Są złoża, ale nie ma możliwości, by je bezpiecznie eksploatować
KWK „Bobrek” prowadzi wydobycie od 1907 r. w granicach byłych obszarów górniczych „Bobrek” i „Miechowice” położonych na terenie:
- Bytomia,
- Zabrza,
- Rudy Śląskiej.
Kopalnia ma zasoby operatywne węgla szacowane na ok. 16,5 mln ton, a posiadane przez nią decyzje, koncesje i ustalenia obowiązują do roku 2040.
I taka właśnie data – rok 2040 – figuruje jako termin zamknięcia tej kopalni w górniczej umowie społecznej podpisanej trzy lata temu przez związkowców i ówczesny rząd. Dokument ten co prawda wciąż jeszcze nie został notyfikowany przez Komisję Europejską (to konieczność ze względu na zapisaną w nim pomoc publiczną dla górnictwa), lecz obie strony politycznej barykady w Polsce zapewniają, że zapisane tam daty likwidacji kopalń są dla nich wiążące.
Tym większym zaskoczeniem jest podana właśnie przez zarząd spółki Węglokoks Kraj, właściciela KWK „Bobrek”, decyzja o tym, że bytomska kopalnia będzie fedrować jeszcze tylko do końca roku 2025. To konsekwencja dwóch zdarzeń.
Po pierwsze - śmiertelnego wypadku, do jakiego doszło 27 marca wskutek podziemnego wstrząsu. Decyzją dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego zostały wstrzymane roboty górnicze w rejonie Bobrek-Miechowice 1, a założenia dotyczące eksploatacji w tym obszarze poddano ocenie pod kątem dalszego bezpiecznego prowadzenia prac w tym rejonie.
Finał tych analiz nastąpił 27 czerwca, kiedy to Komisja ds. Zagrożeń Naturalnych powołana przez prezesa WUG wydała negatywną opinię dotyczącą możliwości bezpiecznego prowadzenia robót górniczych w tym rejonie.
Ekspert od górnictwa nie ma wątpliwości: Jerzy Markowski popiera decyzję o końcu wydobycia w KWK „Bobrek” w Bytomiu: „Oni i tak za długo fedrują”
Od stycznia 2026 roku rozpoczyna się likwidacja „gruby”
- Skutkuje to znacznym ograniczeniem zasobów możliwych do wydobycia i koniecznością zakończenia procesu produkcji do końca 2025 roku. Wobec negatywnej opinii Komisji, od stycznia 2026 roku konieczne będzie rozpoczęcie działań likwidacyjnych – informuje w oświadczeniu do pracowników zarząd Węglokoksu Kraj.
Jak wynika z tego dokumentu (jego prawdziwość potwierdziliśmy w biurze zarządu spółki) likwidacja kopalni ma zostać przeprowadzona siłami jej załogi.
- Proces likwidacji chcemy prowadzić w oparciu o zapisy zawarte w umowie społecznej (…) z wykorzystaniem gwarancji świadczeń socjalnych w całym okresie likwidacji, tj. urlopów górniczych, urlopów dla pracowników zakładu przeróbki mechanicznej węgla, jednorazowych odpraw pieniężnych oraz alokacji do spółek węglowych i innych spółek nie objętych umową społeczną, dających gwarancję kontynuacji zatrudnienia – czytamy w komunikacie.
Jak zastrzeżono, te kierunki działań będą wymagać jeszcze zatwierdzenia przez Ministerstwo Przemysłu. Równocześnie zapewniono, że zarząd spółki będzie starał się zagwarantować zatrudnienie pracownikom, którzy „będą chcieli kontynuować pracę w branży górniczej”.
- Chcemy, aby ten proces przebiegł podobnie, jak miało to miejsce na Ruchu Piekary, gdy kończyliśmy tam wydobycie – w spokoju, z zachowaniem bezpieczeństwa dalszego bytu dla naszych pracowników i ich rodzin – czytamy w oświadczeniu zarządu Węglokoksu Kraj.
W ubiegłej dekadzie przed likwidacją ocaliła ją sprzedaż
W ciągu swojej ponad 100-letniej historii KWK „Bobrek” już raz była wytypowana do likwidacji. Udało się ją uratować, gdyż w 2015 r.. - w ramach realizacji rządowego programu naprawczego dla górnictwa – została sprzedana przez Kompanię Węglową (jej ówczesnego właściciela) do Węglokoksu Kraj (wówczas spółki zależnej Grupy Węglokoks, obecnie już należącej bezpośrednio do Skarbu Państwa). Taki sam los spotkał wtedy KWK Piekary.
W zeszłym roku KWK „Bobrek” wydobyła ok. 870 tys. węgla (planowano ok. miliona ton). Zatrudnienie wynosiło ok. 1800 pracowników.
- Spółka nie posiada żadnych zobowiązań, pożyczek, nie korzystała z subwencji, nie ma żadnych zaległości publicznoprawnych. Realizuje swoje zobowiązania w ustawowym, maksymalnie 30-dniowym terminie płatności – podkreślał kilka miesięcy temu w trakcie wspólnego posiedzenia Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisji Finansów Publicznych Grzegorz Wacławek, prezes zarządu Węglokoksu Kraj. Jak tłumaczył, spółka przystąpiła do umowy społecznej, żeby zabezpieczyć się przed upadłością.
-
Z racji tego, że posiada tylko jedną kopalnię, to w przypadku
wystąpienia – a tutaj też kończy się złoże i, kolokwialnie
mówiąc, ogryzamy kości – jakiegoś nieszczęścia bądź
zagrożenia geologiczno-górniczego, którego nie da się pokonać,
spółka musiałaby ogłosić upadłość – wyjaśniał Wacławek.
Może Cię zainteresować: