Choć w 2016 roku wyścig o ESK wygrał Śląsk, to niestety nie Górny. W ciągu ostatnich kilkunastu lat wielokrotnie poruszałem ten temat w rozmowach z moimi znajomymi związanymi z kulturą, nie tylko z Wrocławia czy Katowic ale i Poznania, Szczecina, Lublina... W powszechnym odczuciu uważa się, że mimo przegranej, Katowice mocno zyskały wizerunkowo i kulturalnie. A Wrocław? Albo wręcz diametralnie przeciwnie, albo nie drgnął kompletnie.
Tak to już bywa z miastami kulturalnego i historycznego “mainstreamu” jak Wrocław czy Kraków, że przy całym ich splendorze i masie wartości, trudno zauważyć jakiś przełom po nawet tak prestiżowej imprezie jak ESK.
W przypadku miast aspirujących, zmieniających się lub odradzających, z pewnością taki tytuł często może być “game changerem”. Kulturalnie, wizerunkowo ale i turystycznie. Na tej ostatniej znam się najmocniej, więc spójrzmy na mapę Europy i poszukajmy “bratnich dusz” w tym zacnym gronie.
KONURBACJA Rok 2010 Zagłębie Ruhry
Najlepsza możliwa paralela i porównanie. Nasz niemieckich kuzyn ma to już za sobą. Pamiętam jak dziś wizytę sprzed wielu lat w Essen, mieście partnerskim mojego rodzinnego Zabrza. Trwały wtedy gorączkowe przygotowania do prestiżowej rywalizacji. Zabrze było jeszcze w przededniu zamykania przemysłu i myśleniu o turystyce przemysłowej jako nowym pomyśle na siebie. Essen i okolice miały to już za sobą. W imprezie w imieniu całej konurbacji brały udział wszystkie 53 miasta, choć Essen przewodziło, jako reprezentant metropolii.
Wtedy był to precedens w historii przyznawania tytułów ESK, co oznacza, że Metropolia GZM wcale nie musi w tym kontekście przecierać szlaków.
Co więcej w czasie trwania tego wyjątkowego roku dla Kulturhauptstadt Ruhr każdy członek ówczesnej metropolii stawał się na tydzień jej “bohaterem” i mógł zaprezentować swoje najlepsze walory. Hasłem przewodnim było “Zmiana poprzez Kulturę” a wielki finał imprezy z koncertami odbył się na zrewitalizowanych terenach po kopalni Zeche Nordstern w Gelsenkirchen. Wieża szybowa zwieńczona została olbrzymią figurą Herkulesa. Ruhry udźwignęło precedensową rolę i dziś już nikt nie twierdzi, że na terenie tego najbardziej zurbanizowanego obszaru Niemiec nie bije kulturalne serce tej części Europy.
Co więcej. Sam obserwuję jak konsekwentnie i z pomysłem Zagłębie Ruhry zaczyna promować się nowymi produktami turystyczno-kulturalnymi również polskim odbiorcom. Muzea, dobre jedzenie, parki rozrywki i edukacji - połączone nowoczesnymi ścieżkami rowerowymi - to tematy, którymi od kilku lat interesują się dziennikarze i blogerzy turystyczni z krajów ościennych do Niemiec.
PRZYNALEŻNOŚĆ Rok 2020 Rijeka
Nie dalej jak kilka miesięcy temu zatrzęsło w turystyczny światku, że czeskie linie kolejowe chcą wprowadzić połączenie szynowe z Katowic nad Adriatyk. Wagony pod koniec nocnej podróży mają być rozpinane w dwóch kierunkach i część dojechać ma do Rijeki.
To portowe miasto niekoniecznie kojarzy się z turystyką i w cuglach przegrywa z Zadarem czy słynnym Splitem - być może słusznie. Nabrzeże Rijeki jest zdominowane przez doki, beton, stocznie, zakłady przemysłowe. Tylko w kilku miejscach miasto schodzi do morza. Aczkolwiek bliskie sąsiedztwo Riviery Opatija czy Wyspy Krk w pewnym stopniu “załatwia” turystyczną atrakcyjność Kvarneru.
Rijeka stała się Europejską Stolicą Kultury w trudnym roku 2020. Wiele programów, projektów i wydarzeń zostało anulowanych, obchody skurczone do minimum. Miasto, które cierpiało przez pokoleniową transformację po bałkańskich przemianach politycznych (był to największy port byłej Jugosławii), zostało też boleśnie dotknięte przez deindustrializację i migrację młodych ludzi. Ale za hasło ESK obrało sobie “Port Różnorodności”. Dlaczego?
Miasto wielkością zbliżone do Rudy Śląskiej miało interesującą historię. Co zaskakujące, im bliżej naszym czasom tym robiło się jeszcze ciekawiej. Rządzone od XV wieku przez Habsburgów stało się portem koronnym Cesarstwa Austrii a potem Austro-Węgier, z czasem portem głównym dla Węgrów (Chorwacja wchodziła w skład Korony Św. Stefana). Zarówno Austriacy jak i Węgrzy dobrze obchodzili się z Rijeką, inwestując w nią sporo: Powstawały: port, ogromne stocznie, linie kolejowe, zakłady, największy ówcześnie teatr Europy. Co ciekawe Węgrzy nie nadali Rijece swojej węgierskiej nazwy. Zostało włoskie Fiume.
Włosi upomnieli się o Rijekę po I Wojnie Światowej i w świetle bolesnego traktatu z Trianon prawie uzyskaliby miasto. Po drodze przez chwilę stało się wolną republiką aby zostać podzielone w połowie pomiędzy Włochy a Królestwo Serbów Chorwatów i Słoweńców. Lata 20. Brzmi znajomo prawda?