Dał nam przykład Szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych jak uczyć się mapy Polski NIE MAMY. Po dość zabawnej ale i głośnej kompromitacji, dotyczące umiejscowienia fabryki samochodów elektrycznych “Izera” nasunęła mi się taka refleksja. Gdyby w formule teleturnieju “Milionerzy” podsunąć pytanie z czterema możliwymi odpowiedziami i zadać je w podobny sposób: “Gdzie planowana jest budowa fabryki samochodów IZERA?
a) W Jaworze
b) W Jaworznie
c) W
Górach Izerskich
d) W Jaworzu koło Bielska-Białej
…to czy faktycznie, kilka osób więcej, niż Pan minister (zwłaszcza spoza Śląska) też mogłoby się nieźle przejechać?
Ale Jaworzno czy Jawor.
Dajcie spokój, kto to o tym słyszał
Bo oto Jawor położony
jest w sumie najbliżej Gór Izerskich, wśród znawców motoryzacji
słynie z fabryki Mercedesa, własnej elektrowni wiatrowej i
innowacyjności. Czemu nie. Jaworzno? Nie może być! Przecież to
elektrownia WĘGLOWA na Śląsku. Góry Izerskie pomińmy milczeniem,
choć może chodzić o pobudzenie przedsiębiorczości i ściągnięcie
inwestorów pomiędzy schronisko Jagodna a ruiny zamku Szczerbiec.
Czemu nie. Jaworze koło Bielska? Tak, to może być dobry trop.
Przecież nie od dziś wiadomo, że Bielsko-Biała to ojczyzna
polskiej motoryzacji (rodem z Turynu). Tym sposobem pomyłka polityka
staje się zrozumiała, wybaczona, ludzka.
Nie! Wpisuje się ona na miękko w szeroko pojętą ignorancję geograficzną dotyczącą świadomości istnienia Śląska, Górnego Śląska, woj. śląskiego.
Wszystkie te terminy wciąż
rozmywają się wśród decydentów ze stolicy a co najgorsze…
mediów szczebla centralnego. Nieważne, czy do wypadku w kopalni
doszło w Lubinie czy Lublinie, bo przecież niemożliwe, że
istnieje miasto Lubin. A skoro pochodzi z niego “Zagłębie” to
musi być gdzieś blisko Sosnowca.
Nieistotne czy kolejki po węgiel są pod kopalnią Bogdanka czy Murcki, bo jedno i drugie to zapewne Śląsk. Nie ma też znaczenia czy na zimowe ferie pokazywane są warunki na stokach w Szczyrku, Wiśle, ale też… Korbielowie i Żywcu na Śląsku. Niemożliwe też, że istnieją dwa Olsztyny. A jednak!
Bajka o Olsztynie. Ale
nie tym. I Katowicach. Ale nie tych.
Nie tak dawno przeczytałem zestawienie najciekawszych zamków w jednym z największych, o ile nie największym magazynie popularnonaukowym w Polsce, którego ilustrację stanowił zamek biskupi w Olsztynie. Piękny, ceglany, jak wiemy, związany z życiem Mikołaja Kopernika. I super. Ziemniaki w piwnicy jednak potraciły mi się, gdy przeczytałem o czym jest artykuł. “Oto najbardziej malownicze zamki na Śląsku”. Zajawka: “Większości z nas, Śląsk kojarzy się przede wszystkim z kopalniami i charakterystycznymi zabudowaniami z czerwonej cegły”. Ziemniaków ubyło kolejne 2 kilogramy. I w artykule… tylko obiekty z woj. śląskiego, większość z historycznej Małopolski no i najlepsze. Zamek w Olsztynie (koło Częstochowy) to ten w Olsztynie warmińskim. Zasoby zdjęciowe: bank stockowy. Cyk i można pograć w CS-a.
Takich pomyłek w mediach
jest naprawdę sporo i są częste: Częstochowa jako miasto śląskie,
Katowice to “prężnie rozwijająca się stolica Śląska”,
Sosnowiec i Dąbrowa Górnicza również, bo przecież
GÓRNICZA!
Przerażająca wizja Brzeszcz czy Oświęcimia (bo przecież całkiem blisko fedrują kopalnie) na Śląsku chyba jeszcze się nie ziściła. Oczywiście zdarzyły się określenia, że portal “Lublin112” to serwis informacyjny “ze Śląska”, “Wiadomości” TVP ulokowały bezproblemowo na Śląsku Węgierską Górkę. Wirtualna Polska pisała kiedyś o poszukiwaniu dwójki starszych ludzi “w Zawierciu Śląskim”, co już zakrawa na wyższy poziom nadużyć. Równie dobrze wymyślić “Racibórz Opolski” albo “Lędziny Małopolskie”. I pewnie w takim przypadku też sporo osób machnie ręką albo przejdzie do porządku dziennego.
Może nie jestem
obiektywny, bo jestem stąd. Może inne regiony mają podobne
problemy i irytujące pomyłki. Sam przekonałem się, jak drażliwi
na pomylenie z Kaszubami są Kociewiacy. Jak granicy pomiędzy Warmią
a Mazurami pilnują Warmiacy, jak bardzo cięci na przyklejanie ich
do Podlasia są mieszkańcy Suwałk. No i jak łatwo przejechać się
na określeniu “podlaski”, skoro nawet Wysokie jest Mazowieckie,
mimo, że leży w woj. podlaskim. No ale jednak częstotliwość
pomyłek, związanych z naszym regionem przytłacza. I mam nieodparte
wrażenie, że często rozmywane są komentarzem typu “Lubin czy
Jaworzno, Wałbrzych czy Bytom - jeden kit”. Na łamach Ślązaga
systematycznie te elementy edukacyjne są publikowane, promowane i
przypominane. To tylko prosta geografia, poznania kilku linii na
krzyż. A nie zapamiętania dziesiątek dat.
A czy można pomylić
Katowice, niczym jeden z filmów o Dywizjonie 303? Oczywiście, że można, trzeba tylko zrobić ten test po czeskiej części Śląska.
Rzecz wydarzyła mi się 13 lat temu na granicy z Morawami, gdy na
prowincjonalnej stacyjce próbowałem kupić bilet kolejowy do
Katowic, wiedząc, że takie połączenie jest, istnieje i przez
Bohumin-Chałupki jest realizowane. Pani szybko wydrukowała mi
“listek”, który okazał się biletem nie w tę stronę. Owszem,
do Katowic, ale miasteczka o tej samej nazwie za Czeskimi
Budziejowicami a nie naszych. A wystarczyło krytycznie podejść do
literki “v” zamiast “w”. Przypomina mi się prawdziwa
historia, gdy francuscy kibice, jadący na Euro 2020 pomylili miasta
i zamiast polecieć do Budapesztu na mecz Węgry – Francja,
wylądowali w stolicy Rumunii – Bukareszcie. Na szczęście te dwa
miasta są od siebie położone dość blisko. Całkiem podobnie jak
Katovice i Katowice.
A teraz wyobraźcie sobie,
że w quizie dla pana szefa komisji, dorzucamy jeszcze opcję e)
Jaworzyna Śląska. Oj, to mogłoby być pytanie za milion.