Sześć razy ubiegała się o prezydenturę, cztery razy wygrała
Po blisko 18 latach w Zabrzu kończy się właśnie epoka rządów Małgorzaty Mańki-Szulik, najdłużej urzędującej prezydent w historii tego miasta.
Z wykształcenia matematyk, przed objęciem najważniejszego stanowiska w mieście – nauczycielka i dyrektora szkoły. Konsekwentnie bezpartyjna, choć za poparcie PiS w drugiej turze wyborów w 2018 r. „zapłaciła” stanowiskiem wiceprezydenta dla działacza tej partii, a w kolejnych latach – w przeciwieństwie do wielu samorządowców skarżących się na dewastujące finanse miast poczynania PiS – dość dobrze i bez wzajemnych złośliwości żyła z ekipą rządową.
Po raz pierwszy kandydowała na stanowisko prezydent Zabrza w roku 2002 – wtedy jeszcze bez powodzenia. Cztery lata później było już inaczej. Mańka-Szulik w drugiej turze minimalnie, o niespełna 200 głosów pokonała kandydata PO, Rafała Marka.
W dwóch kolejnych elekcjach druga tura w Zabrzu nie była już potrzebna. Urzędująca prezydent bez przeszkód zapewniała sobie reelekcję. W najbardziej efektownym stylu czyniła to w roku 2010, kiedy to w I turze postawiło na nią 75 proc. głosujących.
Sygnał,
że coś się w tym mechanizmie zaczyna psuć przyszedł jesienią
2018 roku – wtedy to ponownie w Zabrzu doszło do II tury, w której
Mańka-Szulik zdobyła raptem 1470 głosów więcej od nie
mającej żadnego samorządowego doświadczenia Agnieszki
Rupniewskiej. W tym roku obie panie ponownie stanęły przeciwko
sobie – wynik znamy.
Wielkie inwestycje w industrialne dziedzictwo i przebudowę stadionu dla Gornika
Za rządów Mańki – Szulik Zabrze stało się ośrodkiem turystyki przemysłowej. To właśnie wtedy przeprowadzono rewitalizację obiektów skansenu górniczego Królowa Luiza, a zwłaszcza Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej. Posypały się pochwały i wyróżnienia. Zaczęto pokazywać Zabrze jako miasto, które nie tylko ocaliło, ale też stworzyło rozpoznawalny produkt turystyczny z dziedzictwa górnictwa węgla kamiennego. Wymieniać je w tym kontekście jednym tchem z Tarnowskimi Górami, czy Katowicami.
Również za rządów prezydent Mańki-Szulik rozpoczęła się przebudowa stadionu zabrzańskiego Górnika. Prace trwają od 2011 roku, pięć lat później zakończył się ich pierwszy etap, obecnie prowadzona jest budowa czwartej trybuny i jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wiosną przyszłego roku Górnik ma zagrać pierwszy mecz na w pełni przebudowanym obiekcie, mogącym docelowo pomieścić blisko 32 tysiące widzów. Łączny koszt inwestycji wynosić ma ok. 280 mln zł. Pieniędzy na ten cel miasto szukało m.in. w emisji obligacji i rządowym dofinansowaniu dla przedsięwzięć „o szczególnym znaczeniu dla sportu”. W ubiegłym roku triumfalnie ogłosiło, że z tego drugiego źródła dostanie 45 mln zł, ale jak do tej pory pieniędzy tych nikt w Zabrzu nie ujrzał i trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek to nastąpi.
Spektakularne inwestycje w zabytki przemysłu nie sprawiły jednak, że Zabrze stało się miastem turystycznym, gdzie chciałoby się zostać na dłużej. Nie zatrzymały także odpływu mieszkańców, których obecnie w mieście jest już tylko ok. 155 tys. (w ciągu kilkunastu lat ubyło ich 35 tysięcy). W dodatku – jak wykazało sprawozdanie z działalności regionalnych izb obrachunkowych i wykonania budżetu przez jednostki samorządu terytorialnego – na każdego z tych mieszkańców w 2022 r. statycznie przypadało niemal 4400 zł z miejskiego długu. To znacznie więcej niż w jakimkolwiek innym mieście na prawach powiatu w regionie. Dla porównania, w Gliwicach i Katowicach było to niespełna 2700 zł na głowę, w Bytomiu nieco ponad 2500 zł, w Tychach niecałe 900 zł, w Rudzie Śląskiej niewiele ponad 2200 zł, a Świętochłowicach, które jeszcze kilka lat temu stały u progu finansowej zapaści nieco ponad 1900 zł.
Stąd oponenci Mańki-Szulik wprost zarzucają jej, że miasto w drugiej połowie jej rządów utknęło w marazmie, bez jasnego kierunku rozwoju, coraz bardziej będąc tylko brzydszym sąsiadem bogatych, akademickich Gliwic.
- Pani prezydent jest fanką tego, żeby pod ziemią był lunapark. Wszystko, co dzieje się pod ziemią dla turystów jest w świetnym stanie, natomiast to, co jest na ziemi, jest w dużo gorszym stanie – rzuciła niedawno na antenie Radia Piekary Agnieszka Rupniewska.
„Nikt się jej nie przeciwstawi”. No chyba, że Lukas Podolski
- W tym mieście nie pierdniesz, jeśli ci pani prezydent nie pozwoli. Wszyscy wiedzą, że to ona jednoosobowo podejmuje najważniejsze decyzje (…) To Mańka-Szulik zwalniała prezesów, czasem też trenerów. Kiedy szkoleniowiec nie pasował, bo nie jeździł na kawę, miał pod górkę (…) Nikt się jej nie przeciwstawi – tak kilka miesięcy temu w głośnym wywiadzie dla serwisu weszlo.pl mówił Konrad Kołakowski, były rzecznik zabrzańskiego Górnika.
To właśnie Górnik, a ściślej mówiąc kwestie związane z zarządzaniem tym klubem stały się w ostatnich latach największym obciążeniem dla prezydent Zabrza. Bo o ile wskaźniki finansowe i demograficzne studiuje wąskie grono koneserów – radnych, dziennikarzy, miejskich aktywistów, naukowców – to tysiące fanów śledzą wydarzenia mające miejsce w legendzie śląskiej piłki. I coraz więcej z tych osób miało wrażenie, że Górnikiem ręcznie ze swego gabinetu zarządza prezydent Mańka-Szulik, określana zakulisowo mianem „carycy”. I nie było to dla niej korzystne wrażenie. Sam fakt, że najlepszy obecnie śląski klub pozbawiony jest prezesa i dyrektora sportowego musi budzić co najmniej zastanowienie.
- Pani prezydent zbyt aktywnie uczestniczy w kreowaniu rzeczywistości Górnika Zabrze traktując to bardziej jako okazję do oddziaływania na wyborców niż na działalność sportową – dyplomatycznie stwierdził na antenie Radia Piekary Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i górniczy ekspert, a przy tym zagorzały fan zespołu z Roosvelta (ci którzy byli mniej dyplomatyczni mówili wprost o propagandzie sukcesu).
Gwoździem do politycznej trumny Małgorzaty Mańki-Szulik okazał się konflikt z Lukasem Podolskim. Grający obecnie w Górniku były gwiazdor Bundesligi i reprezentacji Niemiec nie krył swego krytycznego stosunku do sposobu zarządzania zabrzańskim klubem przez jego właściciela, czemu głośno dawał wyraz kreśląc obrazki „wielkiej prowizorki”.
- Otwórzcie oczy i zagłosujcie. Dla nas, dla naszych dzieci, dla Akademii, dla GÓRNIKA, dla Zabrza – wzywał 7 kwietnia, w dniu pierwszej tury wyborów Poldi.