Mieszkania na najwyższych piętrach
na katowickich Gwiazdach najtańsze, bo…? Wiadomo, nie trza kończyć
nawet. Paszporty, auswajsy, Brynica, Gorole do szole i najdalej na
południe wysunięta dzielnica Warszawy. Święte oburzenie, gdy ktoś
napisze, że Sosnowiec leży na Śląsku. Wiecie, że nigdy nie
możemy dopuścić, by wygasł konflikt Hanysów z Gorolami z
Zagłębia? Gorole wielką literą, celowo.
Konflikt
ten ze swoim komizmem wart wpisu na jakąś listę niematerialnego
dziedzictwa kulturowego. Ale też pełen sucharów i kawałów z
brodą. Dlatego właśnie musiał narodzić się tzw. bromance (jak
by to przetłumaczyć? Więcej niż przyjaźń, ale wiecie, bez
podtekstów) Ruchu z Zagłębiem.
Jesienią
mieliśmy całkiem zabawną, filmową wymianę uprzejmości przed
meczem obu drużyn. Śląscy piłkarze z Chorzowa tłumaczyli koledze
z Kaszub, co to są te Gorole, a w Sosnowcu na treningu urządzono
naukę języków obcych. Żeby wiedzieć, co o Zagłębiu sądzą
Hanysy. A potem był jeszcze epilog, najlepszy, gdy emerytowany
futbolista Artur Boruc próbował – jak to mówią – wtrącić
się między wódkę a zakąskę. Kibice Zagłębia odpisali panu
Arturowi tak:
"Piłkarze Ruchu Chorzów na filmie mówili po śląsku i nie mieliśmy problemu ze zrozumieniem, co mają na myśli. Artur Boruc mówi po polsku i nie bardzo rozumiemy, co ma na myśli. Może ktoś pomoże?"
Wiosną Ruch grał w Sosnowcu na nowym stadionie Zagłębia. Przy pełnych trybunach. Jeden z najciekawszych meczów-zjawisk, jakie widziałem w ostatnich latach. Na boisku Ruch dostaje w mazak 2:0. Przy drugim golu piłkarz Zagłębia robi Messiego w Fifie na konsoli, na poziomie beginner. Ruch bez szans. Przez ponad 90 minut fani Hanysy i fani Gorole jadą z własnym, kulturalnym dopingiem bez choćby słowa o „jeździe z wiecie-kim” i takich tam. Jest Wersal, zero chamówy i jednej choćby prymitywnej zaczepki.
Gdyby w sobotę Ruch wygrał w Katowicach, dziś byłby już w Ekstraklasie. Porażka w sobotę (1:2 z GKS-em), przy zwycięstwie Wisły z Gorolami z Sosnowca mogła zamienić cały ten chorzowski, romantyczny scenariusz z awansem w horror z barażami. A tu Zagłębie wygrywa w Krakowie i na twitterowy wpis Ruchu: „Nasz los znowu w naszych rękach”, odpowiada: „Nie ma za co”. W komentarzach w internecie jeszcze więcej uprzejmości, wyznań skrywanej przez lata sympatii i życzeń typu: "Teraz my, a za rok wy". Tak słodko, uroczo jeszcze nie było.
W
ostatniej kolejce Ruchowi Zagłębie już nie pomoże. Musi sam
wygrać z GKS-em Tychy. Jeśli wygra, liczę na złośliwości zza
Brynicy. Na temat tego, komu tak naprawdę Ruch ten awans zawdzięcza. I szerzej - kim bylibyśmy, gdyby nie Gorole. Ci nasi, rzecz jasna.
Może Cię zainteresować: