Natomiast tu na Śląsku słyszę też o tęsknocie za tym, co było w pracy. I nie chodzi tylko o rodowitych Ślązaków, którzy - wiadomo – słyną ze swojego solidnego podejścia do obowiązków i dumy z tego co razem produkują. Również ci, którzy przyjechali tu ze swoich przeludnionych chałup (gdzieś w kieleckim czy podkarpackim) i zasmakowali nowoczesnego życia w blokach i przy kopalniach nie zawsze na starość wykupują domki w rodzinnych stronach. Opowiadają m.in. o tęsknocie za tym, co mieli w pracy.
Tam było intensywne życie. Intensywne kontakty. Przyjaźnie. Coś się działo. Integracja. Ich życie się zmieniło w porównaniu z atmosferą rodzinnego gospodarstwa „daleko od szosy”. Teraz co prawda mają czas i spokój, ale zżera ich samotność. Tęsknią za żywymi kontaktami z zakładu pracy.
Obecnie bywa, że firmy organizują wyjazdy integracyjne dla swoich pracowników. A co z byłymi pracownikami? Rozumiem, że wiele zakładów już nie istnieje. Kopalnie i huty pozamykano. Zatem nie ma kto interesować się ich emerytami. Szkoda. Kiedyś jeździli razem na grzyby i nie tylko. Teraz być może wolą sami sobie wybrać kierunek swojej wycieczki. Mają do tego prawo. Ale mają też prawo do poczucia, że po 40 latach pracy, ów zakład stał się ich drugą rodziną. Oddali mu kawał życia. I mogą się teraz czuć opuszczeni, jak bywa, że są opuszczeni przez swoje rodziny (bo dzieci są daleko od Heimatu).
Oczywiście można nawiązywać nowe kontakty i przyjaźnie. Są ku temu okazje i tworzy się różne „koła gospodyń miejskich”. Ogromnym powodzeniem cieszą się „domy pobytu dziennego”, również przy kościołach. Ale nie można zapominać o roli wspólnych wspomnień (także zakładowych). Dla seniorów integracja to coraz bardziej wspominki. Coś się razem przeżyło, jest co rozpamiętywać. Młodsi często nie rozumieją anegdot z tamtych czasów. A są to czasy intensywnej zmiany stylu życia. I nie wynikają tylko z tego, że człowiek dojrzewał, zakładał rodzinę i nabywał AGD. Również stawał się fachowcem w swojej dziedzinie. Był członkiem załogi. Bywał dumny z owoców wspólnej pracy.
Nie zawsze to prawda. Niepowodzenia i marnotrawstwo wysiłków są wpisane w owe wspomnienia. Ciemne strony uprzemysłowienia i „nowoczesności” seniorzy odczuwają namacalnie w przychodniach i szpitalach. Ale i w tym mogą się wzajemnie wspierać, jak przedtem, gdy razem pracowali i mieli podobne problemy.
Nie wiem, czy możliwe jest kontynuowanie „wspólnoty” pracowniczej danego zakładu pracy (poza Barbórkami). Ale wiem, że sporo emerytów darzy ją sentymentem.