Trzecia wersja wniosku wysłana do Brukseli. Uwzględnia wcześniejszą likwidację KWK Bobrek
Jest szansa, że wreszcie skończą się pytania o to, na jakiej podstawie Polska co roku dopłaca miliardy złotych do górnictwa (co bynajmniej nie jest równoznaczne z tym, że skończą się pytania o sens takiej „kroplówki”).
Polski rząd skierował do Komisji Europejskiej poprawiony wniosek o notyfikację górniczej umowy społecznej z maja 2021 roku. To właśnie w tym porozumieniu zapisano publiczne dofinansowanie redukcji wydobycia w kopalniach, co jednak wymaga zgody KE. Bez niej dotowane z budżetu państwa spółki wydobywcze mogłyby zostać zmuszone oddać te pieniądze (a tylko w tym roku będzie to 7 mld zł), co byłoby równoznaczne z ich natychmiastową upadłością. Minister Przemysłu Marzena Czarnecka od chwili objęcia stanowiska zapowiadała poprawkę wniosku notyfikacyjnego (z początku deklarowała, że nastąpi to do końca czerwca) i wygląda na to, że wreszcie się tego doczekaliśmy.
- Trzecia wersja wniosku notyfikacyjnego została złożona w ostatnich dniach - powiedziała na krótkim briefingu po poniedziałkowym spotkaniu ze związkowcami w Katowicach minister Czarnecka.
Jak wyjaśniła ministra Czarnecka, podstawą zaktualizowanego wniosku jest umowa społeczna z maja 2021 r.; z jednym wyjątkiem tj. nowa wersja wniosku uwzględnia wcześniejszą likwidację kopalni „Bobrek” w Bytomiu (pierwotnie zapisano, że będzie fedrować do roku 2040).
Kiedy
można liczyć na „przyklepanie” przez KE pomocy publicznej dla
polskiego górnictwa? Tego na razie nie wiadomo. 4
listopada mają
odbyć się
przesłuchania kandydatów
na
nowych komisarzy UE, od grudnia lub stycznia powinni
oni objąć swoje
stanowiska
i
wtedy
faktyczne rozpoczną się rozmowy notyfikacyjne. Ministra Czarnecka ma jednak nadzieję, że być może uda się uzyskać
preliminary
decision (decyzję wstępną)
ze
względu na to, że unijni urzędnicy dobrze znają temat polskiej
pomocy dla górnictwa.
„Sympatycznie, ale mało konkretnie”. Minister nie przekonała związkowców
Zdaniem związkowców potwierdzenie złożenia wniosku o notyfikację górniczej umowy społecznej było jedynym konkretem, jaki usłyszeli w trakcie spotkania z przedstawicielami rządu (poza Ministrą Przemysłu udział wzięli w nim: wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska, Główny Geolog Kraju oraz urzędnicy z resortu aktywów państwowych)
- Było sympatycznie, ale mało konkretnie. Minister Zielińska mówiła, że ponad 520 mld zł będzie przeznaczone na transformację, ale nie była w stanie powiedzieć ile z tych pieniędzy zostanie w polskiej gospodarce, ile będzie na projekty związane ze Śląskiem i energetyką konwencjonalną. Nie usłyszeliśmy, czy technologia CCS będzie realizowana w kontekście przemysłu ciężkiego. Za dużo jest niewiadomych – mówił Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-zagłębiowskiej Solidarności.
- W 2023 r. wicepremier Sasin mówił, że umowę społeczną realizuje, a wszyscy wiedzieli, że tak nie jest. Dzisiaj jest bardzo podobna sytuacja – w zdecydowanej większości ta umowa nie jest realizowana. Mapy drogowe dotyczące inwestycji? Wszystkie poprzednie rządy też mówiły o mapach drogowych – ocenił Kolorz, nawiązując do zapisanych w umowie społecznej inwestycji w technologie węglowe (m.in. budowie instalacji do zgazowania węgla i wychwytywania dwutlenku węgla, czy instalacji do produkcji niskoemisyjnego paliwa węglowego, które będą mogły wykorzystywać gospodarstwa domowe).
Jak można się było spodziewać, w trakcie spotkania pojawił się wątek Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu do roku 2030. Dokument ten, skierowany właśnie do konsultacji publicznych przez MKiŚ, zakłada dwa scenariusze zapotrzebowania na węgiel: w jednym ma ono spaść na koniec dekady do 30 mln ton, w drugim do zaledwie 22,5 mln ton. Minister Czarnecka przekonuje, że scenariusz bardziej zachowawczy KPEiK jest zbieżne z danymi dla górniczej umowy społecznej (także prezes Polskiej Grupy Górniczej kilka dni temu przekonywał, że te liczby go nie zaskakują i prognozy spółki są mniej więcej „w połowie między scenariuszem ambitnym, a scenariuszem racjonalnym”). Związkowcy są jednak przekonani, że rząd będzie forsował bardziej radykalny scenariusz, a to oznaczać będzie konieczność rewizji wskaźników dotyczących wydobycia w polskich kopalniach.
Może Cię zainteresować: