Zaczęło się w 2015 roku, podczas turnieju grup rekonstrukcyjnych w memoriale plutonowego Zdzisława „Lelona” Lelonkiewicza. To był pierwszy taki „retro futbol”, już w odpowiednich, przedwojennych strojach, choć jeszcze bez butów z „epoki”. Jako że sprawy w swoje ręce wzięli historyczni rekonstruktorzy, koniec końców wszystko musiało być dokładnie takie, jak przed 1939 rokiem. Przyszła więc pora i na odpowiednie buty. – Nieco przypadkiem, w Wojskowej Bibliotece Cyfrowej, trafiliśmy na dokumenty, jak je uszyć – mówi Piotr Marciniak, prezes Retro Ligi, która swoje rozgrywki zainaugurowała w 2019 roku.
„Trzewiki footbalowe” dają w kość
W Retro Lidze przedwojenne dokumenty, prasa czy inne materiały to absolutna podstawa. Bo na boisku musi być tak, jak kiedyś. – Z przedwojennych katalogów sportowych, dowiedzieliśmy się, jakie ceny, rozmiary i wagę miały piłki, którymi w tamtych latach grano w Polsce – wyjaśnia Piotr Marciniak. W Retro Lidze, tak jak przed wojną, stosowane są trzy rodzaje piłek: 12-łatowa, 18-łatowa i w literę „T”. „T-łata”, dodajmy, pochodzi z ligi angielskiej. Koszulki i spodenki też są dokładnie takie, jakie być powinny. Są też ochraniacze – nazywane przed wojną nagolennikami. Z zewnątrz pokryte skórą, a od wewnątrz rodzajem sukna czy tkaniny, a pod spodem powszywane były drewniane listewki, które amortyzowały uderzenia. I tu małe odstępstwo: – Postawiliśmy na plastikowe, bezpieczniejsze „amortyzatory” – wyjaśnia prezes Retro Ligi.
Zespoły grające w Retro Lidze zaopatruje jedna firma od butów, jedna od piłek, są też dwie firmy od strojów. Wszystko szyte zgodnie z przedwojenną dokumentacją. Buty do wygodnych nie należą. Trzeba uważać, bo „trzewiki footbalowe”, jak przeczytać można w przedwojennych materiałach, ze skórzanymi wkrętami sięgają za kostkę, są sztywne i powodują nawet… kontuzje. – Jeden z naszych zawodników zerwał więzadła i stracił rok gry w lidze okręgowej. Tak, te buty dają w kość – przyznaje Krystian Biedroń, kierownik Victorii Sosnowiec, jedynej drużyny z województwa śląskiego w Retro Lidze. Nic zatem dziwnego, że w rozgrywkach – wbrew przedwojennym przepisom – stosuje się zmiany powrotne, „hokejowe”. Co więcej, piłka nie jest impregnowana. Jak „nabierze” wody staje się twarda i ciężka. W czasie deszczu, albo gdy murawa jest mokra przy tak ciężkiej piłce zdarzają się różne rzeczy. – Jak raz chłopak do główki skoczył, to prawie zemdlał… – opowiada Piotr Marciniak.
Górnika nie będzie, a co z Ruchem?
Kluby pilnują się także, by nie przekraczać innych zasad: maksymalnie trzech zawodników do lat 20 w kadrze meczowej, a zawodnicy z klubów Retro Ligi nie mogą grać na co dzień w wyższej lidze niż w okręgówce. Twórcy rozgrywek podkreślają, że po wojnie rozgrywki bardzo się zmieniły, pojawiło się zawodowstwo, a Retro Liga ma być amatorska.
– To nasza liga niezwykłych dżentelmenów, ze „świętą” zasadą braku zawodowstwa – zaznacza Piotr Marciniak. W rozgrywkach mogą grać tylko te zespoły, które istniały przed 1939 rokiem. – Dlatego w naszej lidze nie będzie takich drużyn jak Pogoń Szczecin, Lechia Gdańsk czy Górnik Zabrze – wyjaśnia Piotr Marciniak. – Zachęcamy za to do rywalizacji istniejący Ruch Hajduki Wielkie, na razie jednak bez powodzenia. Chętnie przyjmiemy też do rozgrywek takie zespoły jak Legia, Wisła czy Cracovia.
Żeby grać w Retro Lidze trzeba poczuć „klimat” nie tylko samej gry, ale i historii. To trudne połączenie. – Często jest tak, że ktoś jest historykiem, ale nie czuje się piłkarzem, bądź na odwrót, dlatego tak trudno o nowe zespoły – wyjaśnia prezes Retro Ligi. Jak podkreśla, te rozgrywki to także, a może przede wszystkim, szukanie przedwojennych detali i przeróżnych „smaczków”. – Dlatego rozgrywamy tak mało meczów. Nie chcemy drugich „kartoflisk”, mamy inny zamysł i inną misję – historyczną. Zachęcamy ludzi do przychodzenia na stadiony w strojach z „epoki”, do organizowania wystaw o klubach, ale i o historii piłki nożnej – podkreśla Marciniak. – Sami wydajmy gazetki „z epoki”, są na meczach rozdawane za darmo. Na pierwszej stronie zamieszczamy to, co dzieje się w Retro Lidze, czasem także z przedwojennymi reklamami, na drugiej – współczesne historie i współczesne reklamy.
To jak z tym spalonym?
Na boiskach Retro Ligi obowiązują przedwojenne przepisy. Nie ma kartek, wyrzuty z autu są nieco inne, podobnie jak wznowienie gry ze środka. A bramkarze nie korzystają z rękawic. I jeszcze jedno: do 1924 roku grano na dwóch obrońców, z trzema pomocnikami i pięcioma graczami ofensywnymi. Od 1924 roku obowiązywał jednak nowy przepis o spalonym, który sprawił, że zaczęto inaczej budować zespoły – od obrony. A jak jest w Retro Lidze? Przed samym meczem, zespoły umawiają się, które przepisy będą tego dnia obowiązywać.
Dotychczasowi mistrzowie Retro Ligi to KS Lechja Lwów/Dzierżoniów (2019 i 2020), stworzona przez Grupę Rekonstrukcji Historycznej 58. Pułku Piechoty oraz Strzelec Białystok (2021 i 2022). Do walki włączyła się Victoria – w tym sezonie sosnowiczanie pokonali już między innymi WKS 42. Pułk Piechoty Białystok. Czeka ich jednak trudny, wyjazdowy mecz z dwukrotnym mistrzem, Strzelcem, a także wyjazd do Dzierżoniowa. – Mecze wyjazdowe to duży kłopot – przyznaje Krystian Biedroń, kierownik sosnowieckiego zespołu. – Nawet jak w kadrze jest 22 zawodników to często jest problem, żeby zebrać „jedenastkę” na wyjazd. Tak jest w każdym klubie. To też problem organizacyjny. Wynajęcie busa do Dzierżoniowa to ok. 3,5 tys. złotych.
A przed meczem: „Brunetki, blondynki”
Para butów kosztuje około 500 złotych, strój – kolejne kilkaset złotych. Do tego koszt wyjazdów. Ale trzeba sobie jakoś radzić. – Mamy kilku drobnych sponsorów, od których dostajemy na przykład wodę mineralną na mecz – wyjaśnia Krystian Biedroń. Średnia wieku zespołów grających w Retro Lidze jest dość wysoka. Podobnie jest w Victorii. W retro futbol w Sosnowcu bawią się lekarze, handlowcy, samochodowi dealerzy, pracownicy korporacji, bankowcy czy nauczyciele. To pasjonaci nie tylko piłki nożnej, ale historii narodzin futbolu w regionie.
Victoria zadebiutowała w rozgrywkach rok temu. Zespół grał wówczas na boisku klubu Zew z dzielnicy Kazimierz. – W tym roku z drużyną 10. Pułku Piechoty z Łowicza (prezesem tego klubu jest Piotr Marciniak – przyp. red.) udało na się zagrać na Stadionie Ludowym – podkreśla kierownik sosnowieckiego zespołu. Czy marzą o występie na nowym stadionie w Sosnowcu? – Nowy stadion jest super, byłem już na meczu, ale Ludowy jakoś bardziej pasuje do Retro Ligi – uśmiecha się Krystian Biedroń. Do Retro Ligi pasuje też Jan Kiepura: słynny tenor był zawodnikiem Victorii, nic więc dziwnego, że przed meczami w Sosnowcu usłyszeć można „Brunetki, blondynki”.
Wielki finał w październiku
Retro Liga ma swoje zasady. Każdy zespół rozgrywa siedem meczów w sezonie, trzy u siebie, trzy na wyjeździe i jeden na neutralnym terenie, gdzie rozgrywana jest finałowa kolejka. – Nie gramy w wakacje i w długie weekendy. Każdy ma swoje życie, rodziny, swoje obowiązki – wyjaśnia Marciniak. W tym roku finał zaplanowano na 7 października w Żarowie. Czy Victoria ma szansę na tytuł? Sosnowiczanie po trzech kolejkach są jedynym niepokonanym zespołem w rozgrywkach i prowadzą w tabeli z kompletem sześciu punktów.
– Przed nami trudne wyjazdy – podkreśla Krystian Biedroń. Teraz to rywale będą w lepszej sytuacji. Dość powiedzieć, że w domowych meczach zespołu z Dzierżoniowa gra Paweł Sibik, znany z gry w Odrze Wodzisław, który w 2002 roku pojechał z kadrą na mundial do Korei Południowej. – Nie poddajemy się jednak! – podkreśla kierownik sosnowieckiej drużyny.