Adobe Stock
Staw Maroko w Katowicach

Marcin Nowak: Śląska psychogeografia, czyli dlaczego mamy Meksyk w Rybniku i Maroko w Katowicach?

Marcin Nowak: Śląska psychogeografia, czyli dlaczego mamy Meksyk w Rybniku i Maroko w Katowicach?

autor artykułu

Marcin Nowak

Meksyk w Rybniku, Maroko w Katowicach, Korea w Świętochłowicach czy Syberka w Będzinie a nawet Ukraina w Zabrzu. Krótka podróż w cztery strony świata, śladem nazw geograficznych pośród… nazw geograficznych.

Tradycja nazywania miejscowości, rejonów, dzielnic czy wręcz małych zakątków od innych nazw geograficznych, czasami wręcz bardzo dalekich, nie jest żadną niezwykłą osobliwością ani czymś wyjątkowym. W samych Stanach Zjednoczonych czy Brazylii z uwagi na imigrancki charakter, miejscowości w stylu: Syrakuzy, Rzym, Warszawa czy Odessa można liczyć dziesiątkami, o ile nie setkami. Gdy nałożymy na siebie kilkanaście map miast w naszym regionie a na to język potoczny, określający miejsca - tak zwaną “psychogeografię”, znajdziemy sporo świata pod nosem. Oto kilka przykładów.

Tajemnica Maroka w Katowicach

Dawno temu, w jednym z tekstów walentynkowych pisałem o romantycznych odniesieniach do pewnych lokalizacji na Śląsku. Było o cieszyńskiej Wenecji, wspomniałem o konkretnym i udokumentowanym podobieństwie Opola do Florencji a także o genezie nazwy “Paryż” w kontekście osiedla w Rudzie Śląskiej. Gdy zgłębimy się jednak mocniej w psychogeografię - może być jeszcze ciekawiej.

Najpiękniejsze zdjęcia ukazujące Osiedle Tysiąclecia, pokazują je od strony zachodniej, najlepiej o wschodzie lub zachodzie słońca, gdy złote światło odbija się od tafli zbiornika wodnego. To stworzony przez człowieka staw rekreacyjny ośrodka Kopalni Kleofas, jedno z ulubionych miejsc katowickich wędkarzy. Nosi intrygującą nazwę “Maroko” i jest to nazwa oficjalna, wpleciona na mapy czy aplikacje mapowe.

Szlaki wzdluz stokow jesenikow

Może Cię zainteresować:

Marcin Nowak: Zimny Prysznic i knedliki. Czyli z wizytą na zimowym "dachu Górnego Śląska”

Autor: Marcin Nowak

13/01/2024

W czasie gdy Chorzów był jeszcze Królewską Hutą a Katowice rozwijały się dopiero wokół obecnego terenu Śródmieścia, pomiędzy tymi miastami istniało kilka przysiółków, osad pośród łąk, mokradeł nad Rawą. Jak często w dolinach śląskich rzek, wydobywano w nich m.in. rudę darniową. Gdy nowoczesność zawitała do Katowic, nastała era elektryczności, połączenie torowe pomiędzy miastami wzdłuż dzisiejszej Chorzowskiej (Bederowiec), osady na uboczu tego traktu nie załapały się na nowinki techniczne. Jedna z nich stała się niechybnie przysłowiowym “wygwizdowem” a była to Sośnina z kilkoma domostwami. Bez prądu, kanalizacji i podstawowych usług stała się pogardliwie zwana “Egiptem” lub “Marokiem”, które to nie wiedzieć czemu z czyjego powodu w pierwszych dekadach XX w. stały się synonimem rejonów slumsowych.

Akurat Almohadzi czy Almorawidzi z dzisiejszego Maroka dość szybko i sprawnie wprowadzili np. kanalizację i wodociągi do swoich miast. No... ale tak zostało. Pomiędzy zabudowaniami a ulicą Chorzowską wyrosło jedno z największych osiedli w Polsce, a w miejscu osady powstał staw, który przejął jej potoczną nazwę. Do dziś jest Marokiem. Gdy prześledzimy psychogeografię innych polskich miast, historia lubi się powtarzać. W wielu z nich znajdziemy “Afrykę”, “Sudan” czy “Abisynię” jako drugie określenia tych rejonów miast, które mają najniższy rating społeczny - mówiąc delikatnie. Wiązało się to z okresem kolonialnym, w którym europejskie mocarstwa: Wielka Brytania, Niemcy, Włochy prowadziły wojny w Afryce i przywoziły przerysowane i niepochlebne relacje i wnioski na temat potrzebującej ucywilizowania ludności Północnej Afryki.

Inna teoria mówi o najbardziej ubogich rolniczo, nieprzydatnych, bo piaszczystych rejonach miast. Skojarzenia logiczne. To co ciekawe też potoczna nazwa jednej z najbiedniejszych, czy też najbardziej zaniedbanych dzielnic Mikołowa w rejonie ul. Młyńskiej, w której do dziś nie ma pełnej infrastruktury i mediów.

Ale Meksyk! Ale w Chwałowicach

To tyle z południa i rzut oka na Maroko. Które notabene występuje też w Rybniku, już jako całkiem spore blokowisko. Zerknijmy teraz na zachód. Może to być bardzo potoczna nazwa “Manhattan” osiedla w Dąbrowie Górniczej, która jednakowoż bardziej bierze się z fundamentu kompleksów i archetypu miejsca z wysokimi budynkami, niż jakichś historycznych łączników. Ale może to być też bardzo ciekawy przypadek rybnickiego Meksyku.

Dzielnica ta zostanie nam zarysowana nawet przez Google Maps po wpisaniu w jego wyszukiwarkę “Meksyk na Śląsku”. Posilony popularną encyklopedią i doświadczony niedawną wizytą w tym kraju stwierdzam, że wytłumaczenie jest dość zaskakujące ale logiczne i prawdziwe. Meksyk dawniej nie kojarzył się z powiedzeniem “Ale Meksyk!”, dotyczącym bałaganu, harmideru czy miejsca niebezpiecznego. Był to kraj dobrze rozwijający się, synonim prosperity i dobrze rokujący jako “latynoski tygrys”. Tym była też nowa dzielnica Rybnika, dziś część Chwałowic. Zbudowana głównie dla dobrze zarabiających pracowników kolei, składająca się m.in. z dwurodzinnych eleganckich neobarokowych kamieniczek ze sporym kawałkiem ziemi.

Jak czytamy na stronie miasta Rybnik, drugim powodem mogła być odległość. Nowe osiedle było na początku wieku dość daleko położone od centrum “Daleko jak do Meksyku”. Tylko strona świata się niezbyt zgadza.

Nikiszowiec

Może Cię zainteresować:

Marcin Nowak: Które miejsca na Śląsku możemy wypromować turystycznie tak jak Nikiszowiec?

Autor: Marcin Nowak

21/05/2022

Jeszcze ciekawsza jest historia dwóch górnośląskich Korei. Nie będziemy oczywiście złośliwie rozstrzygać która jest Północną a która Południową. Zacznijmy od tej w Świętochłowicach.

Dwie Koree w dwóch miastach

To całkiem porządna architektura, solidne dwurodzinne domy z czterospadzistymi dachami miały zaszczyt być “ochrzczonymi” przez samego Mościckiego i sfinansowanymi z funduszy autonomicznego woj. śląskiego. Domy z ogródkami, chlewikami często zasiedlali byli Powstańcy Śląscy. W Korei jeszcze nie byłem (Południowej), ale architektura azjatycka, np. japońska w Kioto czy Chińska w Szanghaju kojarzy mi się z dużymi, spadzistymi, krytymi drewnianym gontem dachami. To jedna z możliwych narodzin nazwy potocznej, nadanej kolonii robotniczej w Świętochłowicach.

Druga jak pisze Marian Piegza w książce o dawnych Świętochłowicach może dotyczyć bardzo grząskiego, błotnistego terenu, na którym powstało osiedle. W latach 50-tych wojna domowa w Korei za sprawą korespondencji, zdjęć i relacji kojarzyła się mocno z błotnistymi okopami, trudnymi, mokrymi warunkami. Takie konotacje skojarzeniowe mogły nadać temu fragmentowi miasta nazwę “Korea”, która została do dziś, mimo oficjalnej - Osiedle Ustronie. Choć zaskoczyło mnie bardzo funkcjonowanie tu do dziś klubu FB Korea Świętochłowice.

Katowice też mają swoją Koreę i znajduje się ona w całkiem znanym ostatnio miejscu, gdyż w sąsiedztwie “Nowego Nikiszowca” pomiędzy tą dzielnicą a Giszowcem. Z uwagi na kubaturę i wygląd domy przy ul. Szopienickiej i ul. Teodora Kulika stały się po wojnie kolejną wygodną kolonią dla pracowników kopalni Wieczorek i ochrzczone Kolonią Wysockiego (działacz komunistyczny). Uffff, można było obejść się z kolejną niemiecko brzmiącą nazwą. Tym razem z uwagi na całkiem dobry standard i jakość budynków z ogródkami, trudno doszukać się genezy nazwy w błotach Korei, ale badacze zwracają uwagę na budowę osiedla w czasie Wojny Koreańskiej. Dziś potocznie “Korea” dalej funkcjonuje. Na forach mieszkańców a nawet w serwisach nieruchomościowych.

Zabrzańska i będziński Wschód

Nie wszyscy zdają sobie sprawę też z istnienia nazwy “Ukraina” w górnośląskiej przestrzeni. I nie chodzi wcale o złośliwe w dużej mierze konotacje ze sporą diasporą ukraińską np. we Wrocławiu (są rejony miasta, które predysponują do określenia “Mała Ukraina” wzorem dzielnic imigranckich w Nowym Jorku czy Londynie).

Natknąłem się na nią, pisząc pracę licencjacką lata temu o założeniach patronackich i koloniach robotniczych w miastach Górnego Śląska. Teren ten kolonią nie jest, nie znajdzie się go nawet na mapach ani w przestrzeni sieci. Ale z jakiegoś powodu mieszkańcy zabrzańskich Biskupic rejon przy ul. Kasprowicza, czyli Kolonię Anny, nazywają Ukrainą właśnie. Jak dowiaduję się narodziła się ona wyjątkowo wcześnie, gdy Biskupice były dzielnicą wyjątkowo mocno niemieckojęzyczną.

- Nazwa “Ukraina" lub przed 1945 "Ukraine" jest dlatego, że na terenie Osiedla Annasegen powstały baraki z jeńcami z I Wojny Światowej. Były to osoby głównie z terenów Ukrainy. Jeńcy zostali przydzieleni do pracy na Hedwigwunschgrube (po 1945: KWK Jadwiga/Pstrowski) - informuje Damian Spielvogel, pasjonat historii i Federalny Rzecznik Zabrzan.

Bardzo wschodnie konotacje, geograficznie nawet bardziej, niż Ukraina i Korea ma będzińska dzielnica Syberka. Przed osiedlem z wielkiej płyty i pierwszymi chatami znajdowała się tu carska komora celna i wg niektórych punkt zborny politycznych wywózek na Syberię. Syberka w tej sytuacji brzmi nieco zbyt pieszczotliwie. Bardziej dosłownie jednak już być nie mogło, chyba że Syberia.

Nazwa kojarzy się z zimnem i nieprzyjemnymi warunkami atmosferycznymi, co dla mnie, jako geografa jest oczywiste. Gołe wzgórza zagłębiowskich miast owiewane były zimnymi wiatrami z północy i północnego-wschodu dość często. Do dziś dzielnica Pogoń uchodzi za jedne z najbardziej wietrznych miejsc w Metropolii i być może dlatego jej poprzednia nazwa to Wygwizdów. Piszę całkiem serio, można to sprawdzić na starych mapach. Czy dlatego Wygwizdów wszedł do języka polskiego jako synonim miejsca, gdzie przeraźliwie wieje? Nie wiem, ale się domyślam. Ale przecież mogło być gorzej.

Bo wszyscy wiemy, że np. w takim kieleckiem to nie wieje a pi…

Jastrzębie-Zdrój. Kuracjusze sprzed lat i plenery dla Woodyego Allena

Może Cię zainteresować:

Jastrzębie - Zdrój. Kuracjusze sprzed lat i plener dla Woodiego Allena

Autor: Marcin Nowak

06/11/2024

Kazimierz Kutz

Może Cię zainteresować:

Czy Ślązacy mieli... najzdrowsżą dietę w historii? Ślady prowadzą do londyńskich robotników z XIX wieku

Autor: Roman Balczarek

29/10/2023