Inspiracją do tego felietonu był tekst Zbyszka Rokity pt. Słoń a sprawa śląska. Rokita wskazywał, że jeśli się uprzeć, to większość książek jakie powstały, napisano o Śląsku. I najciekawsze są właśnie te, które opowiadają o nas pośrednio, odsłaniając uniwersalne mechanizmy kulturowe. Rokita wspomniał między innymi o Powojniu Tonego Judta oraz Skrawionych Ziemiach Timothego Snydera, które opisują historię i mentalność Europy po II wojnie. Zacząłem się zastawiać: a gdyby przygotować krótki przewodnik po dziełach kultury (i nauki), w których można odnaleźć odbicia Śląska lub które tłumaczą jego istotę? Poniższa lista obejmuje dziewięć pozycji i łącznie 23 dzieła. Kolejność chronologiczna względem czasu akcji dzieł.
Odbicie pierwsze: średniowieczny Śląsk
Zaczynamy od rynku gier wideo i nie od byle jakiego dzieła, bo mowa o tytule, który zdobył ogromne uznanie w branży ostatnich lat - grze „Kingdom Come: Deliverance” z 2018 roku, za której scenariusz i reżyserię odpowiada Daniel Vavra. Akcja gry rozgrywa się w 1403 roku na terenie Królestwa Czeskiego. Wcielamy się w postać Henryka, syna kowala, który pragnie pomścić śmierć swoich rodziców. Tłem wydarzeń jest najazd króla węgierskiego Zygmunta Luksemburczyka, który, po uwięzieniu króla Czech Wacława IV (a prywatnie swojego przyrodniego brata), pragnie podporządkować sobie Kraje Korony Czeskiej i stać się jednym z najpotężniejszych monarchów Europy.
Mimo że podczas gry (przynajmniej jak dotąd) Śląsk pojawia się jedynie pobieżnie, gra Vavry stanowi chyba najlepszy możliwy sposób, aby zobaczyć, jak mógł wyglądać Śląsk u zarania XV wieku. W końcu Henryk, syn kowala, żył w tej samej Koronie co chłop Pierdziwoł z Radzionkowa (nie żartuję, tak nazywał się jeden z chłopów pojawiających się w urbarzach ziemskich), a twórcom gry przyświecał cel zachowania realizmu na każdym możliwym poziomie. Szczególnie imponujące jest wierne oddanie flory, fauny i urbanistyki XV-wiecznych Czech, co zostało docenione zarówno przez czeskich, jak i światowych mediewistów. Nie ma póki co lepszego i bardziej immersyjnego doświadczenia średniowiecznego Śląska.
Odbicie drugie: magnat i przemysłowy rozkwit
Przeskakujemy o około 300 a być może nawet 400 lat, do czasów, gdy industrializacja całkowicie zmieniała oblicze świata. Film Paula Thomasa Andersona „There Will Be Blood” ("Aż poleje się krew") z 2007 roku, będący adaptacją powieści „Oil!” z 1927 roku, to dzieło, które przedstawia początki przemysłu naftowego w Nowym Meksyku.
Film ten, według wielu, to niekwestionowane arcydzieło, lecz nas interesuje, ile elementów Śląska można w nim odnaleźć. Ano sporo. Jeśli chcecie zobaczyć jak wyglądało zakładanie kopalń od zera i jak właściciele pojedynczych szybów stawali się magnatami, koniecznie obejrzyjcie ten film. Znajdziecie w nim ślady gorączki srebra z Tarnowskich Gór oraz elementy związane z wielkimi zakładami Carla Godulli czy Huberta von Tiele-Winklera. Ukazanie przemysłu od strony bezdusznego kapitału, który traktuje życie innych z lekceważeniem i nie waha się wyrządzać szkód w naturze, może być impulsem do innego spojrzenia na śląski przemysł.
Odbicie trzecie: Tkocze
Była gra, był film, czas więc na… musical. I to nie byle jaki, bo Les Miserables na postawie powieści Victora Hugo (jak pamiętamy z „Ziemi Obiecanej” - autora „Ogniem i Mieczem”). A co mają wspólnego Jean Valjean i Fantine z Górnym Śląskiem? Raczej niewiele, jeśli mówimy o pierwowzorze literackim, jednak muzyczna wariacja przybliża nam Śląsk.
Powieść przedstawia panoramę społeczeństwa Francji w latach 1815–1832, podczas gdy wersja musicalowa, z oczywistych powodów, ogranicza liczbę wątków. „Nędznicy” stają się więc opowieścią o niesprawiedliwości i buncie ludzi, którzy mają dość opresji, co zaczyna korespondować z buntem tkaczy śląskich z Gór Sowich, który miał miejsce w 1844 roku.
Słuchając muzyki z „Nędzników” (swoją drogą, stanowczo odradzam adaptację z Hugh Jackmanem, lecz polecam wykonanie polskiej grupy Accantus, które bywa lepsze od oryginału), miałem cały czas w głowie, że aż prosi się o podobny musical oparty na dramacie Hauptmana. Zresztą, tekst tak przepełniony patosem i podkreśleniem niedoli idealnie rezonowałby z gatunkiem musicalowym, w którym przecież chodzi o egzaltowane przeżywanie emocji oraz ich wyrażanie poprzez śpiew. Nie ma też bardziej filmowego przedstawienia oporu niż za pomocą muzyki i śpiewu. Wyobraźcie sobie, jak tkacze zaczęliby nucić: „Niechaj jeden rytm serca zagra, niczym werbel w piersi, a lepsze jutro zbudzi się, kiedy wstanie świt!”
Odbicie czwarte: Belle Epoque
Wracamy do świata filmu, tym razem do produkcji przedstawiającej realia progu I wojny światowej. Mowa o „Białej Wstążce” Michaela Heneke z 2009 roku, której akcja toczy się we fikcyjnej wsi Eichwald, położonej gdzieś na północno-wschodnim Połabiu. Film stanowi panoramę społeczeństwa Cesarstwa Niemieckiego i opowiada historię, która (niestety) wydarzyła się wielokrotnie także na Górnym Śląsku. „Biała Wstążka” to także jedno z najstaranniej oddanych portretów minionej epoki, jakie widziałem. Mowa tu zarówno o sposobie kreacji postaci (ich mentalności i poglądach), całości fabuły, jak i o pracy scenografów – od błotnistej drogi szutrowej, poprzez autentyczne rekwizyty, aż po pracującą w polu lokomobilę. Film ten przecina się z Górnym Śląskiem na każdy możliwy sposób i na razie stanowi najbliższy realiom portret naszego hajmatu z roku 1913. To też najostrzejsze odbicie na tej liście.
Odbicie piąte: Wielokulturowy region
Nadszedł czas na zmianę medium, przechodzimy do literatury (która pozostanie z nami na dłużej) i to na nie byle jaką. Mamy do czynienia z reportażami zmarłego w tym roku Martina Pollacka, a konkretnie z dwoma tytułami: „Cesarz Ameryki” oraz „Śmierć w Bunkrze. Opowieść o moim Ojcu”.
Pierwszy reportaż koncentruje się na emigracji z Galicji do Stanów Zjednoczonych na przełomie XIX i XX wieku, drugi opowiada historię dojścia nazistów do władzy w Austrii, zaczynającą się u progu I wojny światowej w Styrii. Tam, gdzie „Biała Wstążka” ukazuje realia życia i mentalność ludzi, Pollack dostrzega przede wszystkim współistnienie wielu kultur. Napięcia między słowiańskością a niemieckością w Styrii i Galicji przybliżają nam społeczeństwo Górnego Śląska. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie aspekty są zgodne, gdyż różnic jest wiele, ale pewne mechanizmy są uniwersalne dla pograniczy i wielostyków. A im bardziej klarowne są te uniwersalne mechanizmy, tym lepiej rozumiemy, czym naprawdę wyróżnia się Śląsk.
Odbicie szóste: I wojna światowa
Kolejna książka, tym razem należąca do światowej półki literatury: „Na zachodzie bez zmian” Ericha Marii Remarque'a, którą można rozszerzyć o adaptację filmową z 2022 roku oraz o inną książkę Remarque'a, stanowiącą niejako epilog dla „Na zachodzie”, mianowicie „Wroga”.
Górnoślązacy podczas Wielkiej Wojny w przeważającej większości służyli na froncie zachodnim, co sprawia, że doświadczenie Westfrontu jest powszechnie obecne w pamięci Górnego Śląska. Służba wojskowa, a zwłaszcza pobyt na froncie, nie należy do doświadczeń, którymi weterani najchętniej się dzielą. Lektury Remarque'a nie są najłatwiejsze – bywają bardzo dosadne, ale stanowią istotny element budowania obrazu historii. Wiedząc, co przeżyli nasi pradziadkowie w okopach, łatwiej nam spojrzeć na to, co działo się zaraz po wojnie.
Odbicie siódme: powstania śląskie
Idziemy z historią naprzód i wkraczamy w lata 1919–1921. Tym razem konflikt przedstawiany będzie w sposób egzotyczny i różnorodny, bowiem o nim opowiadają… Włosi i Koreańczycy. Ci pierwsi robią to za pośrednictwem tzw. zapata westernów, czyli podgatunku westernu liczącego sobie zaledwie 32 filmy, których akcja rozgrywa się podczas rewolucji meksykańskiej w latach 1910–1920. Koreańczycy podejmują temat poprzez wojnę koreańską z lat 1950–1953, ukazaną w filmie „Braterstwo Broni” z 2004 roku w reżyserii Kang Je-gyu.
Dla Włochów, którzy w Hiszpanii kręcili filmy o rewolucji meksykańskiej (wiem, to dość dziwne połączenie), najważniejsze było ukazanie odcieni szarości konfliktu i przekazanie, jak tego typu wojny przyciągają najgorszych najemników z całego świata. Tam nie ma miejsca na czarno-białe myślenie o konflikcie – przede wszystkim jest to historia eskalacji przemocy, która nie ma narodowości i racji.
„Braterstwo Broni” to z kolei opowieść o tym, jak dwaj bracia stają naprzeciw siebie w wojnie koreańskiej. Film zaczyna się od ukazania napięć politycznych z perspektywy jednej rodziny (która ma bardzo niejednorodny stosunek do zbliżającej się wojny), a kończy się sceną, w której polityka doprowadza do bezpośredniego starcia między braćmi. Przyznam szczerze: patrząc na perypetie rodziny Lee Jin, miałem w głowie obrazy przypominające wydarzenia, które dotknęły moją własną rodzinę sto lat temu.
Odbicie ósme: nazizm
Lata 30. i 40. zasługują na aż trzy odbicia, ponieważ bez nich trudno dokładnie zrozumieć II wojnę światową. Pierwsze dwa to książki autorstwa psychologa społecznego Haralda Welzera –„Sprawcy” oraz „Żołnierze. Protokoły walki i umierania”. Obie książki są analizą społeczeństwa III Rzeszy oraz rozprawiają się z wieloma mitami dotyczącymi ustroju totalitarnego.
Pierwsza książka tłumaczy przede wszystkim, co musi się wydarzyć, by kochający syn lub mąż mógł przemienić się w osobę zdolną skrzywdzić niewinnego. Druga z kolei odnosi się do mentalności żołnierzy Wehrmachtu oraz ich postrzegania świata. To chyba jeszcze trudniejsza lektura, ale uważam, że jest obowiązkowa dla każdego Ślązaka. Z mitem rycerskiego Wehrmachtu trzeba się rozstać.
Ostatnią pozycją z polecanych lektur jest „Zapomniany żołnierz” autorstwa Guya Sajera, czyli fabularyzowane wspomnienia Alzatczyka, który trawia na Ostfront. To idealne uzupełnienie prac naukowych Welzera, bo Gajer to taki wasz opa, który nie ma w sobie za grosz autocenzury.
Odbicie dziewiąte: upadek przemysłu
Kończymy naszą podróż, przenosząc się ponad 40 lat, wracając przy okazji do filmów. Tym razem omawiamy dwa konkretne tytuły, oba z 1996 roku, z Evanem McGregorem w roli głównej. Pierwszy z nich to „Trainspotting” w reżyserii Danny'ego Boyle'a, a drugi „Brassed Off” w reżyserii Marka Hermana. „Trainspotting” opowiada historię grupy młodych mężczyzn zmagających się z uzależnieniem od narkotyków i kryzysem egzystencjalnym, przy okazji dzieląc się trafnymi uwagami na temat kolonializmu, w tym przypadku brytyjskiego wobec Szkotów.
Akcja drugiego filmu rozgrywa się w górniczym miasteczku w zachodniej Anglii, które zmaga się z restrukturyzacją górnictwa oraz likwidacją zakładu pracy. Śledzimy historię z perspektywy orkiestry górniczej, która stara się przetrwać w zmieniających się czasach. Mimo że film jest ciepłą komedią, której klimat oscyluje gdzieś pomiędzy „Footloose” a „Bożym ciałem” Jana Komasy, w bardzo ciekawy sposób porusza problemy obecne na Górnym Śląsku od ostatnich 30 lat. Zresztą ostatnio nasiliła się dyskusja na temat przyszłości orkiestr górniczych, zwłaszcza w kontekście otwarcia lokalu McDonald’s w Katowicach, które uświetniła taka orkiestra. I właśnie o tym, jak zachować tradycję w nowoczesnym świecie, opowiada „Brassed Off”, które razem z „Trainspottingiem” odbija brytyjski Górny Śląsk.
Śląsków jest wiele. Możemy je odnaleźć w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Alzacji, Korei, Włoszech czy Meksyku. Jeśli wystarczająco dokładnie przyjrzymy się wzorcom, to Śląsk znajdziemy wszędzie. A im więcej punktów przecięcia dostrzeżemy, tym lepiej zrozumiemy, czym naprawdę jest Śląsk.

Może Cię zainteresować: