A tak! Prekursorami w tej dziedzinie okazują się dwaj spośród ojców górnośląskiej industrializacji - Johann Friedrich Wedding i John Baildon. Zaś z całą sprawą miał też coś wspólnego sam Friedrich Wilhelm von Reden, z tym że w tym akurat wypadku zapisał się on w historii jako hamulcowy postępu. Ale - cytując klasyka - nie uprzedzajmy faktów.
Rewolucyjny projekt Königshütte
Zacznijmy za to od tego, czym jest modernizm. W tym celu zacytujemy innego klasyka , a raczej klasyczkę tematu (Irma Kozina, "O stylach w katowickiej architekturze międzywojennej"), w "Modernizmy. Architektura nowoczesności w II Rzeczypospolitej" t.2, red. Andrzej Szczerski):
Zarówno budowle jak i teoretyczne wypowiedzi katowickich architektów dowodzą, że śląscy twórcy pojmowali modernizm jako otwartą na nowoczesność postawę wobec rzeczywistości, zakładającą z jednej strony preferowanie nowoczesnych konstrukcji, z drugiej zaś racjonalne wykorzystanie odpowiednich materiałów oraz dbałość o każdy szczegół mogący się przyczynić do prawidłowego funkcjonowania wznoszonych obiektów. Niektórzy architekci preferowali przy tym estetykę minimalizmu, inni natomiast uważali, że funkcjonalizm bezpośrednio zaspokaja estetyczne potrzeby klientów.
Każde, ale to dosłownie każde z tych wymagań spełniało wielkie dzieło Weddinga i Baildona - Königshütte.
Minimalizm, asceza, czysty funkcjonalizm - oto co musiało kierować Johannem Friedrichem Weddingiem, gdy projektował Hutę Królewską. Naturalnie minimalizm w tym sensie, by nie tworzyć niczego zbytecznego, bo projekt w rozumieniu skali był monumentalny, futurystyczny i rewolucyjny. To było tak, jakby dziś pośrodku naszego postindustrialnego, lecz swojskiego przecież krajobrazu wyrosły nagle jakieś niebotyczne konstrukcje gigantycznej bazy Obcych z kosmosu. Jednak nie chodziło wyłącznie o skalę. To była także rewolucja w zakresie formy. Był rok 1797. W Europie coraz goręcej rozpalały się nie tylko hutnicze piece, ale i płomień rewolucji francuskiej. Ledwo kilkanaście lat wcześniej odeszło do historii wysmakowane rokoko, dopalał się pompatyczny klasycyzm, zastąpiony na piedestale przez historyzm. Wśród stylów tego ostatniego najśmielej poczynał sobie neogotyk, nadając ton budownictwu także w Prusach.
Będzie pan zadowolony, Herr Graf
Tymczasem w Königshütte - cytując prof. Irmę Kozinę - (...) zrezygnowali z dekoracyjnych motywów w fasadach i ograniczyli się do operowania bryłą. Ta ostatnią zorganizowali jako symetryczny układ dwóch wież ładowniczych, które przystawili do pary wielkich pieców, umiejscawiając pomiędzy nimi odlewnię żelaza.
I tyle! To było tak proste, tak rewolucyjne (a słowo rewolucja w tych latach nie najlepiej kojarzyło się w Prusach), że inwestor, czyli hrabia Friedrich Wilhelm von Reden... złapał się za głowę. Historia nie zanotowała, czy następnie zaklął szpetnie, czy też roześmiał się jak z dobrego żartu. W każdym razie kazał zmienić.
Cóż było począć. Przerobili. Na szczęście z głową. Główne założenie projektu zachowano, jego trzon przetrwał, tyle że zamaskowany neogotyckim detalem. Ale harmonijne połączenie funkcji i formy (cecha uznawana za wyróżnik funkcjonalistycznego modernizmu) w projekcie Huty Królewskiej i tak przeszło do historii architektury. Warto pamiętać, że nasza śląska Königshütte była pionierem także w tej dziedzinie.
Może Cię zainteresować:
Kiedyś budowaliśmy na Śląsku Titaniki. Architektura okrętowa dumą Śląska!
Może Cię zainteresować: