Pożar na nielegalnym składowisku odpadów w Siemianowicach Śląskich wybuchł rano 10 maja 2024 r. Objął w sumie powierzchnię 6000 m2 składowiska w dzielnicy Michałkowice, przy ul. Wyzwolenia 2, na terenie dawnych zakładów „Fabud”. Płonęły pojemniki z rozpuszczalnikami i plastik - odpady przechowywane w dużych pojemnikach, tzw. DPPL-ach, oraz beczkach.
Strażacy pilnowali pogorzeliska w Siemianowicach Śląskich przez tydzień
Pożar wzbudził wielkie zaniepokojenie okolicznych mieszkańców. Wielki słup czarnego dymu był widoczny z daleka. Władze Siemianowic Śląskich apelowały o zamknięcie okien i nie wychodzenie na zewnątrz. Jednak w powietrzu na osiedlu znajdującym się w sąsiedztwie pożaru nie stwierdzono substancji zagrażających życiu i zdrowiu.
Niestety w trakcie pożaru doszło do przedostania się zanieczyszczeń do Rowu Michałkowickiego, a następnie do Brynicy i Przemszy. Od 10 maja trwały działania PSP i OSP w celu zmniejszenia ilości zanieczyszczeń w Rowie Michałkowickim i powstrzymania wycieku niebezpiecznych substancji do Brynicy. Wyniki badania próbek wody z Brynicy i Przemszy 14 maja wskazywały, że znacznie zmalał poziom zanieczyszczenia obu rzek. Śląski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny informował, że zanieczyszczenia, które spłynęły do rzeki Brynicy nie mają wpływu na jakość wody przeznaczonej do spożycia. Prewencyjnie ujęcia głębinowe znajdujące się najbliżej przebiegu koryta rzeki Brynicy zostały objęte rozszerzonym monitoringiem badań fizykochemicznych wody.
Zakończenie działań straży pożarnej
Tydzień po wybuchu pożaru, po południu w piątek 17 maja, straż pożarna ogłosiła zakończenie działań gaśniczych i zabezpieczających w obrębie składowiska odpadów i terenu przyległego. W sumie w działania było zaangażowanych ponad 600 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Miejsce zdarzenia przekazano policji.
Straż prowadziła też stały monitoring Rowu Michałkowickiego, rzek Brynicy i Czarnej Przemszy pod kątem spływu zanieczyszczonych wód pogaśniczych. Na Rowie Michałkowickim i rzece Brynica straż pożarna założyła zastawki ze słomy oraz rękawy sorpcyjne.
Tych działań straż na razie nie porzuciła. Na na rowie Michałkowickim i rzece Brynicy strażacy dalej dozorują i wymieniają zużyte rękawy sorpcyjne oraz słomę.
Zmiany w prawie są koniecznością
Anita Sowińska, wiceminister klimatu i środowiska, zapowiedziała zmiany prawne, które mają ułatwić zarówno zapobieganie powstawaniu nielegalnych składowisk niebezpiecznych odpadów, jak i ściganie przestępców składujących odpady. Prace nad ustawą trwają – propozycje zmian powinny być gotowe jesienią.
A zmiany są konieczne, tym bardziej, że gminy nie mają pieniędzy na usuwanie odpadów niebezpiecznych. Jak w raporcie w 2023 r. podkreślała Najwyższa Izba Kontroli, mimo wprowadzenia zakazu przywozu z zagranicy niebezpiecznych odpadów, objęcia przywozu odpadów Systemem Elektronicznej Notyfikacji Transportów, utworzenia w Inspektoratach Ochrony Środowiska odpowiednich struktur do walki z nielegalnym składowaniem odpadów niebezpiecznych czy w końcu zaostrzeniem kar za przestępstwa i wykroczenia przeciwko środowisku, liczba ujawnianych składowisk odpadów niebezpiecznych utrzymuje się na poziomie od kilkudziesięciu do ponad stu przypadków rocznie.
Usuwanie odpadów to gigantyczne koszty. Przykłady? W zeszłoroczny raporcie NIK czytamy: „W Częstochowie do usunięcia pozostawało ok. 932 Mg odpadów niebezpiecznych (cieczy i ciał stałych). W przygotowaniu był przetarg na usunięcie odpadów (szacowany koszt 50 mln zł); w Sosnowcu od 2019 r. pozostają nieusunięte odpady w dwóch lokalizacjach. W jednym do usunięcia było ok. 1000 pojemników mauzer oraz 200 beczek z odpadami chemicznymi (koszt usunięcia ok. 113 mln zł). Miasto bezskutecznie występowało do NFOŚiGW, WFOŚiGW oraz Ministra Klimatu i Środowiska o dofinansowanie usunięcia odpadów”.