Jak niepowszechnie wiadomo nasze rozgrywki ligowe mają dłuższą tradycję od tych niemieckich i w przeciwieństwie do Bundesligi sięgają okresu przedwojennego. Był rok 1927. Henryk Reyman z Wisły Kraków zrobił niepobity do dziś rekord zdobytych bramek w lidze. I to w pierwszym roku rozgrywek! Napastnik „Białej Gwiazdy” zdobył ich aż 37! Nikt się już potem do tego wyczynu nie zbliżył.
Niemiecki mistrz Polski? To raczej nie przejdzie
Sezon był wyjątkowy, a kluczowe bramki Reyman zdobył w Katowicach w atmosferze wielkiego skandalu. No właśnie. Zdobył, czy nie zdobył, bo ostatecznie przyznano walkowera? Cóż więc z bramkami? Liczą się, czy nie?
Mecz podobno „wydrukowano”, bo nie wypadało, by pierwszym ligowym mistrzem Polski został klub mniejszości niemieckiej. Tak jak nie wypada, by najlepszym strzelcem ligi niemieckiej był… No nawet, niech by był, gdyby się chociaż nazywał np. Reyman, albo Pohl, tu... Lewandowski. Z drugiej strony przynajmniej łatwe to do wymówienia, a nie np. Błaszczykowski czy Piszczek! My sobie w 1927 roku jakoś z problem poradziliśmy, a oni...
Dotąd mistrzostwa odbywały się systemem pucharowym, z czego 4 razy zwyciężyła Pogoń Lwów, a raz Cracovia. Był to czas wstępny, kiedy do rozgrywek zapraszano tylko nieliczne kluby i faktycznie uczestniczyło w nich różnie, w zależności od roku – od 5 do 9 klubów. Łatwo można policzyć, że meczów było niewiele i tym samym nie mogły budzić aż tak wielkiego zainteresowania.
Tym razem miała to być liga. Zgłosiło się 14 klubów, w tym dwa z Górnego Śląska – polski Ruch Hajduki Wielkie (później Chorzów) oraz FC Katowice, klub mniejszości niemieckiej. Ciekawostką jest, że choć mniejszości narodowych w II Rzeczpospolitej było bardzo wiele (Polaków było niespełna 70 proc.) – największą z nich stanowili Ukraińcy – 14 proc, potem Żydzi – ok. 8 proc., Białorusini i Niemcy po niecałe 4 proc., to tylko Niemcom na Górnym Śląsku i Żydom we Lwowie (Hasmonea) udało się stworzyć własne kluby, które brały udział w rozgrywkach.
Katowice: 25 tysięcy widzów na meczu o tytuł
W tym czasie, po drugiej stronie granicy rozgrywano mistrzostwa Niemiec systemem pucharowym, bo Bundesliga powstała dopiero po wojnie. Oczywiście, działały tam polskie kluby mniejszościowe, ale bez większych sukcesów sportowych. Tymczasem kluby niemieckie liczyły się w rozgrywkach – Preußen Hindenburg (dziś Zabrze) dostał się w 1929 roku do rozgrywek centralnych i odpadł w nich dopiero z Hertą Berlin, a także Beuthen 09 z Bytomia, podobny sukces odniósł w 1930, także odpadając z walki o tytuł z późniejszym mistrzem Niemiec z tamtego roku – Hertą Berlin.
Tymczasem rozgrywki w Polsce okazały się zupełnie niespodziewane. Po pierwsze, ligowe mistrzostwo Polski pewnie zmierzał klub z Katowic, a zatem pierwszym ligowym mistrzem Polski miał zostać klub niemiecki! Kluczowym meczem było spotkanie, które miało się odbyć w Katowicach pomiędzy FC Katowice, a Wisłą Kraków grającą wówczas z fenomenalnym Henrykiem Reymanem, późniejszym patronem stadionu Wisły.
Zainteresowanie było ogromne. Z Krakowa pociągami miało przyjechać ok. 3 tys. widzów. Każdy chciał zdobyć bilet. Klub z Katowic królował na polskim Górnym Śląsku. Pokonał Ruch u siebie aż 7:0, a na wyjeździe 2:0.
Na stadionie zjawiło się ponad 25 tys. ludzi. Zarówno obiekt, jak i transport były zupełnie do tego nieprzygotowane. Zdecydowaną większość widowni stanowili kibicie klubu z Katowic, głównie mniejszość niemiecka. Przybyło jednak wielu ciekawskich miłośników piłki nożnej z Górnego Śląska o zdecydowanie propolskiej orientacji. Piłka nożna była nie tylko spektaklem sportowym, ale także ważnym elementem propagandy. Wszyscy pamiętali, jak w okresie plebiscytu w Bytomiu odbył się mecz miejscowego klubu z Pogonią Lwów, zakończony sukcesem gości. Wtedy organizatorom zależało, by zgromadzić na widowni ludność propolską.
Stronniczy sędzia? No, cóż… Skandalu być nie mogło
Emocje były ogromne. Wisła była wówczas klubem lepszym. Mówiono, że w Katowicach trudno jest wygrać, gdyż publiczność była niezwykle agresywna i powodowała strach drużyn przyjezdnych. Faktycznie wtedy kibice stali prawie przy linii, a ich zachowanie mogło deprymować przyjezdnych. Wszędzie jednak było podobnie.
Na mecz ściągnięto prawie całą górnośląską policję i dwa pułki wojska, którymi otoczono murawę. Do przerwy był remis. Wiało nudą. Obydwie drużyny nie chciały przede wszystkim stracić bramki. Po przerwie Wisła ruszyła do ataku. W 55. minucie Czulka, po podaniu Reymana zdobył bramkę. Połowa stadionu szalała z radości, druga za złości.
Robiło się nerwowo. Kibice zarzucali sędziemu z Łodzi, że jest stronniczy. Oczywiście, było w tym wiele prawdy. Trudno sobie było wyobrazić, że polski związek piłkarski może dopuścić do takiego skandalu, że rozgrywki wygrywa klub niemiecki. Sędziego wybrano starannie. Został nim Zygmunt Hanke. Jego niemieckie nazwisko miało sugerować bezstronność, a wręcz sprzyjanie FC Katowice.
Po kolejnej dziwnej decyzji publiczność nie wytrzymała i część kibiców wdarła się na murawę, chcąc wytłumaczyć sędziemu, jaka jest jego rola w tym spektaklu. Szarpanina na niewiele się zdała, a krewkich fanów futbolu usunięto ze stadionu i umieszczono w dużo bardziej komfortowych warunkach.
Po kilku minutach Reyman podwyższył na 2:0! Było praktycznie po meczu. Sędziemu jednak było mało. Zwycięstwo Polaków musiało być bezdyskusyjne. W 73. minucie dopatrzył się, że Pohl dotknął piłki ręką w polu karnym i podyktował jedenastkę. Tego już piłkarze nie wytrzymali. Odwrócili się na pięcie i poszli do szatni. Odmówili kontynuowania gry. Henryk Reyman, nie mogąc się doczekać bramkarza, strzelił rzut karny do pustej bramki. Po tym zdarzeniu sędzia odgwizdał koniec meczu w 72. minucie! Ostatecznie przyznano Wiśle walkowera! Piłkarze opuścili murawę, a wbiegli na nią kibice i zaczęła się regularna walka.
I to są emocje i kontrowersje, a nie jakieś tam muśnięcie piłką ręki!
Może Cię zainteresować:
Géza Kalocsay musiał zniknąć, żeby Legia Warszawa była lepsza od Górnika Zabrze?
Może Cię zainteresować: