Jedni porównują "Łaskawe" Jonathana Littella, pisarza francuskiego pochodzenia amerykańskiego, do dzieł w duchu powieści Prousta, Dostojewskiego i Manna. Inni nie są tak łaskawi dla pisarza, określając jego dzieło mianem „pornografii zbrodni”. Jedno jest pewne - ta monumentalna i trudna powieść zyskała popularność na całym świecie, sprzedając się w ponad 1,5 mln egzemplarzy.
"Łaskawe" na deskach Teatru Śląskiego
Littell głównym bohaterem swoich "Łaskawych" uczynił Maximiliana Aue'go, byłego nazistę, biorącego udział w eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej. Książka ukazuje kulisy Zagłady i rolę, jaką w jej przygotowaniu odegrali technokraci i eksperci: prawnicy, ekonomiści i świetnie wykwalifikowana kadra administracyjna.
I właśnie tę powieść postanowiła wziąć na tapet uznana reżyserka Maja Kleczewska, nagrodzona Srebrnym Lwem na Biennale Teatru w Wenecji. Nie tylko reżyseruje w Teatrze Śląskim spektakl "Łaskawe", ale też jest (wraz z Damianem Josefem Neciem) autorką jej scenicznej adaptacji.
Dlaczego wzięła na warsztat akurat tak trudne dzieło? - Każdy, kto się zajmuje teatrem, i w ogóle sztuką, powinien zajmować się rzeczami, którym nie można podołać. Trzeba robić niemożliwe - uważa Maja Kleczewska. Jak przyznaje reżyserka, główny nacisk w spektaklu kładzie na pamięć. Po otwierającym spektakl monologu Maksymiliana, gdy podniesie się kurtyna, znajdujemy się w jego głowie, umyśle. - Interesowało mnie, co on sobie przypomina, jak o sobie przypomina, a czego sobie przypomnieć nie może albo nie chce - wyjaśnia reżyserka.
- "Łaskawe" są jakimś może rodzajem dokumentacji, jak ze zwykłego człowieka robi się zbrodniarz. Jestem pewna, że obserwujemy właśnie to tuż za naszą granicą. Widzimy, że ludzie młodzi, Rosjanie, którzy z dnia na dzień ze zwykłych, młodych chłopaków, stają się mordercami, zbrodniarzami, bestiami i potworami. Ten tekst jest też o tym, jakie mechanizmy zachodzą w umyśle, ale też emocjonalne wewnątrz człowieka, że jest taki mrok, że w człowieku ten mroczny potencjał drzemie. Plus są mechanizmy, które ochraniają takich ludzi przed na przykład wyrzutami sumienia, mechanizmy obronne - ja nie jestem winnym, winni są inni, winny jest system, winni są politycy, winne są mechanizmy wojenne - dodaje Maja Kleczewska.
- Bałem się przyjąć tę rolę - mówi szczerze 84-letni Roman Michalski
Główną rolę, starego Maximiliana Aue'go, powierzyła 84-letniemu weteranowi Teatru Śląskiego (choć ciągle czynnemu aktorowi), Romanowi Michalskiemu. To niezwykle intensywna rola. Aktor jest obecny w praktycznie każdej scenie spektaklu. Michalski z jednej strony cieszy się, że "ktoś go jeszcze chce", ale z drugiej obawiał się wysiłku fizycznego, związanego z tak angażującą rolą. - Bałem się przyjąć tę rolę, zwłaszcza że pierwszy raz pracuję z panią Kleczewską - wyjaśnia aktor. - Pracuję na scenie już ponad sześćdziesiąt lat. Mam duże doświadczenie. Takie negatywne postaci jak Maximilian są może i ciekawsze, bardziej ekspresyjne, ale zderzenie ich ze samym sobą to już nie jest takie oczywiste i łatwe i przyjemne - wyjaśnia.
W spektaklu występuje też Marcin Gaweł, grając aż trzy role nazistów, w tym Heinricha Himmlera. - Próbowałem zrozumieć, jaki mechanizm nimi kieruje, co im chodzi, dlaczego w taki sposób się zachowują. Starałem się skupić w każdej z tych postaci na jakimś sposobie ich patrzenia na świat, funkcjonowania np. poprzez fizyczność - co jest na mnie w teatrze szalenie istotne - mówi Gaweł.
Premiera "Łaskawych" odbędzie się w piątek 18 listopada o godz. 19. Kolejne spektakle: 19, 20, 22.11 oraz 2.12. Bilety kosztują od 20 zł.
Może Cię zainteresować:
Kolejna klasyka literatury po śląsku. Tym razem „Le Petit Nicolas”, czyli „Mikołojek”
Może Cię zainteresować: