Stare bakelitowe urządzenie w kolorze czarnym, z białą okrągłą tarczą, zaczęło się poruszać. Słuchawka na pudełku, połączona przewodem owiniętym ciemnymi włóknami podskakiwała jak oszalała. Do aparatu telefonicznego podeszła młoda dama.
Usłyszała trzeszczący głos w słuchawce:
- Halo!!! Halo!!! Czy mnie słychać? Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do pana profesora Dygacza? Halo!!!
Młody głos kobiety odpowiada:
- Tak, słucham, w czym mogę pomóc?
- Halo, czy zastałem pana profesora, dzwoni Gajdzik z Opola!
Ponownie słychać trzask w słuchawce, zniekształcony głos, który wybrzmiewa jak zdarta analogowa płyta na patefonie.
W tym czasie podchodzi do aparatu telefonicznego niewysoki, korpulentny dżentelmen. Odbiera słuchawkę od swojej partnerki, mówiąc głośnym i pewnym tonem:
- Tu Dygacz, słucham?
Głos słuchawce odzywa się:
- Panie Dygacz, tu mówi Gajdzik z Opola.
Znowu zakłócenia na łączach dały o sobie znać.
- Halo! Słychać mnie, panie Dygacz? Byłem ostatnio w Strzeleczkach, niedaleko Krapkowic, halo… tam na końcu wsi jest rodzina bardzo muzykalna z dziada pradziada! Oni pod koniec miesiąca wyjeżdżają do Raichu, z tego co mówią sąsiedzi ich opa muzykował, zaś sam Johann, to znaczy Jan, przyśpiewywał te ludowe pieśni. Halo…, pomyślałem o was, żebyście się z nim spotkali i zapisali te pieśni! Proszę pamiętać…, halo! Że oni są do końca miesiąca tutaj jeszcze…
Do pokoju obok przechodzi pani Janina, partnerka profesora. Rozkłada mapę województwa, szukając już tej miejscowości i połączenia. Już wie, że czeka ich wyprawa najpierw pociągiem, a później Pekaesem do miejsca docelowego. Spogląda na przenośny magnetofon szpulowy, jest rozmiarów średniej walizki. To urządzenie i „tasia z heftami”, termosem szklanym i kanapkami zapakowanymi w papier woskowy należy zabrać. Kiedyś jeździli tylko z wielką „tasią” i wieloma „heftami” z pięcioliniowymi arkuszami. Wtedy Adolf zapisywał wszystkie nuty utworów na pięciolinii, żeby odzwierciedlić melodie ludowych utworów, a osobno zapisując do nich słowa.
110. rocznica urodzin i 20. rocznica śmierci Adolfa Dygacza
W tym roku minęły dwie ważne daty w życiu profesora Adolfa Dygacza, niepospolitego badacza pospolitych utworów. Niestety, wiele ośrodków i ludzi zapomniało o tym. Irytuje mnie to, że ów człowiek, związany z kulturą śląskiej ziemi, został zapomniany przez wszystkich! W czasie 100-lecia Powstań Śląskich wszyscy chętnie korzystali z jego dorobku i wypowiadali się o nim jako wielkim polskim patriocie!
Zastanawiam się, gdzie ci wszyscy „miłośnicy” Dygacza dziś się podziali? Szkoda mi bardzo małżonki pana Adolfa, Janiny Dygacz, dla której był on kimś wyjątkowym i niesamowitym. Poświęciła się pasji męża, podróżując z nim do każdego zakątka Śląska! Na marginesie, miałem przyjemność ją poznać przy organizowaniu skromnych uroczystości rocznicy ślubu Schaffgotschów w kościele Mariackim w Bytomiu.
W tym roku przypadła już 110. rocznica urodzin, jak i 20. rocznica śmierci Adolfa Dygacza, o którym cała „śmietanka kultury zapomniała”.
Mam pytanie: dlaczego zapominamy o ludziach którzy tworzą naszą śląską spuściznę? Dlaczego nic nie wydarzyło się, choćby skromnego, w Zespole Pieśni i Tańca "Śląsk" w Koszęcinie? Dlaczego pan Grzegorz Płonka nie zainicjował nic jako wielki orędownik jego dorobku, nie wspominając o skansenie w Chorzowie, który otrzymał zasoby po panu Dygaczu? Czy naprawdę nie warto choćby na chwilę zatrzymać się i napisać wzmiankę o wielkiej osobowości, która zapisała dla nas i przyszłych pokoleń fragment muzycznej historii Śląska?
Mam nadzieję, że obudzi ten mój krzyk sumienia ludzi, którzy korzystają i korzystali z dorobku niepospolitego badacza kultury śląskiej!
A pani Janinie pragnę złożyć życzenia zdrowia i uśmiechu, który zapamiętałem z naszego spotkania!
I tak ten tekst miał się tak zakończyć. Jednak w czasie gdy pisałem ten tekst zmarła pani Janina, na szczęście wspomniani przeze mnie pojawili się na pogrzebie. Grób państwa Dygaczów wygląda dostojnie. Od siostry pani Janiny dowiedziałem się, że w Panteonie Górnośląskim pojawi się zapis pani Janiny o swoim mężu.
Może Cię zainteresować: