Prezes PiS, który kontynuuje swoje tournée po kraju, nie trafił jeszcze do śląskiego centrum województwa śląskiego, za to przed tygodniem bawił w Myszkowie i Częstochowie. Nową jakością tych spotkań terenowych jest konferansjer, który – zgodnie z wytycznymi cara sprzed 300 lat - „przed obliczem przełożonego wygląd ma lichy i durnowaty, aby swoim pojmowaniem istoty sprawy nie peszył przełożonego”. W Puławach występował więc poseł Sławomir Skwarek, który na scenie z Kaczyńskim przedstawił się jako „nauczyciel z małej szkoły wiejskiej”, stremowany zadawaniem pytań doktorowi prawa. W Myszkowie… Jak wyżej: „melduje się szeregowa Wiśniewska”.
Niemowlę i manifest Prezesa
Czy
mnie to dziwi? Dziękuję za to pytanie, ale nie, mnie to nie dziwi.
Nawet, na swój sposób, rozumiem. Politykom PiS coraz trudniej
chwalić się sukcesami dobrej zmiany, więc jedynym bodźcem
mobilizacyjnym pozostaje majestat Prezesa. Szczególnie dla
partyjnych dołów, którym najtrudniej wytłumaczyć się w terenie
z tego, że węgla nie ma, prąd drogi, a sąsiad właśnie zwinął
interes. Dodajmy do tego, że Polacy mają skłonności do
bałwochwalstwa i mitologizowania, zaś w PiS frakcyjne potyczki to
już polityczne MMA. Trzeba uważać i wysyłać sygnały. I jest.
Melduje się szeregowa Wiśniewska.
Posła
Waldemara Andzela (Zagłębie) zapytałem kiedyś, czy w PiS jest
problem z kultem jednostki. Nie. „Ale nie przypominam sobie, że
Prezes się pomylił” – odparł parlamentarzysta. „Bogu niech
będą dzięki za takiego przywódcę, który Polskę nosi w sercu”
– ekscytowała się w Myszkowie europoseł Wiśniewska. Rozumiecie?
Izabela Kloc. Inna nasza europosłanka, tym razem nie od Medalikorzy, tylko stąd. Pamiętacie, jak chwaliła się na Facebooku, że czyta rocznemu (!) wnusiowi książkę Jarosława Kaczyńskiego. „Wojtuś lubi czytać książki! Tą był najdłużej zainteresowany! Naprawdę przejęty i bardzo radosny!” - napisała kilka lat temu, pozując z nieświadomym niczego chłopcem i manifestem programowym Prezesa. Obok leżała jeszcze pozycja Benedykta XVI i coś o łaskach Chrystusa.
Kowalski, analiza sytuacji
Nie
wiem tylko, czy europosłanka Kloc, również szalenie zasłużona w
meldowaniu się, przeczytała książkę Kaczyńskiego. Ja czytałem,
serio. „Polska naszych marzeń”. Jest
tam m.in. o „moralnej klęsce nacjonalizmu”, o zachwytach
demokracjami skandynawskimi, wreszcie o konieczności zreformowania
mediów publicznych. Te muszą być pluralistyczne, nie mogą
sprzyjać władzy, nie mogą być „publicystycznie tandetne”...etc.
Dziś włączasz
TVP, a tam Karnowscy, Ogórek czy Jakimowicz. Error.
Może chociaż niemowlę coś
z tego wszystkiego było w stanie zrozumieć.
Polityka
w takim wydaniu nie jest dla wszystkich (hej
tam w PO, wy dużo lepsi nie jesteście),
to oczywiste. Chowasz głęboko
to, co zwą rigczem (rozum i godność człowieka, gdybyś nie
słyszał/słyszała) i takie
tam. Nie
będę po raz setny rozprawiał o negatywnej selekcji partyjnej, bo
to droga do karier 80 procent parlamentarnego ogółu. Ok, jedno
zdanie tylko.
„Obywatele o niskich kompetencjach mają tzw. przewagę komparatywną, jeśli chodzi o kandydowanie w wyborach, ponieważ ich rynkowe wynagrodzenie jest niższe niż obywateli o wysokich kompetencjach. Podaż wysokiej jakości kandydatów jest ograniczona” – pisali kilka lat temu naukowcy z Harvarda w głośnej pracy „Źli politycy”. To jest bardzo prosta, generalna diagnoza. Rozejrzyjcie się. Głosujecie na tych ludzi. Jasne, przede wszystkim na partie, ale pierw musicie komuś konkretnemu postawić krzyżyk na liście.
Chciałbym wątpić, że Kaczyńskiemu, który jednak zdecydowaną większość partyjnego aktywu zawsze przerastał intelektualnie, naprawdę odpowiadają te szopki od Puław po Myszków. A jeśli sceny rodem z „Pingwinów z Madagaskaru” rozgrywają się przed kamerami, na scenie, na naszych oczach, to co tam musi się dziać za kulisami? „Kowalski, analiza sytuacji”? „Szeregowy, te sardynkowe drinki są miodzio. Jak wy je robicie?”. „Z miłością, szefie. Robię je z miłością”.
To jest prawdziwe gwiazdorstwo!
Gdy
tak myślałem o godności i mniemaniu o sobie kogoś, kto w czymś
takim uczestniczy, przypomniała mi się historia z jednej
z biografii Freddiego
Mercury’ego. Nigel Quiney,
angielski wydawca, który poznał lidera Queen na jednym z przyjęć,
opowiadał:
„Rozmawialiśmy chwilę, po czym on, pomagając sobie jakimś gestem, bez odwracania się, mówi do kogoś za sobą: ‘Pecik’. W sekundę pojawiło się przed nim kilka paczek papierosów”
„To jest prawdziwe gwiazdorstwo” – pomyślał Quiney, ale to jeszcze nic. Kilka minut później Freddie miał wydać kolejne polecenie. „Sisi!”.
„Zdębiałem. Ci sami ludzie, którzy podali Mercury’emu papierosy, wynieśli go bez słowa do łazienki” – wspominał Quiney.
No tak, charyzma, gwiazdorstwo, uwodzenie tłumów. Jedna różnica: to
wszystko działo się za, a nie przed kurtyną.
Jarosław Kaczyński w końcu przyjedzie na Śląsk. Do Zagłębia. Dworzanie są już w blokach. I może nawet mają w głowach gotową bajerkę. Wierzcie lub nie, ale zobaczymy jeszcze lepszą jakość meldowania.