Franciszek Pieczka zmarł w piątek, 23 września. Miał 94 lata. Urodził się w 1928 roku w Godowie, niedaleko Wodzisławia Śląskiego, w tradycyjnie śląskiej rodzinie.
Franciszek Pieczka zmarł w wieku 94 lat
W 1954 roku skończył studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie. Karierę aktorską zaczynał w Teatrze Dolnośląskim w Jeleniej Górze. Przez większość kariery związany najpierw z Teatrem Ludowym w Krakowie-Nowej Hucie, a następnie (od 1975 roku) z Teatrem Powszechnym w Warszawie.
Grał u najwybitniejszych polskich reżyserów - od Wajdy, przez Kieślowskiego, Kolskiego, Hasa, Leszczyńskiego, aż po Kutza. Widzowie pokochali go dzięki roli Gustlika w serialu "Czterej pancerni i pies", ale grał też w dwóch filmach ze śląskiej trylogii Kazimierza Kutza - "Perle w koronie" i "Paciorkach jednego różańca". Echem odbiły się też jego role w "Żywocie Mateusza", "Jańciu Wodniku" oraz w serialu "Ranczo".
Wielbiąc go, padłem przed nim na kolana - wspomina Łukaszewicz
Starszego o 18 lat kolegę po fachu wspomina urodzony na Śląsku i wychowany w katowickiej dzielnicy Ligota Olgierd Łukaszewicz, aktor znany z takich filmów jak "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie", "Dzieje grzechu", "Noce i dnie" czy "Seksmisja". Występował z Pieczką w Teatrze Dramatycznym i Teatrze Powszechnym w Warszawie, grali w spektaklach Teatru Telewizji, wreszcie spotykali się na planach filmowych takich produkcji jak "Perła w koronie" Kazimierza Kutza, "Wierna rzeka" Tadeusza Chmielewskiego czy "Jańcio Wodnik" Jana Jakuba Kolskiego. Razem działali w Towarzystwie Przyjaciół Śląska w Warszawie.
- Już jako student szkoły teatralnej w Krakowie oglądałem go na scenie Teatru Starego - opowiada Łukaszewicz. - Pamiętam go np. ze „Zmierzchu” Izaaka Babla. To był jeden z czołowych aktorów tego teatru, który szybko znalazł się w Warszawie w Teatrze Dramatycznym. To już było po jego wielkich filmach, takich jak „Żywot Mateusza”. Ja zaczynałem w Teatrze Dramatycznym w 1970 roku i pamiętam, jak wielbiąc go, padłem przed nim na kolana. On sobie siedział skromnie. Ja mówię: "Panie Franciszku, jest pan jednym z aktorów, który dostarcza mi najważniejszych przeżyć teatralnych i filmowych".
Był cichy i nieśmiały, ale jednocześnie ciepły
Pieczka na takie niespodziewane gorące wyznanie zareagował skrępowaniem. - Był człowiekiem bardzo nieśmiałym, cichutko mówił. Nigdy nie wychodził do przodu. Jedynie czasami, jak potrzebował zorganizować pewną przestrzeń, lepiej ją oswoić, mówię o grze aktorskiej, to wtedy przejmował inicjatywę, a jego głos był donośniejszy - wspomina Łukaszewicz.
Choć panów dzieliło 18 lat, zawiązała się między nimi przyjaźń. - On miał w sobie przychylność i ciepło. Była między nami spora różnica wieku, właściwie jednej generacji. To powodowało, że ta nasza przyjaźń z mojej strony nigdy nie była taka, że mógłbym go poklepywać po ramieniu. Owszem, ściskaliśmy się, obejmowaliśmy, ale zawsze to było z mojej strony pełne szacunku do niego - dodaje Łukasiewicz.
Cały wywiad z Olgierdem Łukaszewiczem przeczytacie w magazynowym wydaniu Ślązaga, w piątek 30 września 2022.
Może Cię zainteresować:
Filmy z Franciszkiem Pieczką można oglądać za darmo na platformie streamingowej 35mm.online
Może Cię zainteresować: