Nikiszowiec

Marcin Nowak: Które miejsca na Śląsku możemy wypromować turystycznie tak jak Nikiszowiec?

Marcin Nowak: Które miejsca na Śląsku możemy wypromować turystycznie tak jak Nikiszowiec?

autor artykułu

Marcin Nowak

Całkiem niedawno usłyszałem, że Nikiszowiec nie potrzebuje już reklamy. „Uff, szybko poszło” - pomyślałem. Pamiętam dzielnicę, gdy 15 lat temu nie było tu gdzie usiąść, trudno było dojechać. Nie było też bezpiecznie. Dziś jest inaczej. Załóżmy więc, że potrzebny jest okres około 10-12 lat, by dane miejsce i obiekt wypromować jako markę turystyczną o skali ogólnopolskiej. Więc jakie miejsca w województwie mogą być takimi “nowymi Nikiszowcami”?

Na początek pójdziemy ścieżką klasyczną. Czyli takie naprawdę “nowe Nikiszowce”

Ponieważ w temacie czuję się swobodnie, poruszałem go w mojej pracy magisterskiej, sądzę, że potencjał architektury kolonii robotniczych wciąż jest nie do końca wykorzystany. Tylko my i ewentualnie Łódź oraz Wałbrzych możemy sobie pozwolić na takie myślenie. Rok temu, zwiedzając Księży Młyn - kolonię robotniczą w centrum miasta tkaczy, byłem zachwycony. Zielona enklawa, wypiaskowane, wyczyszczone elewacje ceglane, dobry dojazd, mieszkania kupowane przez młodych ludzi, na miejscu winiarnia, kawiarnia, pracownie artystyczne…

Nowymi Nikiszowcami w naszym regionie mogą być na pewno takie dzielnice jak tzw. “Familoki” czyli kolonia robotnicza Kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach. Z jednej strony surowe, ceglane mury, często kryjące w fugach pokłady sadzy, perspektywa robotniczej ulicy, z drugiej: kolorowe detale, okiennice, przydomowe ogródki, symetria mansardowych daszków.

Dwa inne cenne osiedla robotnicze, które czekają na lepsze czasy, to fantastycznie ulokowana zabrzańska Zandka - blisko centrum miasta, pośród bujnej, soczystej zieleni ponad 100-letnich potężnych platanów. Ta robotnicza dzielnica dawnej Huty Donnersmarcka ma - moim zdaniem - jeszcze większy potencjał niż Nikiszowiec. Raz - właśnie z uwagi na centralne położenie: sprzyja to rewitalizacji nie tylko substancji, ale też społecznej - a dwa… kamienice na Zandce wyglądają niczym wyłuskane z gry fantasy. Łamane, wielospadowe dachy, pruski mur, sporo elementów drewnianych, duże okna. Na upartego - małe pałacyki, mieszczące kilka rodzin.

Znam specyfikę branży turystycznej i wiem, że wspomnienie o Borsigwerke czy Bobrku byłoby utopijne, ale nie zapominam o nich. Niemniej większą szansę na stanie się celem wycieczek ma Kolonia Zgorzelec na granicy Bytomia i Rudy Śląskiej, przechodząca obecnie kolejną fazę rewitalizacji. Jeszcze kilkanaście lat temu mówiłem o niej “Śląskie Shire” i zdania nie zmienię: chodzi o mikroskopijność tamtejszych domów, skąpanych w zielonym otoczeniu. Położenie kolonii w dolinie Bytomki, gdzie pierwsze skrzypce zaczyna grać przyroda, daje jej niezwykły potencjał jako ciekawy fragment miasta, cel wędrówek, spacerów i spędzenia chwili czasu w plenerowej kawiarni czy na pikniku.

Nowe Wieliczki

Teraz, wybaczcie wycieczkę poza Śląsk: Kopalnia Soli w Wieliczce, ale ona posłuży nam za przykład rozpoznawalnego na całym świecie obiektu, który ludzie zakreślają przy każdej wizycie w Krakowie i w Polsce. Czy my mamy takie miejsce? No jeszcze nie. Czy możemy mieć? Najbliżej tej pozycji są oczywiście tarnogórskie kopalnie. Zarówno Zabytkowa Kopalnia Srebra jak i Sztolnia Czarnego Pstrąga z przyległościami całkiem niedawno wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO mają potencjał do tego, by stać się obowiązkowym punktem na trasie wycieczek po Polsce. Liczba turystów z tego tytułu oczywiście wzrosła, ale może być w mojej opinii wielokrotnie większa. Oprócz saksońskiego Freibergu, ma w Europie drugiego takiego miejsca, opowiadającego o srebrze.

Nowymi Wieliczkami z pewnością stają się powoli zabrzańskie atrakcje turystyki poprzemysłowej, podziemnej. A scalone razem pod parasolem Muzeum Górnictwa Węglowego wydają się nawet produktem bardziej atrakcyjnym - zwłaszcza po otwarciu trasy wodnej w Sztolni Królowa Luiza. Zabrze rozpoczęło swoją strategię nawet wcześniej, niż pojawiły się próby przeobrażenia Nikiszowca. Wyzwanie jednak jest większe: zwiększyć modę na turystykę poprzemysłową, zaszczepić chęć odwiedzenia kopalni. Liczby turystów są dziś imponujące, ale w mojej opinii mogą się one śmiało podwoić.

Nowe Czeskie Krumlovy

Wciąż mam wrażenie, że większy potencjał ma Bielsko-Biała ze swoją secesją i historią oraz Cieszyn. Mam tam wielu znajomych, artystów, przedsiębiorców. Każdy cieszy się z dobrej pracy i prasy Cieszyna, ale... Miasto ma potencjał europejski, jako przykład jednego z najpiękniejszych w całej Polsce, najciekawszych historycznie, wizualnie najbardziej autentycznych. Leży idealnie na środku trasy objazdowej po Europie Środkowej, pomiędzy Czechami a Polską, Pragą a Krakowem. Może być śmiało miejscem klasy Czeskiego Krumlova czy Weimaru. A mam wrażenie, że nie jest jeszcze klasy Sandomierza czy Kazimierza Dolnego. Mam na myśli zainteresowanie turystyczne. Myślę, że połączenie kolejowe - częstsze i sensowniejsze na pewno Cieszynowi by pomogło.

Niewielkie miasta mogą być celem turysty, gdy spełniają trzy podstawowe warunki: Są fotogeniczne, są ładne wizualnie - wraz z zabytkami (choćby jednym, charakterystycznym), oraz mają choćby minimalną infrastrukturę turystyczną. W naszym województwie w tej orbicie miast może być jeszcze: książęcy Racibórz, zamkowo-parkowa Pszczyna, kameralny Siewierz, schludny Mikołów. Szkoda Będzina, który przeorany przez trasę szybkiego ruchu, stracił swój średniowieczny charakter.

Na Śląsku historycznym oczywiście możliwości mamy już więcej: Urokliwa Bystrzyca Kłodzka - jedyna przypominająca średniowieczne toskańskie lub umbryjskie borgo, Paczków otoczony murem niczym Carcassonne (podobnie Byczyna) czy bardzo chwalony za estetykę architektury Bolesławiec.

A na “nie-Śląsku” na topie może być kiedyś Olsztyn. I to nie ten warmiński, a jurajski. Po odzyskaniu praw miejskich stał się intrygującym celem wycieczek (również wielu moich znajomych z północy Polski), a na dodatek jest miasteczkiem z najpiękniejszym krajobrazowo otoczeniem w woj. śląskim. Ale to już temat na zupełnie osobną historię.

Szlak Św franciszka 1

Może Cię zainteresować:

Szlak Św. Franciszka we Włoszech ma śląskie barwy. "Taka konstelacja kolorów oznacza pokój, krajobraz"

Autor: Marcin Nowak

15/07/2023

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon