Jeśli ktoś nadal żyje w błogiej nieświadomości, co to za matoł i czemu o nim… Rzeczony Kawiaq (ponoć typ z Żor) transmitował z mieszkania wynajętego w Bytomiu, jak z kolegą znęca się nad pijaną dziewczyną, nie wiadomo, czy pełnoletnią. Chłopaki dziewczynę upili, rozebrali, obrażali i upokarzali, wymieniając się przy tym heheszkowymi obawami, czy ta przeżyje spotkanie z nimi. Halo, policja? A jak myślicie, wszystko nagrane, jak na dłoni.

Pozdrawiam cieplutko z Hurghady

Tu ludzki dramat zamienia się w komedię, bowiem Kawiaq i jego wspólnik w niej poinformowali, że salwują się ucieczką „do słonecznej Malediwy”. W kolejnym filmie z hotelu, który na kilometr pachniał trzema gwiazdkami w Egipcie, zapowiedział, że nie da się złapać. I zaraz, z drugim nieuchwytnym gagatkiem na miarę Arsene’a Lupina, kontynuuje swoją bandycką tułaczkę, drogą morską, do Indii. Gamoń nakręcił wideo na tle zabudowań hotelowych, więc w 10 minut ktoś ustalił, że „Malediwa” to tak naprawdę Hurghada. Czy – jakby co - Polska ma umowę ekstradycyjną z Egiptem? No raczej. Demony zbrodni powinny już siedzieć na egipskim dołku. Aha, w kolejnym filmie pan proponował jeszcze, że może złożyć zeznania przez telefon, bo telefony od policji zaczynają się od +47. Co dalej, nie wiem. Może list żelazny. Może zaproszenie do kabaretów w Polsacie, po resocjalizacji do spodu.

Polecam reakcje na cały ten spektakl, reakcje innych „twórców cyfrowego kontentu”. „Kawiaq przesadzi”. Kawiaq przesadził, a ty daj suba. W tym cyrku wszyscy ci od moralizowania i wszelakiego bulwersu funkcjonują głównie dlatego, że żywią się gównem produkowanym przez innych. I jedni, i drudzy są od siebie zależni. I to jest raz. Dwa: o ilu jeszcze „kawiakach” usłyszymy, bo taki YouTube na milionowych zasięgach jemu podobnych zarabia pieniądze? I poza jakimiś robaczkowymi, nic nie znaczącymi ruchami, typu „zaktualizowaliśmy regulamin dla twórców”, nie robi nic, by ogarnąć całą tę patologię.

Tylko Ryszard Cebula może tu pomóc

I tak dochodzimy do trzy i trzy jest najgorsze. Pisałem o zaproszeniu do kabaretu, ale to nie kabarety zapraszają w Polsce patusów do tworzenia rozrywki. Spójrzcie na lineupy dowolnej „gali” z cyklu „Freak MMA”: tam celebrytyzuje się każdą internetową, „streamingową” patologię, bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. I tam niejeden dorosły Kawiaq, niejeden: „chlałem i transmitowałem” zrobił już karierę. Ok, nikt nikogo nie zmusza, by oglądać zapasy troglodytów. Problem w tym, że poważne media w Polsce z jakiegoś powodu traktują to jako rozrywkę równoważną z Ligą Mistrzów w piłce nożnej.

W pogoni za klikami zawsze jest pokusa, by zniżać się do najniższych instynktów. Jak Najman (on w tym towarzystwie to jeszcze, pardon: uznany atleta) dostaje z liścia od swojego rywala podczas prezentacji. Jak potem obrzucają się wyzwiskami i wygrażają sobie przed kamerą w stylu dwóch kołków z wiejskiej dyskoteki. Jeśli to coś ląduje potem na stronie głównej większości poważnych portali newsowych, w kategorii sport, to co poszło nie tak? Naprawdę trzeba ustawy, żeby nakłonić media do trzymania pionu i nierelacjonowania ścieku, tak jak nie relacjonują pornosów?

Inna sprawa, że nastolatki i cyberzagrożenia to w Polsce temat nie dla ministra Czarnka, szkół i Rzecznika Praw Dziecka, a Ryszarda Cebuli w „Uwadze” TVN. A gdyby ktoś Elżbiecie Jaworowicz pokazał internet, to pewnie też zrobiłaby o tym odcinek. A przy okazji, pół roku temu porządek z patostreamerami miał zrobić minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. I co? I po drodze ważniejsze było jedzenie robaków, relokacja migrantów i dojeżdżanie starzików z mniejszości niemieckiej. Do zobaczenia w kolejnym skandalu, znów będzie można wymieniać się oburzeniem i zatroskaniem przez parę dni.

Tymczasem, raz jeszcze: pozdrawiam cieplutko ze słonecznej Malediwy.