Krystyna, studentka UŚ z Ukrainy, jest wolontariuszką na dworcu PKP w Katowicach: Nie mogłabym teraz siedzieć w domu.

Jedną z dziesiątek wolontariuszek na dworcu PKP w Katowicach, który stał się głównym centrum przesiadkowym w regionie dla uchodźców z Ukrainy, jest Krystyna. Pochodzi z Ukrainy, w Polsce studiuje.

Katarzyna Pachelska
Krystyna wolontariuszka z Ukrainy

Wielu wolontariuszy pomaga na dworcu PKP w Katowicach. To miejsce stało się centrum przesiadkowym dla uchodźców z Ukrainy, którzy przyjeżdżają tu pociągami - głównie z Przemyśla lub ze Sławkowa i Olkusza, i albo czekają na transport do miejsc zakwaterowania na terenie woj. śląskiego, albo na pociąg, który zawiezie ich dalej, nawet za granicę - do Berlina, Pragi czy Wiednia.

Tłumacze na ukraiński czy rosyjski na wagę złota

Nierzadko uchodźcy, głównie kobiety z dziećmi, spędzają na katowickim dworcu długie godziny w oczekiwaniu na przesiadkę.

Zobacz, jak wygląda sytuacja na dworcu PKP w Katowicach: Rodziny z Ukrainy koczują na dworcu PKP w Katowicach w złych warunkach, mimo że wolontariusze robią co mogą

- Jestem tłumaczką, pomagam osobom z Ukrainy we wszystkim, z czym mogą mieć problemy - opowiada Krystyna, wolontariuszka, którą 9 marca spotkaliśmy w hali głównej dworca. - Odpowiadam na pytania o zakwaterowanie, podróż, pokazuję, w jaką stronę iść, gdzie są perony, z których odjeżdża ich pociąg. Albo chodzę wśród uchodźców i gdy widzę osobę, która może wymagać pomocy, podchodzę do niej i pytam, co mogę zrobić - dodaje.

"Nie mogłabym teraz siedzieć w domu" - mówi Krystyna

Krystyna jest Ukrainką, studiującą w Polsce na studiach magisterskich - na Międzynarodowych Studiach Polskich na Uniwersytecie Śląskim. Mówi bardzo dobrze po polsku.

- Zgłosiłam się do pomocy na dworcu PKP, bo nie mogłabym teraz siedzieć w domu, patrzeć na to, co się dzieje na Ukrainie. Staram się pomagać jak mogę, pełniąc funkcję tłumacza tutaj, ale też dla różnych innych instytucji, które takiej osoby potrzebują. W Radiu Katowice, w fundacji tworzyłam stronę po ukraińsku, w Wyższej Szkole Bankowej czy Uniwersytecie Śląskim, w ASP. Bardzo brakuje teraz osób, które mówią po ukraińsku i po polsku, albo chociażby po rosyjsku i po polsku, bo większość Ukraińców zna rosyjski. Na przykład mój znajomy Białorusin, który zna rosyjski i polski, przychodzi tu na dworzec, by pomagać - mówi Krystyna.

- Tu na dworcu bardzo duży tłum ludzi jest wtedy, gdy przyjeżdża pociąg z Przemyśla. Wtedy musimy się sprężać, by pomóc tym ludziom. A nieraz pociągi są spóźnione, ostatnio w sobotę jeden z nich aż o 5 godzin - tłumaczy.

Naszą rozmowę przerywa prośba ukraińskiej rodziny. Poszukują peronu numer 4, skąd odjeżdża pociąg do Zabrza. Krysia szybko i sprawnie tłumaczy im po ukraińsku, jak dojść do tego peronu.

- Moja rodzina jest teraz w zachodniej Ukrainie, tam jest dość spokojnie teraz - mówi Krystyna. - Tylko na początku wojny, 24 lutego, były bombardowane wioski i lotnisko w Iwano-Frankowsku - dodaje.

Śmiertelne zatrucie denaturatem

Może Cię zainteresować:

Kłótnia dyrektora i rzeczniczki śląskiego pogotowia skończyła się w prokuraturze

Autor: Patryk Osadnik

10/03/2022

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon