Polityka historyczna na zlecenie
Powszechna
wiedza o rosyjskich zbrodniach na Górnym Śląsku jest – po 30
latach wolnej Polski – zjawiskiem nieistniejącym. Możemy sobie
oczywiście mantrować, że Warszawa nie rozumie i nie chce zrozumieć
naszej historii, ale proszę spróbować wyjść na ulicę dowolnego
śląskiego miasta i zapytać. Zapytajcie w szkole: uczniów i
nauczycieli. IPN od lat oferuje szkołom bezpłatne materiały
edukacyjne na temat m.in. obozu Zgoda, ale trudno przypuszczać, by
to lub nawet całe dwa akapity o Tragedii Górnośląskiej
w licealnym podręczniku uczyniły cuda. To praca na lata. Sorry: to powinna była być praca
na lata. Nie tylko dla historyków, którym skądinąd zawdzięczamy,
że tę historię udało się w wielu szczegółach odtworzyć.Od państwa, które urządza w Katowicach panteon górnośląski udający, że Górny Śląsk ma 100 lat nie oczekuję wiele. Ale już regionalnym elitom mam prawo zarzucać wieloletnią sztafetę ignorancji. O tyle dużą, że choćby w ostatnich latach kolejni wojewodowie, marszałkowie czy armia parlamentarzystów bardzo chętnie czcili choćby żołnierzy wyklętych, realizując wyłącznie centralną linię polityki historycznej. Regionalna wrażliwość nakazywałaby, żeby pod bramę obozu Zgoda w Świętochłowicach raz w roku pofatygował się ktokolwiek poza działaczami RAŚ i garstką posłów dbających o śląską tożsamość.
Obozy polskie czy sowieckie
Dołóżmy
do tego jeszcze jedno zjawisko. Inne środowiska (w tym np.
kościelne) głównie próbowały ograniczyć Tragedię Górnośląską
do – równie tragicznej rzecz jasna – historii wywózek Ślązaków
na wschód. A to, jak wiemy, jest tylko ułamkiem prawdy. Dlaczego
tak? Może dlatego, że wielu, również śląskim, słabym politykom zapachniało wizerunkowym ryzykiem: od mordów dokonywanych przez
rosyjską dzicz w Miechowicach czy Schönwaldzie bardzo blisko do
kwestii obozów koncentracyjnych, jakie po wojnie działały m.in. w
Zgodzie, Mysłowicach czy Łambinowicach, a stąd do
„świętooburzeniowej” dyskusji: czy były one polskie czy
sowieckie. Jakby można było poświęcać pamięć ofiar dla jakichś
drugorzędnych wobec tej pamięci dylematów.
Pozostaje
pytanie najważniejsze: dlaczego ta pamięć jest ważna, poza
spełnieniem jakiegoś złudnego obowiązku wobec przodków? Śląsk w 1945 i
Bucza w roku 2022 to scenariusz tych samych bandytów, których
prawie 80 lat temu nikt rozliczył. Tak na marginesie, z czego było
rozliczać zbrodnie Stalina, skoro w Jałcie Roosevelt i Churchill na
nie beztrosko zezwolili. Historia wraca. Jako horror.
Śląsk
ma tę historię do opowiedzenia. Być może nie zdążyła nikogo
ostrzec, bo nikt jej nie znał. Ale teraz, patrząc na skrępowane
ciała na ulicach ukraińskich miast, może ktoś w końcu w zrozumie.