Na stragan pełen niecodziennych i przyciągających oczy wyrobów natykamy się podczas tegorocznego jarmarku wielkanocnego w Będzinie. 13 kwietnia 2025 roku trafia się przepiękna pogoda, idealna na takie wydarzenie. Tej wiosny zorganizowano je w nowym miejscu, czyli w pałacowym ogrodzie Mieroszewskich w Gzichowie. Muzyka jest niestety mało stosowna, ale gdy udaje nam się w końcu przestać na nią zwracać uwagę, zaczyna być bardzo przyjemnie. To naprawdę świetne wydarzenie.

Koszyk na święconkę z „papierowej wikliny”?
Koło stoiska stoi jego gospodyni wraz z mężem. Oboje już zakończyli aktywność zawodową i cieszą się zasłużonym odpoczynkiem czasu emerytury. Eksponaty na straganie to dzieło pani Elżbiety. Wykonuje je własnoręcznie od etapu „produkcji wikliny”, przez wyplatanie przedmiotów, po ich wykończenie i zdobienie. Mąż jej towarzyszy i pomaga przy takich okazjach jak jarmark. Udaje się nam namówić ją na krótką rozmowę.
Czym
różni się wyplatanie z wikliny tradycyjnej a tej „papierowej”?
Sama
technika plecenia jest bardzo podobna. Największa różnica jest na
etapie wcześniejszym. „Wiklinę papierową” trzeba najpierw
wyprodukować, co jest ogromnie czasochłonne. Proszę tylko
zobaczyć, ile takich „witek” zużyte jest na jeden gotowy wyrób.
Każda z nich to papierowa rurka, a takich trzeba wytworzyć najpierw
dużą liczbę, zanim zacznie się wyplatać.
Materiał
wydaje się być delikatniejszy…
Tak,
łatwiej taką „papierową witkę” potargać czy zniszczyć w
inny sposób podczas pracy, niż cienką gałązkę wikliny
tradycyjnej. Ale kiedy przychodzi wprawa, to już nie stanowi
problemu.

A
dlaczego stare gazety, a nie na przykład papier do drukarek?
Z
dwóch powodów. Bo stare gazety są, nie trzeba ich kupować – to
raz. A dwa – nie jest to materiał sztywny, jak kartka, łatwiej
się daje z nim pracować. Zresztą różne gazety są drukowane na
różnym papierze, można uzyskać materiał o różnych
właściwościach. Papier śniadaniowy też się do tego nadaje,
zwłaszcza kiedy potrzebny jest materiał niezadrukowany, jednolity,
biały.
Jak
jest z trwałością takich wyrobów?
Jeśli
jest dobrze zabezpieczony, to jest trwały. Można zaimpregnować
chemicznie. Ja lakieruję – to nie tylko zabezpiecza materiał, ale
też nadaje końcowym wyrobom sztywności.

To
wszystko wygląda na bardzo czasochłonne zajęcie.
Tak,
każdy etap jest czasochłonny. Dodatkowo pomiędzy nimi trzeba
zachować przerwy. Na przykład zdobi się dopiero, kiedy
zabezpieczająca warstwa lakieru jest dobrze wyschnięta i
utwardzona.
Czy
da się na tym dobrze zarobić? Kupują to ludzie?
W
ogóle się nie da! Gdyby patrzeć na to w ten sposób, to wyłącznie
się traci. Mnóstwo czasu, za który nikt nie zapłaci. Trochę się
sprzedaje, cena nie może być większa, niż jest, bo by nikt nie
kupował.

Wiec
dlaczego pani to robi?
Dlaczego
sprzedaję? Bo mam za dużo w domu! Jak narobię przez cały rok, to
już nie mam tego gdzie trzymać. Mieszkamy w Sosnowcu, więc jeśli
jest jakiś jarmark w okolicy, jak ten, wówczas się wystawiam.
Sprzedaję trochę i robi się miejsce i mogę robić następne.
Czy
to teraz pani główne zajęcie?
Nie,
jak robi się ciepło, to zajmuję się głównie ogródkiem. A
wyplataniem wtedy, kiedy jest chłodniej. Bardzo to lubię, ciągle
wymyślam coś nowego, nowe wzory do ozdabiania. Tworzenie
sprawia mi przyjemność.

A
taki koszyk na święconkę sprawdza się? Jest znacznie lżejszy niż tradycyjny.
Oczywiście.
Bez problemu uniesie całą zawartość. Ale jest delikatniejszy,
więc nie można go tak bardzo ściskać.

Jak wyplata się koszyki z „papierowej wikliny”?
Wyplatanie z „papierowej wikliny” to technika plastyczna i rękodzielnicza, która jest podobna do tradycyjnego wikliniarstwa. Podstawową różnicą jest przygotowanie materiału, który będzie używany. Trzcinowe witki, które używane są w technice tradycyjnej, są zastąpione przez papierowe rurki. Trzeba je najpierw przygotować poprzez pocięcie materiału (gazety, papier śniadaniowy, tektura, bibuła itd.) w paski, a następnie zrolowanie ich wokół formy. Tę najczęściej stanowią patyczki, na przykład do szaszłyków. Po zwinięciu patyczek się usuwa, a końcówki tak powstałej, papierowej rurki, najczęściej skleja, by się nie rozwijały. Tak przygotowaną rurkę można poddać dalszym zabiegom uplastyczniającym.
Gdy materiał jest już gotowy, można przystąpić do wyplatania, które podobne jest do tradycyjnej techniki. Trzeba pamiętać jednak, że „papierowa wiklina” jest łatwiejsza do uszkodzenia i jednocześnie mniej śliska niż wiklina tradycyjna, dlatego proces jest nieco powolniejszy.
Materiał dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Za treści zawarte w materiale dofinansowanym ze środków WFOŚiGW w Katowicach odpowiedzialność ponosi Redakcja.