Wielkimi krokami zbliżają się piłkarskie mistrzostwa świata w Katarze. Czesław Michniewicz pewnie już ma w głowie wyjściową jedenastkę na pierwszy mecz z Meksykiem. Ostatnie spotkania wyraźnie pokazywały, że skłania się przy grze trójką obrońców. Możliwe, że jej filarami będą dwaj piłkarze z naszego regionu.
Kamil Glik, o ile będzie zdrowy, to murowany pewniak do gry w defensywie. Jednym z jego partnerów prawdopodobnie będzie Jan Bednarek. Kto uzupełni trójkę? W tej chwili największe szanse na to ma zawodnik, których urodził się w Tychach. To Jakub Kiwior, jedno z największych objawień polskiego futbolu w tym sezonie.
Lewandowski był pod wrażeniem
Kiwior jest ceniony przez selekcjonera. W czerwcu został rzucony na głęboką wodę. Debiutował w Lidze Narodów w starciu z Holandią. Biało-Czerwoni sprawili niespodziankę, remisując z gigantem 2:2. 22-latek pokazał się z bardzo dobrej strony, na boisku zapracował sobie na zaufanie Michniewicza. Efekt? Kolejne trzy mecze z orzełkiem na piersi zaczynał w pierwszym składzie i ani razu nie został zmieniony.
Kiwior popełniał niewiele błędów. Eksperci zaczęli obsypywać go pochwałami. Dla wielu było to największe objawienie ostatnich dwóch zgrupowań reprezentacji Polski. Pojawiły się nawet wielkie porównania.
- Przypomina mi Władka Żmudę z czasów młodości, który był świetny w grze defensywnej. Podobnie wygląda Kiwior w grze 1 na 1, znakomicie gra głową, a przy tym ma doskonałe podanie do przodu - mówił były selekcjoner Adam Nawałka w "Super Expressie".
- Dla mnie Kiwior jest jak najbardziej tym piłkarzem, którego trzeba oswajać ze środkiem obrony w naszej reprezentacji. Wie, kiedy stanąć, kiedy odzyskuje piłkę albo przecina podanie. Od razu jest w dobrym miejscu i wykłada piłkę partnerowi - komentował w TVP Sport Michał Żewłakow.
To jednak jeszcze nic. Początkujący kadrowicz stał się sławny na całym świecie, gdy na jego temat wypowiedział się Robert Lewandowski. To było już po jego transferze do FC Barcelony, gdy media z całego świata chętnie cytowały wszystkie jego słowa.
- Kiwior? To jest zawodnik! Na treningu może tego od razu nie widać, ale jak zobaczyłem go na rozgrzewce przed meczem z Holandią… Przerzuty, sposób poruszania, ustawienie stopy, wszystko. Z Holendrami zagrał mega, ma olbrzymi potencjał - powiedział "Lewy".
Najlepszy napastnik na świecie przyczynił się do tego, że wielkie europejskie kluby zaczęły sprawdzać, kim jest ten Kiwior z Polski. I możliwe, że lada moment będziemy świadkami hitowego transferu.
Kto wyłoży 30 mln euro?
Jakub Kiwior ponad rok temu przeprowadził się do Włoch. Spezia Calcio kupiła go za ponad 2 miliony euro. Drużyna z Serie A prawdopodobnie zrobiła jeden z najlepszych interesów w historii. Zainteresowanie Polakiem jest ogromne, a Włosi cierpliwie czekają i obserwują, jak wartość ich obrońcy stale rośnie.
Po komplementach od Lewandowskiego w Hiszpanii od razu zaczęto łączyć Kiwiora z Barcą. To byłoby coś wielkiego, ale w tej chwili wydaje się, że taki transfer jest mało prawdopodobny. Większe szanse są na to, że spotka się w wielkim klubie z innymi Polakami.
Włosie media już od kilku tygodni piszą, że o tyszanina bardzo mocno zabiega Juventus, gdzie grają Arkadiusz Milik i Wojciech Szczęsny. Turyńczycy wciąż szukają zawodnika, który zastąpi Giorgio Chielliniego, który latem wyjechał do USA. Leonardo Bonucci także jest coraz starszy i popełnia coraz więcej błędów. Kiwior miałby wejść w buty wielkich defensorów, ale widać, że ma ku temu predyspozycje.
"Stara Dama" musi się spieszyć. Wartość Kiwiora rośnie i obecnie Spezia wycenia go na 30 mln euro, a kwota może znacznie wzrosnąć, gdy Jakub pokaże się z bardzo dobrej strony na mundialu w Katarze.
Juve ma także konkurencję. Jeżeli wierzyć transferowym plotkom, to reprezentant Polski jest na celowniku Milanu, Romy, Interu, Villarrealu, czy West Hamu. A nie można wykluczyć, że lista chętnych znacznie się wydłuży.
Katolicka szkółka, Słowacja, Włochy
Jakub Kiwior stał się gorącym nazwiskiem transferowym, a to duże zaskoczenie, bo do niedawna niewiele wskazywało na to, że jego kariera tak się rozwinie. Wszystko zaczęło się w Tychach, gdzie przyszły kadrowicz urodził się 15 lutego 2000 roku.
Treningi piłkarskie zaczął bardzo wcześniej. Miał tylko cztery latka, gdy rodzice zapisali go do szkółki Chrzciciela Tychy. To akademia dla dzieci, która funkcjonowała jako Parafialny Uczniowski Katolicki Klub Sportowy. Tam trafił na trenera Krzysztofa Bergera, z którym potem przeniósł się do UKS Grom Tychy.
- Jakub przyszedł na pierwszy trening pod moim okiem we wrześniu 2004 roku, pracowałem wówczas w Chrzcicielu Tychy. Miał zaledwie cztery latka, jak to u dzieciaków w tym wieku bywa, z początku był bardzo nieśmiały, lecz z treningu na trening odważniejszy - wspomina szkoleniowiec na stronie Gromu.
Ciekawostka jest taka, że Kiwior zaczynał jako piłkarz ofensywny. Był czołową postacią swojej drużyny, strzelał dużo bramek i nie przeszkadzał mu fakt, że musiał grać w starszych rocznikach.
- Wśród dzieci wyróżnia się blondynek, któremu piłka wręcz klei się do buta. No, może tylko do lewego, ale zawsze. To nasz Roberto Carlos! Potrafi pięknie złożyć się do strzału. Wykonuje rzuty wolne i rożne. Brazylijczycy polskiej piłki rodzą się w Tychach. Kuba pytany o ulubione przedmioty odpowiada jednym tchem: podbijanie piłki, kiwanie, strzelanie - mówił o nim trener Berger.
Talent Kiwiora szybko został dostrzeżony w GKS-ie Tychy. Tam spędził kolejne lata. Na początku 2016 roku został nawet włączony do pierwszej drużyny, ale nigdy w niej nie zadebiutował. Przyszła bowiem oferta, której się nie odrzuca.
Po zdolnego tyszanina zgłosił się Anderlecht, a to od wielu lat jeden z najlepszych klubów w Belgii. Do Brukseli przeprowadził się z rodzicami, którzy nie chcieli, aby syn jechał sam w nieznane.
- Nigdy nie przypuszczałem, że piłkarska pasja mojego syna sprawi, że tak bardzo zmieni się również życie całej naszej rodziny. Mieszkam teraz z Kubą w Belgii. Klub zapewnia nam piękny apartament. Na nic nie możemy narzekać. Blisko na stadion, blisko do bazy treningowej i szkoły - mówił wówczas ojciec Jakuba (za tychynews.pl).
Kiwior całkiem nieźle sobie radził w drużynach młodzieżowych. Grał także w młodzieżowej Lidze Mistrzów. W pewnym momencie jednak zdał sobie sprawę, że ma niewielkie szanse, aby przebić się do pierwszego zespołu. Defensor czuł, że przyszedł już czas, aby zacząć się ogrywać w seniorskiej piłce. Nagle podjął decyzję, która wszystkich zaskoczyła.
W 2019 roku Kiwior zamienił Belgię na... Słowację. Wybór padł na Zeleziarne Podbrezova. Wiele osób twierdziło, że kolejny polski talent został brutalnie zweryfikowany w poważnym futbolu i czeka go już tylko gra w niewiele znaczących klubach. Tyszanin jednak wiedział, co robi.
- Chciałem w końcu trafić do seniorskiej piłki. To była główna przyczyna zmiany klubu. Wiedziałem, że w Anderlechcie miałbym ciężko przebić się do pierwszej drużyny, a to był już czas najwyższy. Nie chciałem też iść, by ewentualnie być tylko w szerokiej kadrze. Potrzebowałem szansy na grę. Pojawiła się opcja ze Słowacji i z tego skorzystałem - tłumaczył młody zawodnik (za laczynaspilka.pl).
W Zeleziarne spędził zaledwie pół roku. Od razu dostrzegli go działacze MSK Zilina, czyli jednego z najsilniejszych słowackich klubów. W pierwszym sezonie nie zawsze grał w pierwszej drużynie, zdarzało się, że schodził do rezerw. Potem już wskoczył do składu i nikt nie był w stanie go wygryźć. To na Słowacji zauważyli go działacze Spezii.
Jaki będzie kolejny krok? Możliwe, że przekonamy się już na początku 2023 roku. Teraz jednak wszystko kręci się wokół Kataru. Kiwior ma w garści wyjazd na mundial i oby mistrzostwa świata były dla niego przełomową imprezą, dzięki której trafi do wielkiego klubu.