11 września mieszkańcy Rudy Śląskiej wybiorą nowego prezydenta, który zastąpi zmarłą Grażynę Dziedzic. Pamiętacie emocje towarzyszące politycznemu spektaklowi w Rzeszowie (po zaskakującej rezygnacji Tadeusza Ferenca)? Ruda Śląska to na razie coś zupełnie odwrotnego, choć wybory w tym mieście będą najpoważniejszym testem przed przyszłoroczną batalią o Sejm i Senat, a następnie o samorządy i europarlament. Jak przyznaje jeden z kandydatów, wielu mieszkańców nawet nie zdaje sobie sprawy, że za miesiąc będą jakieś wybory. Dziwne? Zaraz Państwu powiem, co jest dziwne.
Nie wstydzi się tylko... Konfederacja
Jedyne ugrupowanie sejmowe, które przyznaje się do swojego kandydata w tych wyborach to… Konfederacja. I mniejsza o to, jaki promil rudzian kojarzy, kim jest Bożena Modzelewska. Dla porównania, Prawo i Sprawiedliwość swojego komitetu i swojego kandydata nie ma. Oficjalnie: to decyzja posła Marka Wesołego, który tak jak od miesięcy zapowiadał swój start, tak zapowiadał, że będzie uciekał od szyldu partyjnego. Zastanówmy się nad tym: człowiek, który całą polityczną karierę zbudował w PiS, teraz przekonuje wyborców, że z PiS nie ma nic wspólnego. Nie wiem, jak to pogodzić z faktem, że nikt nie zwolnił posła z jego obowiązków parlamentarnych, ale kto powiedział, że polityka musi być logiczna. Tego samego dnia Marek Wesoły zbiera podpisy jako kandydat niezależny na prezydenta i występuje pod szyldem PiS na konferencji prasowej na temat wakacji kredytowych. Dziwne?
Wybory w Rudzie Śląskiej z całą pewnością nie są rozstrzygnięte, ale można spodziewać się, że mieszkańcy miasta, którzy trzykrotnie wybierali Grażynę Dziedzic, postawią na kogoś, kogo uznają za jej spadkobiercę. Tak było, oczywiście w zupełnie innych okolicznościach, w Katowicach (po Piotrze Uszoku), Gliwicach (po Zygmuncie Frankiewiczu) czy Dąbrowie Górniczej (po Zbigniewie Podrazie). Tak też należy czytać sondaże, z których wynika, że największe szanse na zwycięstwo 11 września ma były wiceprezydent Krzysztof Mejer. Czy partyjne i rządowe wsparcie mogłoby zwiększyć szanse Wesołego? Być może. Ale może jest też tak, jak spekuluje się za kulisami, że w PiS wybory w Rudzie Śląskiej po prostu spisano na straty. I za rok mieszkańcy Rudy znów zobaczą na plakatach Marka Wesołego, tym razem z emblematem Prawa i Sprawiedliwości, podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi.
Co chciał powiedzieć Tusk
Załóżmy, że PiS nie wierzy w zwycięstwo. Co robi PO? Kandydata nie ma, co dziwne nie jest, znając perypetie Platformy w Rudzie Śląskiej – dwa lata temu rozwiązano miejskie struktury partii, za jątrzący się konflikt z obozem Grażyny Dziedzic. Dziś część samorządowców z legitymacją PO (zrzeszonych w Tak dla Polski) oficjalnie poparła Mejera, jeden radny, też z legitymacją PO, poparł Michała Pierończyka (kolejnego zastępcę prezydent Dziedzic). Do tego mamy słowne hieroglify Donalda Tuska, z których niby wynika, że Mejer, ale tak naprawdę nic nie wynika. I to jeszcze nie koniec, bowiem lokalni działacze Nowoczesnej pobłogosławili Pierończyka, co jednak… nie jest oficjalnym stanowiskiem partii i całej Koalicji Obywatelskiej. Jak przyznaje prezydent Sosnowca (Arkadiusz Chęciński, członek PO), całkiem możliwe, że Platforma nie poprze nikogo przed I turą. Dziwne?
To jeszcze jedno. Prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik podkreślała niedawno, że „samorząd powinien być wolny od polityki”, ubolewając, że „politycy z całej Polski wybierają prezydenta Rudy Śląskiej”. Pani prezydent miała chyba na myśli Konfederację, której liderzy zachwalali, tu na miejscu, panią Modzelewską. Cała reszta politycznego dobrostanu RP niczego w Rudzie nie wybiera, bo orientację w terenie ma mizerną. Prezydent Mańka-Szulik powinna wręcz triumfować, bo w Rudzie Śląskiej polityka właśnie odpuściła samorząd.
Przy okazji przypomniały mi się przedterminowe wybory w Gliwicach. Prezydent Zabrza poparła wtedy Janusza Moszyńskiego, który batalię o schedę po Zygmuncie Frankiewiczu przegrał z Adamem Neumannem. To dopiero było zagranie.
W Rudzie jeszcze ponad miesiąc emocji. Emocji jak na grzybach.
Może Cię zainteresować: