Ta wiedza służyła pokojowi. Hiroszima i Nagasaki doprowadziły wg nich do dużo szybszego i mniej krwawego zakończenia wojny z Japonią, ponieważ USA pokazały, czym dysponują.
Paradoksalnie możemy mówić o zastraszaniu, które służy powstrzymaniu przeciwnika przed agresją. Warunkiem jednak jest wiarygodność. Przeciwnik musi mieć wgląd w te straszne możliwości. Nie może opierać się tylko na przechwałkach niezrównoważonych polityków. Stąd dopracowano się systemu wzajemnych obserwatorów i dlatego zasadniczo wiarygodna wiedza o możliwościach militarnych po drugiej stronie utrzymywała pokój w czasie zimnej wojny (do pewnego stopnia). Teraz też USA informuje Putina o przygotowanej odpowiedzi na jego ewentualny atak atomowy. Ma to zapobiec katastrofie.
Natomiast gdy ktoś chce wojny, to stara się utrzymać w tajemnicy swój potencjał wojskowy. Wręcz udaje słabego, by sprowokować wroga do walki. Przypomnijmy sobie np., że płk. Kukliński uratował pokój w Europie, ponieważ wyjawił NATO radzieckie plany ofensywne i przygotowany arsenał nuklearny. Pokrzyżował w ten sposób agresją sowiecką, ponieważ Amerykanie ujawnili, jaka będzie w takim razie odpowiedź Zachodu.
W XIX w. Bismarck był mistrzem w prowokowaniu wojen. Przygotowywał się do nich w tajemnicy, by w odpowiednim momencie nie tyle zaatakować, co dać się zaatakować przeciwnikowi przekonanemu o swojej przewadze. Tajemnica wojskowa służyła mu do wywoływania starcia zbrojnego. Tak było w 1870, gdy to Francja wypowiedział wojnę. Ale może jeszcze lepszym przykładem jest bitwa pod Sadową z Austrią w 1866. Lata przed nią Prusy rozpoczęły program przezbrojenia swoich sił na karabiny odtylcowe (Dreyse M1849). Wymagało to nowej taktyki, a więc i żmudnych szkoleń, ponieważ ta broń co prawda zapewniała przewagę w szybkostrzelności 4 do 1 nad karabinami ładowanymi od przodu (jak w armii cesarskiej) oraz pozwalała na ładowanie w pozycji leżącej, to jednak miała krótszy zasięg. Wszystko to Bismarck utrzymywał w tajemnicy. W efekcie sprowokował starcie, które zwyciężył. Ponoć wśród ofiar tej bitwy najwięcej było Polaków (i to po obydwu stronach).
Tajemnica wojskowa nadal jest używana, ale te kraje, które dążą do równowagi sił, wiedzą, że ona opiera się również na wzajemnym wglądzie w te siły. A to musi być wiarygodne. Inaczej nie spełnia swojej roli.
Dlatego mamy problem z Putinem. On straszy atomem, który ma. Ale nie jest wiarygodny. Nie wiemy, co chce, a czego nie chce zrobić. Wiele razy kłamał. To nie sprzyja pokojowi. Choć jemu wydaje się, że wszyscy powinni wobec jego gróźb opuścić ręce. Ale to tak nie działa, bo nikt mu nie ufa. To, że nie wykłada kart otwarcie, każe nam sądzić, że raczej nie chce pokoju, lecz dalszych podbojów. Ta jego tajemnica (nieprzewidywalność) nie pozwala „grać” z nim o pokój.
Wniosek: lepiej, gdy atom (odstraszający) mają demokraci (kontrolowani przez inne władze), niż despoci (zamknięci w swoich bunkrach).
Wiarygodność jest bronią. Bo nas broni… do pewnego stopnia.