Rozmowa z Anetą Szubert
Skąd do twórców Letniego Ogrodu Teatralnego przyszła idea stworzenia w ramach LOT-u też Grządki Teatralnej, czyli spektakli dla dzieci?
Letnia Grządka Teatralna od samego początku, a w tym roku mamy już 26. edycję festiwalu, miała być nieodzowną częścią Letniego Ogrodu Teatralnego. Największy wkład w nią miała Agnieszka Rybicka, która przez 17 lat była producentką Grządki. Ten rok jest pierwszym, gdy pracujemy bez Agnieszki, która zmaga się z chorobą. Kształt Grządka zawdzięcza właśnie Agnieszce, jej pracy, jej pomysłom, jej podejściu do dzieci.
Jakim pomysłom na przykład?
Agnieszka wymyśliła, żeby każdorazowo przed spektaklem zapowiadać go, wprowadzać dzieci w atmosferę przedstawienia. Agnieszka zawsze miała ze sobą wielką mapę i pokazywała dzieciom, skąd przyjechał teatr, więc przy okazji była to też nauka geografii. Nie ukrywam, że zadanie przejęcia czegoś po kimś takim jak Agnieszka Rybicka jest trudne, bo ona po prostu zrobiła to bardzo dobrze i postawiła tak wysoką poprzeczkę, że wymyślenie czegokolwiek innego, nowego, albo tylko samo utrzymanie takiego obrazu, jest trudne.
Jednak Letnia Grządka Teatralna w tym roku zaproponowała pewne nowości.
Tak. W marcu, gdy dyrektor Teatru Korez i pomysłodawca LOTu - Mirosław Neinert i producent LOT-u Bogusław Jasiok zaproponowali mi pracę nad Grządką i współudział przy Letnim Ogrodzie Teatralnym, zaczęłam myśleć o tym, jakbym chciała, żeby Grządka wyglądała i co na pewno zostanie tak, jak Agnieszka to stworzyła. Cały główny kształt Grządki pozostał bez zmian. Wymyśliłam za to, żeby w tym roku, w związku z tym, że motywem przewodnim Letniego Ogrodu Teatralnego jest wielki tęczowy zeppelin, który nadlatuje nad nasz Śląsk i obrazuje, że teatr jest takim tęczowym promykiem, to fajnie by było, jakbyśmy zaprosili jak najwięcej teatrów stąd, z woj. śląskiego i to się w zasadzie poza jednym wyjątkiem udało. W ostatnią niedzielę, 28 lipca, mieliśmy teatr z Rzeszowa, a tak poza tym wszystkie pozostałe 7 spektakli to są nasze spektakle, i katowickie, i z Bielska-Białej, i z Sosnowca. To był pierwszy pomysł, jaki mi się udało zrealizować.
A drugi?
Wiadomo, że dzieci z rodzicami przychodzą wcześniej na spektakl, żeby zająć dogodne miejsce, chłonąć atmosferę. Przed każdym spektaklem na dzieci czeka więc jakaś bajkowa postać, w którą wcielam się ja. Za pierwszym razem to była wróżka, którą starsi widzowie, czyli 10-latkowie nazwali Wiedźmą, za drugim razem była kowbojka, była postać kompletnie pomieszana z różnych kilku bajek, czyli zielona żaba o imieniu Kulfon, która wywołała zachwyt dzieci. Hasło przewodnie było „Piona dla Kulfona”. Była sympatyczna diablica przed bajką „Jak człek diabła przechytrzył”, będą kolejne bajkowe postaci. Ta bajkowa postać rozdaje dzieciom słodycze, za zgodę oczywiście rodziców. I dzieci już wiedzą, że jak przyjdą na Grządkę, to na dzień dobry będzie jakiś lizak czy jakaś słodka niespodzianka. Ostatnio w niedzielę jedna z dziewczynek podeszła do mnie i podarowała mi własnoręcznie zrobiony ołówkiem szkic tej postaci. To daje kupę radości, bo to są fajne dzieci. Jestem pełna podziwu dla 2 czy 3-letnich widzów i oczywiście dla aktorów, że potrafią przez te 50 minut utrzymać uwagę tak małego dziecka.
Rzeczywiście tak małe dzieci są w stanie usiedzieć przez prawie godzinę?
Naprawdę. Widzę, że dzieci z otwartymi buziami oglądają bajki i razem z aktorami, czy z postaciami z tych bajek, się śmieją, i z nimi się przejmują i jak dopingują, żywo reagują, krzyczą, śpiewają piosenki.
Ile osób średnio jest co niedzielę na spektaklach w ramach Letniej Grządki Teatralnej?
Dzieciaków mamy w okolicach pomiędzy 200 a 250, więc całkiem sporo. Dużo zależy od pogody. Gdy leje deszcz to widowni jest nieco mniej, ale mamy już wyćwiczonych Grządkowiczów, którzy są świetnie przygotowani na rozmaite pogodowe okoliczności, więc im żadna aura nie przeszkadza. Spektakle odbywają się w podcieniach budynku Katowice Miasto Ogrodów, więc jesteśmy pod dachem.
Dlaczego robicie Grządkę już od tylu lat? Co wam to daje?
Robimy to dla dzieci i ich rodziców. Widok dziecka patrzącego jak zahipnotyzowane na scenę przez prawie godzinę, bo spektakle dla dzieci trwają 50 minut, jest bezcenny. Uważam, że rodzice, którzy przeprowadzają dzieciaki na te spektakle w niedzielę (ale też dziadkowie, bo i oni przychodzą z wnukami) są bardzo mądrzy i odwalają kawał dobrej roboty, bo teatr znacznie bardziej uwrażliwia dziecko na wszystkie doznania niż to, co mają na co dzień, czyli bajki telewizyjne, gry komputerowe i nie daj Boże, długie ślęczenie z nosem w telefonie. Teatr jest porównywalny z książką. Teatr tak samo, a może nawet trochę bardziej niż książka, pobudza wyobraźnię i uczy kreatywnego myślenia.
Poza tym Grządka zapewne wychowuje wam kolejne pokolenia widzów LOT-u.
Dokładnie. Dzieci, które przechodziły np. 12 lat temu na pierwsze swoje Grządki, teraz są widzami nie tylko Letniego Ogrodu Teatralnego, ale i naszych regionalnych teatrów. Czasem są to widzowie, którzy bywają tylko sezonowo, czyli tylko podczas Katowickiego Karnawału Komedii i LOT-u i pojawiają też w Chorzowie na teatralnych imprezach plenerowych, jak Letni Teatr Ogrodowy. Są też tacy, którzy na tyle przez Grządkę Teatralną zostali uwrażliwieni, że szukają teatru w ciągu całego roku. Przychodzą na spektakle bardzo ambitne, potrafią tę sztukę i odczytać, i zrozumieć, dopatrzeć się drugiego dna. Myślę, że tym ludziom teatr bardzo pomaga w życiu.
Rzeczywiście tacy widzowie przychodzą na spektakle LOT-u i mówią wam: „Hej, 20 lat albo 12 lat temu rodzice mnie przyprowadzali do was na niedzielne spektakle dla dzieci?”.
Tak, zdarzają się takie sytuacje i to jest bardzo fajne. Dla nas takie okoliczności i tłumy zarówno na spektaklach wieczornych dla dorosłych, jak i na popołudniowych niedzielnych dla dzieci są olbrzymią nagrodą za wielomiesięczną pracę, jaką wkładamy w organizację naszego wakacyjnego festiwalu. Pierwsza pani na dorosły spektakl przychodzi już o godz. 16.30 ze swoim stołeczkiem i krzyżówkami, cierpliwie czeka aż kasa zostanie otwarta, by kupić bilet na przedstawienie, które zaczyna się o 21. I za nią już ustawia się kolejka, która zwykle oplata cały plac Sejmu Śląskiego. Plus druga kolejka tych, którym udało się kupić bilety z puli internetowej.
A co aktorzy i realizatorzy spektakli na to, że muszą pracować w wakacje? Wszędzie urlopy, a oni przyjeżdżają w niedziele do Katowic.
Letni Ogród Teatralny ma już tak wyrobioną markę, że oni wręcz sami chcą do nas przyjeżdżać. Nie zliczę sytuacji, że gdy dzwoniliśmy z zaproszeniem na Grządkę do jakiegoś teatru, to oni mówili: „Nareszcie, czekaliśmy aż nas zaprosicie”, albo wręcz cieszą się, że spełniło się ich marzenie Gdy w tym roku zaczynaliśmy Grządkę z Teatrem Ateneum z Katowic, oni właśnie przygotowywali się do remontu i część rzeczy była już spakowana. Więc logistycznie to jest czasami trudne dla teatru, żeby się wybrać do nas, zwłaszcza jeżeli scenografia jest skomplikowana. Ale oni po prostu chcą. Zarówno aktorzy, jak i szefostwo teatrów wiedzą, że warto.
To dla nich przecież promocja, być może wśród publiczności, która nie jest jeszcze ich widzami, dzięki temu docierają do innej publiczności.
Tak, wychodzą ze swoich murów. Gdy rodzic siedzi z dzieckiem na widowni Grządki i widzi, że dziecku się podobał spektakl danego teatru, to pewnie jest większe prawdopodobieństwo, że zawita z nim już do siedziby tego teatru na regularny spektakl.
Aneta Szubert – bytomianka i miłośniczka wszystkiego co śląskie, od wielu lat dobry duch Teatru Korez, uzależniona do „Cholonka”, konferansjerka, instruktorka fitness, od tego roku producentka Letniej Grządki Teatralnej i PR Managerka LOT-u oraz Katowickiego Karnawału Komedii. Wiceprezes Fundacji Teatru Śląskiego „Wyspiański”. Na co dzień pracuje w Energoprojekcie-Katowice, gdzie zajmuje się HR-em i PR-em.