Jeśli przeoczyliście: wczoraj Henryk Mercik, obok Jerzego Gorzelika, najważniejsza postać w historii RAŚ, poparł w wyborach prezydenckich w Rudzie Śląskiej Marka Wesołego. Wesoły kampanię prowadzi pod sztandarem własnego komitetu, ale pozostaje posłem i członkiem PiS. Na całym Śląsku wywołało to oczywiście szok i niedowierzanie, bo zakamuflowana opcja niemiecka, bo powroty do macierzy, bo dziadek z Wehrmachtu i tak dalej.
Śląska piaskownica
Czy
mnie poparcie Mercika dla Wesołego szokuje? Nie. To znaczy, nie tak
bardzo jak innych. Jest taki śląski paradoks: w wielu tradycyjnych
śląskich hajmatach ludzie głosowali w wyborach samorządowych
(sejmik) na RAŚ, a w parlamentarnych na PiS. Słusznie, czy nie, tak
objawiali swój śląski konserwatyzm i na tym gruncie większym
szokiem była/jest kariera np. Łukasza Kohuta. Czyli gościa, który
np. w poglądach na śląskość jest nawet bardziej radykalny niż
Mercik, ale do statecznego konserwatyzmu jest mu tak samo blisko, jak
Mercikowi do postulatów o związkach partnerskich.
Załóżmy,
że w Rudzie Śląskiej po prostu zaistniał hajmatowy paradoks, być
może w najbardziej jaskrawej formie: bo co innego jednak anonimowy
głos rodziny z Lędzin, a co innego jawna deklaracja jednego z
liderów ruchu regionalnego. Dlaczego więc szok i niedowierzanie? Po
pierwsze, żenujące relacje Ślonzoków Razem i środowiska RAŚ/ŚPR.
Jednym i drugim niby chodzi o to samo, ale przez lata jedni i drudzy
wzajemnie tylko podkładali sobie nogi, by razem (albo z osobna)
triumfalnie wylądować na rzyci. Wzajemnie odbierali sobie głosy w wyborach
(sejmik), wystawiali przeciwko sobie kandydatów (Senat), a gdy
wydawało się, że głupiej się nie da, urządzali np.
konkurencyjne obchody takich rocznic jak Tragedia Górnośląska.
Nie
wiem, jakie oddziaływanie na śląskich autonomistów ma PiS, nie
wiem, jaką moc ma Marek Wesoły, ale dzisiejsza zgoda pod jego
auspicjami dowodzi tylko... piaskownicy, w której to towarzystwo tkwi. I
jak bardzo Ślązaków robi w balona. ŚR i RAŚ/ŚPR nie potrafili
dogadać się w sprawie wspólnej reprezentacji do sejmiku
(najważniejszy cel polityczny regionalistów), a dziś jednoczy ich
poseł PiS. Tak, Wesoły pewnie w wielu sprawach wrażliwość ma
podobną – przyznawał się przecież do deklarowania narodowości
śląskiej (i polskiej) w spisie powszechnym. Skoro więc, tak wiele
ich, Ślązaków przecież, łączy, dlaczego rok, dwa lata, trzy
lata wcześniej nie próbowali porozumieć się w takich sprawach,
jak choćby język regionalny?
Na jednym wózku z Prezesem
Niedawno
na łamach portalu Ślązag mieliśmy dyskusję o kondycji śląskiego
regionalizmu. I chyba po raz pierwszy zobaczyliśmy przepaść
pomiędzy starszym i młodszym pokoleniem tego środowiska. Argumenty
z obu stron bywały dyskusyjne, ale – sprowadzając to, co w Rudzie,
do prostych wniosków – mamy szok i niedowierzanie vs jechanie na
jednym wózku z Jarosławem Kaczyńskim, który wczoraj też pobłogosławił
Wesołego (przyznam, ciekawe wystąpienie). Jak
regionaliści-seniorzy ułożyli sobie własną logikę – trudno pojąć. I nie chodzi tu o samego posła Wesołego, bo poparcie
Mercika przyjąłby każdy kandydat w tych wyborach. Dziś to młodzi
wychowankowie Gorzelika i Mercika pytają, jak pogodzić wczorajszą
deklarację z ich dotychczasowym piętnowaniem partyjnego centralizmu, antysamorządności, antyeuropejskości, operetkowego
patriotyzmu czy wysiłków repolonizacyjnych na Śląsku.
Odpowiedzi nie usłyszymy, bo one nie istnieją, poza jedną: taka jest polityka. Może jest, ale tylko regionalistów od dawna w niej nie ma. Wczoraj nieśmiało zapukali w jej okienko. Za rok walną o jej drzwi i będzie to znaczyć, że znów zrobili to, co wychodzi im najlepiej: fikołki o własne nogi.
Popatrzmy na efekty: prawie 4 lata temu regionaliści swoją nieprawdopodobną nieudolnością pomogli PiS w przejęciu władzy w sejmiku. Trzy lata temu w podobnym stylu pomogli PiS w zdobyciu mandatu senatorskiego (Dorota Tobiszowska). Teraz poparli posła PiS w wyborach prezydenckich. Ot, śląski paradoks.
PS. Kampania wyborcza w Rudzie jako całość pozostaje przy tym jakimś odrębnym od całego świata mikrokosmosem, rezerwatem w klatce. Wczoraj RAŚ wydał oświadczenie, w którym (kolektywnie) nie popiera żadnego z kandydatów. Nikogo nadal nie popiera też PO, choć jej samorządowcy, z prezydentem Sosnowca na czele, wstawili się za Krzysztofem Mejerem. PiS popiera Wesołego, ale Wesoły partyjny szyld schował. Nowoczesna lokalnie popiera Michała Pierończyka, ale centralnie nie popiera nikogo. Związek Górnośląski – lokalnie Pierończyk, centralnie – nikt. Brakuje tylko Donalda Tuska mówiącego, że sercem jest z Mejerem, a głową z Pierończykiem albo odwrotnie. Chwila, on już coś takiego powiedział...
PS 2. Grafika pochodzi z materiałów wyborczych Śląskiej Partii Regionalnej w wyborach samorządowych w 2018 r. Nie zapomnimy ich nigdy. ŚPR, świeć Panie nad jej duszą, też.
Może Cię zainteresować:
Henryk Mercik: "Marek Wesoły dostał poparcie na kredyt, to nie jest polityczna umowa"
Może Cię zainteresować:
Henryk Mercik nie czuje się leśnym dziadkiem. "Regionaliści są potrzebni w Sejmiku"
Może Cię zainteresować: