Franciszek jednak nie łamie zwyczaju, który wytworzył się w Watykanie w XIX i XX wieku. Wcześniej papieże popierali jednych jako sprzymierzeńców, a drugą stronę konfliktu zbrojnego traktowali jak wroga i nawet budowali koalicje anty-. I nie zawsze chodziło o mobilizowanie przeciw niechrześcijanom. Renesansowi papieże potrafili osobiście (nawet z konia) dowodzić wojskami w bitwach przeciw katolickim królom i książętom. A jeszcze w 1832 roku papież potępił Powstanie Listopadowe jako bunt przeciw legalnemu władcy.
Ale już w 1914, gdy rozpoczynała się I wojna światowa, Pius X nawiązywał do XIX-wiecznej pacyfistycznej tradycji poprzedników: np. podczas wojen napoleońskich czy wobec walki Włochów z Habsburgami. Wystąpił on wtedy zdecydowanie przeciw „wielkiej rzezi”, wbrew opiniom i wezwaniom lokalnych episkopatów. Najbardziej emblematyczny był sprzeciw prymasa Belgii, który wręcz stanął na czele walki katolickich Belgów przeciw niemieckiemu brutalnemu okupantowi (posłanemu tam przez ewangelickiego cesarza). Zresztą po obydwu stronach konfliktu znaleźli się hierarchowie oskarżający papieża o zdradę. Ale Benedykt XV konsekwentnie nie pozwolił na bicie w dzwony, gdy Brytyjczycy wyrwali Turkom Jerozolimę i w ten sposób znacząco polepszyli sytuację katolików w tejże. Podobnej linii trzymał się Pius XII podczas II wojny światowej i Paweł VI podczas wojny wietnamskiej, a Jan Paweł II, gdy Bush jr. zaatakował Irak nie wymieniał jego nazwiska, choć wojnę potępiał.
Czy Franciszek, który wielokrotnie pokazał, że potrafi odejść od już nieaktualnych tradycji, nie powinien jednak zająć zdecydowanej postawy antyputinowskiej, zwłaszcza, że nawet Benedykt XV próbował dyplomatycznie pomóc w skonstruowaniu antybolszewickiej koalicji?
Wyobraźmy sobie, że Pius XII na początku 1945 roku wzywa do walki z Hitlerem i potępia tego zbrodniarza. Co wtedy musiałby powiedzieć o Stalinie? Czy to samo, co wojenna propaganda USA, że to dobry wujek Józef? A jak poczuliby się mieszkańcy Śląska i Zagłębia, których ojcowie i bracia siłą wcieleni do Wehrmachtu ginęli na froncie wschodnim? Czy byliby wdzięczni papieżowi za wsparcie Armii Czerwonej, która nie tylko wyzwoliła Auschwitz, ale i dopuszczała się okrucieństw na ludności cywilnej?
Każde państwo prowadzące wojnę (zwłaszcza obronną) ma prawo do swojej propagandy mobilizującej do walki. Jesteśmy w stanie wybaczyć jej sporo uproszczeń i generalizacji. Wiadomo: na wojnie prawda umiera jako pierwsza. I nie chodzi tu o symetryzm między komunikatami ukraińskimi a rosyjskimi. Ale czy papieże powinni wpisywać się w taką narrację? Czy powinni zagrzewać do walki zbrojnej?
Deeskalacja to wg Franciszka kwestia przetrwania ludzkości. Gdyby jednak Franciszek potępił Putina i jego dwór, i tym samym wezwał do walki z nimi, to ktoś może by go zapytał o ocenę Erdogana, bo przecież to tureckie drony tak skutecznie niszczą rosyjskie czołgi. Jakby się poczuli Kurdowie?
Czy zatem papież nie może pomóc? Chyba nie powinien sobie zamykać drogi do pomagania w przywróceniu pokoju.
CZYTAJ TEŻ: