Maciej od urodzenia mieszka w Tarnowskich Górach, na osiedlu Przyjaźń. Jego zamiłowanie do lokalnych terenów widać na fotografiach. To pasja rodzinna, do fotografii zachęcił go nieżyjący już brat. Razem wychodzili fotografować, spędzali wspólnie czas. Pochwały zachęcały Macieja do dalszej pracy.
– Pamiętam jak za pierwszą wypłatę w lipcu w 2010 roku kupiłem pierwszy aparat. Był to HP typu „małpka”, czyli standardowy, zwykły kompakt. Był w promocji – wspomina Maciej Goryl.
Na zdjęciach Macieja Goryla pojawiają się różne „tarnogórskie” miejsca. Jedno lubi szczególnie. – Zdecydowanie najbardziej lubię fotografować park w Świerklańcu. Świerklaniec o każdej porze dnia i roku wygląda zawsze inaczej. Gdybym miał wybrać najładniejszy moment, byłby to wschód słońca – mówi.
Jak tłumaczy, najlepiej fotografować o poranku. Nie ma jeszcze tłumów, nikt go nie rozprasza. Trzeba tylko wcześnie wstać, ale „żeby być szczęśliwym, trzeba coś poświęcić”, jak filozoficznie tłumaczy.
Tylko jeden kurs
Był tylko na jednym kursie z fotografii, w 2015 roku. Szkolenie było nagrodą za wygraną w konkursie organizowanym przez National Geographic. Musiał odpowiedzieć na pytanie „Czym jest fotografia?”. Wygrał. – Oprócz kursu z dyrektorem artystycznym National Geographic, metodą prób i błędów eliminowałem swoje niedociągnięcia. Jestem wymagający wobec siebie, dzięki czemu krok po kroku polepszałem swoją technikę czytając porady fotograficzne i oglądając zdjęcia w internecie – wyjaśnia.
Jak podkreśla, podstawy fotografii to nie tylko teoria, ale także obserwacja
ludzi, którzy mają doświadczenie w branży. Ważne jest jednak to, by nie zatracić własnego spojrzenia.
Czy ma swoje ulubione zdjęcia? – Są ważne i ważniejsze. To na przykład fotografie, które robiłem podczas ostatniego pleneru z bratem, a także zdjęcia ławki w parku Repeckim, które trafiły do National Geographic w 2012 roku – wyjaśnia. Jego zdjęcia były czterokrotnie publikowane na łamach magazynu National Geographic – „Traveller”.
Jego fotografie zostały również wyróżnione w konkursie PKP Intercity. Dla tarnogórzanina jest to ważne wyróżnienie – jego rodzina jest bowiem związana z koleją, sam zresztą bardzo lubi ten środek transportu.
Jak gotowanie zupy
– Na warsztatach fotograficznych w National Geographic dyrektor powiedział mi, że obróbkę mam traktować jak gotowanie zupy. „Jeżeli użyjecie zbyt dużo przypraw, to nie będzie smakowała, natomiast jeżeli nie doprawicie, nie będzie budziła zachwytu” – cytuje jego słowa tarnogórski fotograf.
Jak mówi, w dobrej fotografii trzeba po prostu znaleźć złoty środek. Sam miał zresztą problem z „podkręcaniem” zdjęć; zamiast fotografii powstawała wówczas grafika. Tymczasem, jak zaznacza, najtrudniejszym zadaniem fotografa jest znalezienie realizmu, tak by zdjęcie wzbogacić, ale nie przerobić. – Dążę do tego, by pokazać momenty, takie jakimi są. Chcę, by zwykła chwila stała się niezapomniana dla odbiorcy – podkreśla.
Jedna, wielka rodzina
Co dalej? Chce się rozwijać. Zaczyna szkolić się w makrofotografii oraz fotografii portretowej. – Chcę odważyć się wyjść do ludzi ze swoją twórczością i zapisać ich również na swoich zdjęciach. Chcę połączyć naturę fotografii z wyjątkowością ludzi – wyjaśnia. Jak dodaje, nie zamierza jednak porzucać fotografii przyrodniczej.
Maciej Goryl stał się już rozpoznawalny w swoim mieście. – W Tarnowskich Górach jest tylko 60 tys. mieszkańców, ale jakby połączyć wszystkie powiązania, to okazałoby się, że jesteśmy jedną, wielką rodziną. Każdy każdego zna – uśmiecha się.