Ustawa dająca śląskiemu status języka regionalnego przeszła przez
Sejm. Tydzień temu została uchwalona przez Senat i trafiła na biurko
prezydenta. Ten, wbrew krążącym w mediach spekulacjom, nie podjął
jeszcze decyzji o tym, co zrobi, co zresztą potwierdzają wszyscy
politycy PiS, których o decyzję prezydenta pytaliśmy. Nie ma decyzji,
jest za to pierwszy oficjalny komentarz Andrzeja Dudy.
- Rozmawiam na ten temat z ekspertami, naukowcami - powiedział prezydent zapytany o język śląski podczas pobytu na Forum Ekonomicznym w Katarze.
- Proszę pamiętać, że większość ekspertów jest jednoznacznego zdania, mówię o naukowcach, że na Śląsku jest bardzo wiele dialektów, w których mówią ludzie w poszczególnych miejscowościach, nawet na obszarze Śląska. Są to po prostu dialekty o charakterze najczęściej lokalnym i taka jest specyfika tego zróżnicowania w Polsce, tej wielokulturowości, bardzo zresztą ciekawej, która jest dzisiaj naszym skarbem - dodał Duda.
Każda wieś... Jjjasne
Co wynika z tej wypowiedzi prezydenta i jakim cudem miałaby zwiastować scenariusz inny niż weto? Po
pierwsze, nie przywiązujmy się do terminologii. Politycy swobodnie
żonglują takimi określeniami, jak gwara, dialekt, język, etnolekt.
Czasem wymyślają swoje, jak senator Kazimierz Ujazdowski ("gwara
domowa"). Po drugie, prezydent Duda w zasadzie ma rację co do
zróżnicowania godki, choć bez przesady. Mit o tym, że na Górnym Śląsku "każda wieś ma swoją pieśń" obalał niedawno w ŚLĄZAGU dr Henryk Mercik, przytaczając pamiętną debatę na temat języka śląskiego za czasów marszałka Mirosława Sekuły.
"Określenia „język” unikano jak ognia. Przyjęto apel o podjęcie i wspomaganie działań, które prowadzą do zachowania i ochrony dialektów i gwar, w domyśle tych wszystkich, które są używane na obszarze obecnego województwa śląskiego. Miało być sprawiedliwie, nie tylko o Śląsku i po śląsku, uroczyście i trochę tak... skansenowo. Jakbyśmy rozmawiali nie o żywym języku, lecz o przykurzonych mocno artefaktach ze strychu, które pokazujemy dzieciom, tłumacząc, że dziś ich już nie używamy. W apelu pojawiły się pomysły poszukiwania sposobu ochrony gwar i dialektów, również ochrony prawnej. Nie do końca wtedy zrozumiałem jak można chronić „prawnie” te „1001 odmian gwary śląskiej”, ale ówczesny marszałek, chętnie występujący w dobrze skrojonym śląskim stroju, był wyraźnie ukontentowany. Polityczne zagrożenie zostało zgrabnie odsunięte a jednocześnie nie zamieciono tematu pod sejmikowy dywan" - pisał Mercik.
Właśnie. "1001 odmian gwary śląskiej" było przez lata
nie tylko legendą, ale i alibi. Nie ma języka, jest bogactwo
gwar/dialektów/gwar domowych czy innych tam. Nikt nigdy nie wymyślił,
jak o to bogactwo zadbać, nikt nawet nie spróbował. I dziś żaden powiernik tego mitu nie potrafi odpowiedzieć, w jaki sposób język regionalny zabroni mu "syceć"
albo godać "oma" zamiast "starka". W Białymstoku też mówi się inaczej
niż w Poznaniu czy w Lublinie. Bez względu na istnienie oficjalnego kanonu polszczyzny.
Proszę zapytać przewodniczącej Rady Języka Polskiego
Po trzecie, najważniejsze: "Rozmawiam na ten temat z ekspertami, naukowcami". Nic lepszego nie mogłem usłyszeć. W ubiegły piątek do prezydenta Dudy trafił list z apelem o podpisanie ustawy o języku śląskim (tak, też podpisałem). Wiecie, ilu językoznawców z tytułami go podpisało? Siedemnaścioro. Z poważnych uniwersytetów, nie tylko Katowic, ale i Wrocławia, Poznania czy Warszawy. Historycy, kulturoznawcy, socjolodzy, literaturoznawcy. A przede wszystkim, uwaga będą wielkie litery: PRZEWODNICZĄCA RADY JĘZYKA POLSKIEGO. Prof. Katarzyna Kłosińska, językoznawczyni z Uniwersytetu Warszawskiego, podkreślała niedawno na senackiej komisji, że śląski "ma odrębne cechy gramatyczne, ale oprócz argumentów natury gramatycznej, są argumenty natury socjolingwistycznej"
- Jest kodyfikacja ortografii, jest gramatyka kodyfikowana. To jest bardzo żywotny język, jest tworzona literatura, czyli jest w różnych obiegach, nie tylko w obiegu codziennym. Przede wszystkim to jest kwestia tożsamości, jeżeli 600 tys. osób uznaje za swoją tożsamość, tożsamość śląską, a język jest jednym z elementów tej tożsamości (…) to jest chyba najistotniejsze. (…) Język jest tworzony przez użytkowników, język jest nośnikiem kultury. Jeżeli mówimy o kulturze śląskiej, o tożsamości, to należy sądzić, że język jest wyrazem tej tożsamości – stwierdziła przewodnicząca Rady Języka Polskiego.
Podkreślam: to znakomita wiadomość, że prezydent Andrzej Duda w tak ważnej dla Ślązaków sprawie, rozmawia z naukowcami, a nie politykami. Dzięki temu jest też większa szansa, że - w przeciwieństwie do partyjnych krzykaczy w Sejmie - bez problemu zrozumie, na czym polega istota języka regionalnego, że to kategoria prawno-polityczna, a nie naukowa. Na marginesie, miarą tego przełomu jest fakt, że o języku śląskim bez dawnych kompleksów mówią dziś również politycy PiS.
- To jest pewne podsumowanie tego, co się dzieje w świecie. Cywilizacja się rozwija i wydaje mi się, że to, co na Śląsku było bardzo cenne - gwara, dialekt, język regionalny - powinno być rozwijane, żeby nie zapomnieć (…) Powinno to przetrwać. To jest nasza tradycja, kultura i to jest to, co Ślązaków gnało do Polski - powiedział mi przed kilkoma dniami, przed kamerą TVP3, poseł Bolesław Piecha. On, wraz z Markiem Wesołym, głosowali w Sejmie za uznaniem języka regionalnego.
Dobrze, że nie z Bronisławem Komorowskim
No i po czwarte: czy to nie (na swój sposób) politycznie fascynujące, że dziś z dużo większym wyczuciem, dyplomacją, żeby nie powiedzieć: z polityczną poprawnością o języku śląskim mówi prezydent Andrzej Duda, związany z PiS niż były prezydent Bronisław Komorowski, związany z PO? Gdyby było odwrotnie, nie byłoby żadnej nadziei. Tymczasem człowiek, od którego zależy nasz język regionalny, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie odpala petard opcji niemieckiej (tak, prezydent Komorowski porównał starania o język śląski do faszolskiego Goralenvolk). Rozmawia z naukowcami. Naprawdę wspaniale, że nie z Januszem Kowalskim. Ani Bronisławem Komorowskim.
PS. To oczywiste, że PO (jak i całej koalicji rządzącej) bardziej opłaca się - taki paradoks - by dziś prezydent zawetował tę ustawę. Na Śląsku oznaczałoby to "polityczne złoto", w sam raz na emocjonalną kampanię do europarlamentu. Nie widzę jednak powodu, by Andrzej Duda pomagał przed wyborami Platformie Obywatelskiej. Proste, prawda?