Przedstawialiśmy kiedyś w ŚLĄZAGU kolekcje absolutnie najgorszych widokówek z naszych miast z przełomu XX i XXI wieku. Może pamiętacie. Katowice jak z końca świata. Sosnowiec jak z horroru.
Chorzów jak z wizyty kosmitów. Mieliśmy najgorsze na świecie pocztówki.
Najgorsze, najbrzydsze, okropne pod każdym względem. 100 lat wcześniej wydawcy i graficy mieli więcej fantazji. Dużo więcej.
Ponad 100 lat temu katowickie (dziś) Załęże reklamował uliczny chaos rodem z jakiegoś azjatyckiego skrzyżowania. Gliwice - port z transatlantykami, nad którymi fruwają rowery. W Goduli (dziś Ruda Śląska) - dudniły w głowach modne wówczas marzenia o podniebnej kolei i innych latających obiektach. Przyszłość jest tu. To znaczy była.
Kuriozalne pocztówki to najwyraźniej nasza tradycja. W Tarnowskich Górach (w Katowicach też) w dobrym tonie było wyrżnąć o bruk pod dworcem. Dzisiejszy Chorzów reklamował spacer do lasu kominów. Znakiem rozpoznawczym Gliwic i Katowic było smakowanie spirytualiów, po którym wyjście na miasto musiało stanowić niezapomnianą przygodę. Swego czasu Kraków uchodził za angielską stolicę wieczorów kawalerskich. Widok ze Staromiejskiej w Katowicach pokazuje, że byliśmy na gotowi dużo wcześniej. Ale i tak osobnym zagadnieniem musiała być impreza w Zabrzu, po której ulubiona substancja nie tylko plątała ludziom nogi. Sami zobaczcie, bo słowa to za mało.
Jeszcze zdanie o Sosnowcu. Dawno, dawno temu ktoś wymyślił, że jego istotę i wewnętrzny urok odda sylwetka motyla. W oficynie wydawniczej też było pite. Może to samo, co w Zabrzu. A na deser Częstochowa. Zanim wynaleziono Tindera.
Może Cię zainteresować: