Jerzy Kukuczka wciąż inspiruje ludzi gór, ale też twórców i dziennikarzy
Mimo upływu ponad 33 lat od śmierci Jerzego Kukuczki postać katowickiego himalaisty nie przestaje fascynować oraz inspirować. Dopiero co kilka dni temu w Teatrze Śląskim ostatni raz zagrano spektakl „Himalaje” reklamowany jako pierwsza teatralna opowieść o Jerzym Kukuczce (choć nie tylko o nim była ta sztuka). O słynnym himalaiście w ciągu ostatniej dekady powstała pełnometrażowa filmowa biografia („Jurek” Pawła Wysoczańskiego) i książka autorstwa dwójki śląskich dziennikarzy, Dariusza Kortko oraz Marcina Pietraszewskiego.
A to tylko bilans ostatnich kilku lat, bo wcześniej postać Kukuczki pojawiła się w przynajmniej paru filmowych dokumentach, dobrze znanych bywalcom górskich festiwali, zaś „Mój pionowy świat” oraz „Na szczytach świata” należy do obowiązkowego kanonu czytelników literatury górskiej w Polsce. I wygląda na to, że ta lista jeszcze się wydłuży.
Już
w piątek (4 listopada) bowiem
w
Katowicach odbędzie się premiera książki „Z archiwum Jerzego
Kukuczki”. Powstała na bazie niepublikowanych do tej pory zapisków
z dziennika słynnego himalaisty
“(Nie)zdobyta
góra. Broad Peak i K2 ‘82” ukazuje historię jednej z trzech
polskich wypraw na K2 z roku 1982 oraz kulisy nielegalnego wejścia
na Broad Peak przez Kukuczkę i Wojciecha
Kurtykę.
Po prostu się zapędzili i stanęli na szczycie. Wtedy wszyscy nabrali wody w usta
Zainteresowanych zachęcamy do lektury i pojawienia się na dzisiejszej premierze, a my tymczasem, nieco spoilerując, wyjaśnijmy jak można „na lewo” wejść na ośmiotysięcznik. Bo brzmi to co najmniej osobliwie.
W tym przypadku celem duetu Kukuczka – Kurtyka było wytyczenie nowej drogi na K2 i o Broad Peaku początkowo nie było mowy. Na jego zboczach obaj wspinacze pojawili się w ramach aklimatyzacji przed K2. Mówiąc wprost, na łatwiejszym Broad Peaku mieli oswajać się się z wysokością, by później mogli w jak najlepszej formie ruszyć na znacznie wyższe i trudniejsze K2. No i tak im to oswajanie z wysokością dobrze szło, że przy okazji zaledwie drugiego wyjścia aklimatyzacyjnego zapędzili się… na sam wierzchołek. Nie mieli na jego zdobycie zezwolenia (czytaj: Pakistan nie skasował za to wejście pieniędzy), ale…
- Przepisy o zezwoleniach na zdobycie góry zawsze uważałem i uważam za rzecz nienaturalną, nawet głupią. Kiedy jadę w góry (…) czuję się jak u siebie w domu. Uważam, że wchodzę na górę, bo tak lubię, bo tak chcę (…) Jakiekolwiek przepisy sprowadzające się do temu, że „możesz iść tędy, a nie tamtędy” śmieszą mnie – tłumaczył Kukuczka na kartach książki „Mój pionowy świat” w rozdziale o znamiennym tytule „Skradziona góra”.
Przekonania to jedno, ale przepisy drugie, więc obaj zdobywcy nie chwalili się swoją „zdobyczą” (mimo że finalnie okazała się ona jedyną, ponieważ wszelkie próby na K2 skończyły się niczym). Napotkanego podczas zejścia Reinholda Messnera poprosili, by nie mówił za wiele, że ich tam spotkał, a w i Polsce wszyscy dyskretnie „nabrali wody w usta”. Tylko pakistańskie Ministerstwo Turystyki, które otrzymało sygnały o możliwej „lewiźnie” uporczywie dopytywało kierującą wyprawą Wandę Rutkiewicz o to, czy aby Kukuczka z Kurtyką nie weszli na Broad Peak.
-
Nic mi o tym nie wiadomo – odpowiedziała urzędnikom słynna
polska himalaistka, ale całkiem ich chyba nie przekonała, bo przy
okazji kolejnej wizyty w Pakistanie obaj alpiniści musieli się znów
tłumaczyć ze sprawy Broad Peaku. Dwa lata później ponownie
zresztą stanęli na jego wierzchołku. Tym razem już w pełni
legalnie.
Kto handluje, ten zdobywa góry. Złota era polskiego himalaizmu przemytem stała
W tym miejscu można by tą opowieść zakończyć, ale równie dobrze można by ją tu dopiero rozpocząć. Bo temat „polski himalaizm, a przepisy i legalność” to materiał na osobną książkę i niezły film sensacyjny. Tak się jednak dzieje, kiedy coś bardzo chcesz zrobić, a nie bardzo masz możliwość, by to legalnie osiągnąć. I tak właśnie było w przypadku polskiego himalaizmu lat 80-tych XX stulecia.
Obok narodowej szkoły wspinania kwitła wtedy narodowa szkoła kombinowania. Bo zanim można było zrobić pierwszy krok w stronę szczytu trzeba było zorganizować wyprawę, zgromadzić sprzęt i zapasy, opłacić zezwolenia, a na końcu wynająć Szerpów, którzy zaniosą bagaże do bazy. Góra rachunków do zapłacenia, a oficjalne zaplecze finansowe co najmniej skromne. Sposoby na dopięcie finansów wyprawy były więc dwa: dorabianie przez tuzy polskiego himalaizmu malowaniem kominów w Polsce oraz... powszechny przemyt.
- Trzeba było kupić sprzęt, przemycić do Azji i tam sprzedać – tak wprost po latach w filmie Aliny Markiewicz i Dariusza Załuskiego wspominał Artur Hajzer, jeden ze wspinaczkowych partnerów Kukuczki.
- Wywoziło się buty sportowe, śpiwory anilanowe, kurtki puchowe, namioty Legionowa, materace piankowe, beczki z Krupskiego Młyna. Każda wyprawa musiała chwytać się tego procederu, żeby sfinansować swoje wydatki – wyliczał Hajzer.
- W tych tobołach śpiworów i puchowych kurtek jest whisky, jest „Jasio Wędrowniczek”. Jest go o wiele więcej niż pozwalają przepisy. Ja wiem, że to jest karalne. Wojtek też, ale na tej whisky zbudowany jest spory procent kosztów całej karawany – tak z kolei na kartach swej książki pisał sam Kukuczka relacjonując nerwy, jakie wraz z Kurtyką przeżywał podczas wyprawy w 1983 r. kiedy to na granicy indyjsko – pakistańskiej ich bagaż został skrupulatnie „przetrzepany” przez celników (Polacy mieli szczęście, butelki whisky jakimś cudem nie wypadły ze śpiworów i kurtek).
Prócz alkoholu i sprzętu wspinaczkowego (ten drugi oficjalnie "ginął" w lawinach i szczelinach) na handel trafiały kryształy, sokowirówki, czy aparaty fotograficzne. Na niektórych towarach można było uzyskać nawet kilkudziesięciokrotne przebicie! Trudno się dziwić, że – jak dziś oficjalnie w filmach dokumentalnych wspominają członkowie ówczesnych wypraw – przemyt szedł w tonach. Nie ma co ukrywać, pieniądze z tego służyły nie tylko sfinansowaniu samych wypraw.
- Życie rodzinne wtedy można było zabezpieczyć sumą 50 dolarów. Można było sprzedać jedną kurtkę puchową i już były środki na cały miesiąc życia – mówi w poświęconym złotej erze polskiego himalaizmu filmie „Sztuka wolności” Krzysztof Wielicki, drugi po Kukuczce Polak, który zdobył wszystkie czternaście ośmiotysięczników.
***
Premiera
książki “(Nie)zdobyta
góra. Broad Peak i K2 ‘82” będzie
miała miejsce 4 listopada w katowickim Mieście
Ogrodów (Plac Sejmu Śląskiego 2, sala 211). Początek spotkania o
godz. 18. Premierze
towarzyszyć będą rozmowy z żoną Jerzego Kukuczki - Cecylią
Kukuczką, uczestniczkami kobiecej wyprawy na K2 - Danutą Wach i
Anielą Łukaszewską, współautorką książki Iloną Chylińską
oraz Wojciechem Lemańskim, archiwistą w Fundacji Wielki Człowiek,
założonej przez rodzinę Jerzego Kukuczki, która jest też wydawcą
serii “Z archiwum Jerzego Kukuczki”. Wstęp
wolny.
Może Cię zainteresować:
Spacer po Katowicach śladami Jerzego Kukuczki. Od śmierci himalaisty mijają 33 lata
Może Cię zainteresować: