Jutro jada na ryby. Takie hasło, z ust pasjonata wędkarstwa - na myśl przywołuje raczej sielankowe pejzaże pełne zieleni. W tle słychać niezidentyfikowanych członków ptasiej orkiestry. Jest słonko, chmurki, wiaterek i… oczywiście woda. Czysta, spokojna i... zarybiona.
To chyba wymarzony dzień wędkarza. Oczywiście, część pasjonatów może odrazu stwierdzić, że na ryby wyrusza się jeszcze przed świtem. I pewnie znajdą się tacy, którym daleko do natury w wydaniu opisanym powyżej. Bo przecież swoje hobby uprawiają zaciągając się spalinami, w rytm silników, obserwując przy tym (w przerwie od przyglądania się spławikom na tafli) mieszkańców pobliskiego wieżowca. Tak właśnie łowi się ryby w Metropolii.
Z blokami w tle
W przestrzeni województwa śląskiego jest całe mnóstwo stawów. Być może część mieszkańców w ogóle nie zwraca na nie uwagi. Te zbiorniki wodne, często powstały w miejscach, gdzie przed laty - prowadzono wybraną działalność przemysłową na imponującą skalę. Takie sztuczne akweny znajdują się nie tylko w pokopalnianych okolicach, ale po prostu - wśród bloków czy w parkach. Oprócz ważnej funkcji estetycznej (umówmy się - woda, roślinność i błękit nieba - to przecież sama przyjemność dla oczu), wiele wód służy także lokalnym pasjonatom wędkarstwa. Takiego, w wydaniu miejskim.
Jest woda - są i ryby
Co do zasady, staw jest stosunkowo płytkim zbiornikiem wodnym, pozbawionym strefy głębinowej. Wyróżnia się te naturalne oraz stworzone przez człowieka. To (zazwyczaj) miejsca ze stosunkowo bogatą fauną i florą. I choć trudno w tym miejscu o odpowiedź na pytanie skąd się wzięły te wszystkie ryby w stawach, można oczywiście założyć, że część z nich „mieszka” w nich właśnie dzięki lokalnym miłośnikom wędkarstwa. Takie zbiorniki są po prostu zarybiane. Wszystko po to, by dalej (gdy ryby trochę podrosną) możliwe było realizowanie tej wdzięcznej pasji.
Wspólne dobro
Osiedlowe, prywatne akweny należą do bardzo zadbanych. Korzystający z nich wędkarze, często na własną rękę - po prostu budują niezbędną infrastrukturę do wygodnego łowienia ryb. Są nawet pomosty czy ławeczki. Mogą z nich korzystać także niewędkarze. Jeśli oczywiście nie narobią przysłowiowego hałasu i nie zostawią po sobie nierozkładalnych niespodzianek czy szklanych butelek. Przyjęło się jednak, że gdy na wybranej miejscówce pojawia się wędkarz-ambasador - gość musi prędko po prostu iść precz.
Byle legalnie
Warto podkreślić, że uprawianie takiego hobby (wędkarstwa, nie siedzenia nad wodą), na polskich wodach śródlądowych dozwolone jest tylko z kartą wędkarską. To dokument, który uprawnia do takiego amatorskiego połowu. Co ważne, jest on dożywotni, wydawany od 14 roku życia (przed starostwo powiatowe). Dodatkowo, by korzystać z wód użytkowanych przez Polski Związek Wędkarski - konieczne jest posiadanie pozwolenia. Członkowie, którzy opłacają stałe składki, wykupują je na rok. Jest ono ważne w konkretnym okręgu. Cała reszta, ma możliwość wykupienia takiego dokumentu okresowego na amatorski połów ryb. Co ważne, można to zrobić online - na platformie wędkarz.pzw.pl. Zasady i warunki korzystania z poszczególnych stawów (choć nie tylko) określają specjalne regulaminy. W nich - są także zapisy dotyczące okresów ochronnych i wymiarów poszczególnych gatunków, możliwych do wyłowienia.
Gdzie wędkować w miastach?
A ci, którzy pod blokiem lub na przysłowiowe wyciągnięcie ręki - łowiska nie mają - mogą sprawdzić jedną z poniższych lokalizacji miejskich. O ile, pod Superjednostką czy na Rynku w Bytomiu - z pewnością nie można mówić o rybnym braniu, w sąsiedztwie większości wymienionych zbiorników, znajdują się blokowiska, sklepy, lokale usługowe itd. Inspiracje i miejsca - do zobaczenia w galerii. Trochę na łonie natury, ale w towarzystwie betonu. Tak wygląda wędkarstwo na mieście.

Może Cię zainteresować: