Przyjęło się, że zmian w ordynacji wyborczej dokonuje się nie na najbliższe wybory, ale na następne. Tak jest uczciwie. Kiedy ktoś łamie tę zasadę, właściwie należałoby nie brać udziału w tych zmianach. Ale to oznaczałoby wyrzeczenie się jakiegokolwiek wpływu na nowe reguły wyborcze. Do tego, trudno sobie wyobrazić, by opozycja zrezygnowała ze startu w wyborach dlatego, że została złamana powyższa zasada.
Można sobie wyobrazić, że ktoś bojkotuje zawody sportowe dlatego, że reguły danej dyscypliny zostały złamane w czasie trwania przygotowań do zawodów. Choć jest to zawsze trudna decyzja dla kogoś, kto poświecił kawał życia i ogromny wysiłek na treningi i przygotowania do występu. Natomiast w polityce taka decyzja może zostać uznana za porzucenie wyborców i ich aspiracji, jakie powierzyli danej partii.
Decyzja, by nie współpracować w żaden sposób z reżimem i zatem nie legitymizować jego bezprawnych działań, jest zawsze obarczona ryzykiem. Mianowicie trzeba się liczyć z odpowiedzialnością za to, co taki reżim zrobi i co zniszczy, jeśli da mu się wolną drogę. Z drugiej strony jednak, często widać, że władza może niszczyć prawo tak jak chce, niezależnie od protestów i bojkotów czy ich braku. Opozycja jest bezradna wobec zmian reguł gry. Jest jak sportowiec, który w trakcie zawodów dowiaduje się, że od dziś nie wolno mu stosować taktyki, jaką sobie wypracował zgodnie z obowiązującymi zasadami. Do tego okazuje się, że był podsłuchiwany po to, by zmieniający owe reguły mogli wiedzieć, w jakim kierunku idzie jego trening i jakie zmiany wprowadzić w regulaminie gry, by zniweczyć jego wysiłki.
Co zatem wybrać? Rzucić wszystkim i odejść od stołu, z ringu czy z boiska? Czy raczej stanąć do rywalizacji na nierównych prawach i próbować mimo wszystko pokonać przeciwnika? To odwieczny problem. I jest tym trudniejszy, gdy walczy się nie tylko o swoje. Gdy jest się wystawionym do zawodów w imieniu wielu kibiców. Rezygnacja może być wtedy postrzegana jak zdrada.
A przecież wzięcie udziału w nieuczciwych zawodach to zdrada zasad. To godzenie się na bezprawie, na przestępstwo. To zgniły kompromis. Do tego nie zawsze kończy się zwycięstwem. Takim jak w hollywoodzkich produkcjach. Lub jak się udało Kozakiewiczowi wbrew sztucznie regulowanemu „przeciągowi” na stadionie w Moskwie. Czy zatem rezygnować z walki?
To nie miejsce na ocenianie Powstań Śląskich. Jednak, gdy patrzymy na motywację obu stron tych starć, to często jest nim poczucie złamania ustaleń i zobowiązań przez drugą stronę. Mieliśmy grać według pewnych reguł plebiscytowych. A oto „oni” zaczęli pogrywać nieuczciwe. Stąd zrodziło się poparcie dla przemocy.
I tak jest zawsze. Zatem może być i teraz. Kiedy reguły są zmieniane w trakcie gry, narasta poparcie dla trzeciej drogi, drogi przemocy. Przed lub po ogłoszeniu werdyktu.
Może Cię zainteresować: