóstka dzieci i bardzo trudna sytuacja od lat 50. Tak w zasadzie można skrócić dzieciństwo Karin. Po ukończeniu siedmiu klas szkoły podstawowej (czyli wszystkich wtedy) zaczęła pracować jako goniec w Przedsiębiorstwie Instalacji Przemysłu Węglowego w Bytomiu. Do szkoły muzycznej nigdy nie chodziła, była samoukiem, a mama zaraziła ją grą na gitarze. Swoją drogą to na Śląsku kiedyś całkiem popularne było, że w rodzinie chociaż jedna osoba uczyła się grać na instrumencie, czy amatorsko, czy też w szkole. Karin była tym dzieckiem. Miała talent do śpiewania i działała w ramach bytomskich zespołów muzyków-amatorów.
Jako osiemnastoletnia dziewczyna zakwalifikowała się do konkursu piosenki Radia Polskiego, a rok później - w marcu 1962 - jej chłopak namówił Karin do wzięcia udziału w konkursie “Czerwono-Czarni szukają młodych talentów”, który to Karin wygrała i została nową wokalistką zespołu. Sami Czerwono-Czarni określali siebie jako pierwszy polski zespół rock&rollowy, czy też big bitowy, a od początku swojego istnienia (1960 r.) byli kojarzeni z promocją młodych talentów muzycznych i organizowania konkursów wspierających takich artystów. W 1962 postanowili, żeby zupełnie nowa i nieznana twarz stała się symbolem ich zespołu.
Karin nie miała łatwo, chociaż była niekwestionowaną gwiazdą lat 60. Jej popularność zaprowadziła ją nawet na wielki ekran, gdy w 1964 wystąpiła w filmie Jakuba Janusza Morgensterna pt. „Dwa żebra Adama”, gdzie zagrała samą siebie, która to wraz z zespołem przyjechała do malutkiego miasteczka Gody na koncert z okazji budowy nowego osiedla przy kombinacie. Karin była bardzo specyficzna muzycznie. Często mówi się o jej problemach z dykcją, ale to bardzo nietrafne określenie.
Tak, Karin specyficznie śpiewała, ale dlatego, że jej język ojczysty-śląski dawał o sobie znać. Czasem akcenty stawiała na pierwszą sylabę (jak w śląskim z reguły), innym czasem intonacja zdania szła do góry, chociaż w polskiej mowie tak nie powinno być. W słynnym “Autostopie” słychać za to (zależnie od nagrania), że nie zawsze jedziemy autostoPEM, bo czasem jedziemy jednak autostoPYM.
Karin miała specyficzną wymowę, ale nie była ona niepoprawna, po prostu dawała znać, skąd pochodzi artystka. Natomiast, gdy wróciła do Polski w latach 90. (o wyjeździe będzie za chwilę mowa) to wtedy zaczęła mówić dość specyficznie, mianowicie wkradła jej się hiperpoprawność i bardzo charakterystycznie akcentowała wszystkie “ą” i “ę”.
Królowa Big Bitu
Lata 60. to był prawdziwy peak Stanek. Sopot 1962. Pierwsze Opole 1963- wyróżnienie. Sopot’64. Opole’64-nagroda specjalna za piosenkę „Jedziemy autostopem”. 1965-III nagroda na IV Międzynarodowym Festiwalu Krajów Nadbałtyckich. W 1966 zadebiutowała albumem w USA. Do 1969 zwiedziła pół Europy (w tym ZSRR) oraz trafiła do USA i Kanady. Jednocześnie nie zapominała o nauce. Między trasami przygotowywała się do matury (do szkoły uczęszczała korespondencyjnie jak sama mówiła w wywiadzie dla polskiego radia w 1966), a jesienią tegoż roku ją zdała. Mówiła, że interesuje ją nauka języków obcych i ma w planach nauczenie się języka angielskiego.
W tym wszystkim pojawiały się jednak głosy nieprzychylne Karin i jak pisałem - mocno pudelkowe. A to, że jest alkoholiczka, a to, że nosi spodnie, żeby zakrywać tatuaże. A skąd je ma mieć? Wiadomo, że z więzienia. Nieco rzadziej się pojawiały, ale były takie głosy, że wielka kariera dwudziestoletniej Ślązaczki jest efektem wykorzystywania seksualnego. W tym wszystkim pomijano fakt, że Czerwono-Czarni z definicji mieli być młodym zespołem. Hejtowano również jej akcent i wypominano pochodzenie śląskie. Z tym ostatnim problem mieli również funkcjonariusze partyjni i niektórzy urzędnicy. Karin odmawiano wydania paszportów i wyjazdów do niektórych krajów. Po latach mówiła:
"Niektórym w Warszawie przeszkadzał mój akcent. Nie dano mi też paszportu na festiwal w Helsinkach, bo dziewczyna "z niemieckim pochodzeniem" nie mogła reprezentować Polski"
W 1969 odeszła z Czerwono-Czarnych i rozpoczęła karierę solową, a ataki i hejt na jej personę nasilił się. Jako solistka była artystką szukającą siebie, z upływem lat coraz bardziej fascynował ją amerykański świat muzyczny, co odbiło się w anglojęzycznych piosenkach. W 1976 Karin Stanek nie wróciła z tournée do kraju. Najpierw próbowała w USA, a potem wyjechała do Niemiec, gdzie pod pseudonimem Cory Gun wydała dwa anglojęzyczne single.
Początkowo mieszkała w Kolonii, gdzie wspólnie ze swoją polską agentką pracowały nad nowymi projektami. W 1982 jej agentka - Anna Kryszkiewicz - przyjechała do Polski odwiedzić rodzinę, lecz milicja skonfiskowała jej paszport i nie pozwoliła wrócić do Niemiec. Karin została wtedy sama i pojechała do swojej rodziny w Wolfenbuttel, która to familia opuściła Górny Śląsk po 1945. Tam Karin zdecydowała się na przystąpienie do programu dla przesiedleńców i szybko uzyskała obywatelstwo niemieckie.
Karin z dwóch krajów
Mając za sobą ogromną karierę w Polsce i portfolio niemiecko i anglojęzycznych piosenek zdecydowała się jednak zawiesić swoją karierę. Powodów mogło być wiele, dla nas to dziś tylko spekulacja. Mówi się, że Karin była wtedy sama, nie wyszła za mąż i miała stronić od ludzi, ale z drugiej strony zgłasza lampa reflektora na niej. Może po prostu znalazła wreszcie spokój i szczęście?
Po upadku muru berlińskiego i zmianie władzy w Polsce zaczęła żyć na dwa kraje i wróciła do muzyki na nieco innych zasadach. Przyjęła rolę symbolu lat 60., a jej koncerty i nowe płyty były albo nowymi wersjami starych piosenek, albo czymś w stylu, który się z nią kojarzy. Zamknęła się w pudełku szalonych i pięknych lat 60., ale jednocześnie nie była traktowana jako jakaś ramota. Jej koncerty i albumy cieszyły się popularnością, a bytomski koncert z 1997 miał dużą widownię. Była z jednej strony kojarzona w Polsce, ale najchętniej wracała w rodzinne strony, do Bytomia. Była też symbolem Ślązaczki lat 90., która ma jeden hajmat, ale dwie ojczyzny.
Czegoś nowego spróbowała w 2005 roku wydając w Niemczech singla “Sex” utrzymanego w stylu disco. Niestety krótko potem wycofała się ze świata muzyki przez problemy ze zdrowiem. Karin zmarła w szpitalu 15 lutego 2011 roku w wyniku zapalenia płuc przeżywszy 65 lub 68 lat.
Pamięć o Karin Stanek
Dziś Karin Stanek jest postacią nieznaną młodszemu pokoleniu, nie jest też specjalnie popularna w serwisach Spotify, ale nie jest zapomniana. W programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" była trzykrotnie naśladowana przez: Kasię Ankudowicz, Kubę Świterskiego i Kazika Mazura. Ostatni z trójki zrobił to najlepiej. Natomiast cała trójka starała się naśladować charakterystyczną wymowę Karin Stanek. Świterskiemu wyszło to poprawnie, Kazikowi Mazurowi wybitnie, a Ankudowicz tak jakby Stanek nie była rodem z Bytomia, a z Brna.
Stanek jest dziś upamiętniona w rodzinnym Bytomiu, ma skwer swojego imienia i to nie na jakimś osiedlu cztery godziny od centrum, a przed Bytomskim Centrum Kultury. Na tym samy skwerze odsłonięto w 2015 jej pomnik. Z jednej strony rzeźba nawiązuje do socrealizmu, z racji na okres peaku Karin Stanek, ale z drugiej strony nie ma się co oszukiwać, że bliżej jej do Maryli Rodowicz w czapce pilota RAF-u niż do Karin Stanek
Może Cię zainteresować:
Kasia Moś - Karin Stanek - płyta z nowymi aranżacjami królowej bigbitu
Może Cię zainteresować: