W Neapolu tradycja szopkarska na stałe związana jest z budowaniem całego miasta lub co najmniej „palazzo con cortile”, gdzie gdzieś tam pod schodami w kącie Święta Rodzina znajduje kawałek podłogi dla siebie. Zwłaszcza w trudnych momentach historii powstają żłóbki „zaanagażowane” (politycznie, społecznie, obyczajowo). Są to całe instalacje ze sztandarami, mundurami, postaciami historycznymi. Mają w sobie dużo z jasełek, które również bywały pełne aluzji czy wręcz rąbania otwartym tekstem. Wymowa bywała różna i różny odbiór. Jak to z happeningami. Jedni się gorszyli takimi aktualizacjami wpuszczanymi w sferą sacrum. Inni klaskali i zachwycali się aktualnością przesłania. Część chciała spokoju i ukojenia wśród migających światełek i słodkich buziek (anielsko lub pastersko uśmiechniętych), a drudzy domagali się manifestacji mocniejszych uczuć.
W Italii choinka w domu to dość niedawny zwyczaj (germański). Natomiast Włosi mają starożytny obyczaj budowania szopki w domu. Tradycyjnie robił to ojciec wraz z dziećmi. Wiadomo, że i to się komercjalizuje i obecnie można kupić gotowe szopki. Ale cała sztuka polegała na budowaniu ich. To była wspólna praca połączona z opowieściami, wyjaśnieniami, pytaniami: dlaczego, po co, co to oznacza? Taka rodzinna „hagada”. Najsławniejsza jest Żydowska hagada na święto Paschy opowiadająca o wyjściu z Egiptu. Lecz takich opowiadań było całkiem sporo. Są budowane w oparciu o historie biblijne, do których dodaje się komentarze i różne szczegóły. Jest to takie malowanie słowami, ilustrowanie w kulturze, w której zabronione jest wykonywanie obrazów. Co ciekawe hagada różni się od halachy tym, że nie wyjaśnia reguł postępowania. Po prostu pozwala pracować wyobraźni (opisuje np. piękno, ruchy, mimikę, zachowanie i słowa „portretowanych” osób). Ożywia te osoby. Sprawia, że przemawiają do nas jak postacie teatralne. W ten sposób przygotowuje na świętowanie.
Również szopka jest swoistym teatrum. Może być tak tradycyjna i powtarzalna, że aż nudna. A można ją ożywiać kolędami, poezją, ruchem (nawet mechanicznym), a przede wszystkim słowami, opowiadaniem, które jak w hagadzie zmienia się z roku na rok, jest tworzone ad hoc i ma nam coś do powiedzenia jak dobra adaptacja teatralna (choćby bardzo klasycznej sztuki).
Czy zatem powinniśmy budować (a nie tylko kupować) szopki w domu? W zasadzie na początku uczty wigilijnej powinno mieć miejsce wyjaśnienie, czemu do niej zasiadamy. Najlepiej, by najmłodszy pytał o to najstarszego. A ten wyjaśniał, jak potrafi. Szopka razem zbudowana może być wspaniałą „pomocą dydaktyczną” podczas tego opowiadania, może je ilustrować. Dlatego nie bójmy się w niej aktualizacji.
Skoro w kościele pod szopką może być fragment kopalni, to dlaczego u nas w domu nie ma być scenki z zakładu pracy rodziców, ze szkoły dzieci, z otoczenia, w którym żyjemy? Są też do zilustrowania inne tematy, którymi żyjemy na co dzień: bliska wojna, uchodźcy, zagrożenia w kraju i na świecie, choroba bliskich, zmiana pracy czy domu… To wszystko, co wg nas potrzebuje ożywienia, nowego życia. Szopka może być ciekawym „lustrem” dla naszej codzienności, która potrzebuje chwili zadumy.