Michał Smolorz w swoim „Cysorzu”, gdy opisuje jak to towarzysz Grudzień dał się namówić na zniszczenie Giszowca, wspomina, że zanim buldożery zaczęły równać z ziemią owo osiedle, ówczesny sekretarz propagandy Kazimierz Mielczyński „zwołał u siebie operatywkę, na którą wezwał redaktorów naczelnych wszystkich gazet, radia i telewizji w Katowicach. Już od następnego dnia wszystkie publikatory miały się zapełnić głosami społecznego oburzenia przeciwko dalszemu utrzymywaniu nazwy Giszowca. Szczególne głosy protestu musiały nadejść ze strony wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, a zwłaszcza rodzin górniczych. Tak też się stało”.
Oto kilka przykładów:
„Jestem córką powstańca śląskiego, mój ojciec przez wiele lat był bezrobotny i musiał walczyć z wyzyskiem. Dlatego gorąco protestuję, by osiedle, na którym mieszkam, nosiło imię kapitalisty i wyzyskiwacza. To musi być zmienione”.
„Przyjechałem na Śląsk z Poznańskiego i bardzo byłem zdziwiony, że tutaj jeszcze istnieją nazwy związane z niemieckim kapitalistą. To naprawdę niedopuszczalne, by ten stan rzeczy utrzymywać na dłuższą metę”.
„Jako członek partii nie mogę się zgodzić, by w stolicy przemysłowego regionu w socjalistycznym państwie istniała dzielnica upamiętniająca imię kapitalisty”.
„Już od trzech pokoleń moja rodzina pracuje w tutejszej kopalni, obecnie >>Wieczorek<<, a dawniej >>Giesche<<. Imię to kojarzy mi się wyłącznie z latami wyzysku, bezrobocia, dominacji obcego kapitału, eksploatującego polskie złoża węgla. Było wielkim niedopatrzeniem, że w ciągu 35 lat nikt nie zwrócił na to uwagi. Ta nazwa musi być jak najszybciej zmieniona – osiedle powinno nosić nazwę Stanisława Staszica, wielce zasłużonej postaci dla śląskiego górnictwa”.
Wnioski? Dbajmy o wolne media. Przytoczona akcja propagandowa poprzedziła nie tylko zmianę nazwy, ale i fizyczne zniszczenie pięknego osiedla i zastąpienie go wielką płytą. Bo tak się władzy podobało.
Ale nie o to chodzi przede wszystkim. Ci pseudodziennikarze bazowali nie tylko na kłamstwie (np. ks. Staszic jest zasłużony dla górnictwa, ale nie śląskiego, a zagłębiowskiego). Oni również wykorzystali tworzoną przez ich media fałszywą narrację o „krwawych kapitalistach”, by przedstawić spółkę „Giesche” jako bezwzględnego wyzyskiwacza, podczas, gdy może ona spokojnie być czczona w panteonie zasłużonych dla klasy robotniczej na Śląsku.
Zupełnie inaczej na „przeobrażanie” Giszowca zareagował Kutz swoim filmem „Paciorki jednego różańca”. Ponoć nawet zmusił nim do refleksji samego Grudnia. Nie wycofano tego obrazu z kin pomimo mocnych nacisków aktywu partyjnego. Kutz, mimo uzależnień ówczesnej kultury, potrafił się postawić.
Jakość dziennikarzy zależy od jakości redakcji, ale w trudnych czasach przede wszystkim od formatu samych dziennikarzy. Dlatego to chyba dobrze, że teraz pracowników propagandy, robiących materiały na takim poziomie, jak te, które miały usprawiedliwić wyburzanie Giszowca, nie nazywa się już dziennikarzami. Zwłaszcza, gdy pracują w redakcjach, gdzie „oficer polityczny” lub cenzor nie podlega naczelnemu redaktorowi, lecz bezpośrednio rządzącej partii (właścicielowi).
Problemem jednak ciągle pozostaje to, że godzimy się na utrwalanie stereotypów, na których bazuje propaganda. Wtedy jak kapitalista coś wybudował, to musiało to być złe. Dziś również zamiast przyglądać się prawdziwym zasługom, ocenia się według przynależności do opcji. Zatem powstaje (i dobrze) nieufność do powstających panteonów i alei zasłużonych… a przede wszystkim do montujących „materiały” na wrogów ojczyzny.
Może Cię zainteresować: