Michał Zembala napisał:
Tato,
To jedna z Twoich ostatnich wiadomosci do mnie. Ja dzis prosze tego samego Boga o wybaczenie, ze nie dal mi tyle sil by pomoc Tobie.
Pamietasz jak plynelismy razem do Szwecji - mowiles mi wowczas ze najlepiej plynie sie pod wiatr - mowiles wowczas: jest trudno, bo fala baltycka krotka i czesto wleje sie na poklad. Tak tez jest w naszym zawodowym zyciu - trudno, bo zawod wymagajacy poswiecenia, ale kazdy kogo uleczysz - uratujesz jest jak slonce, ktore suszy mokry sztormiak.
Nauczyles mnie szacunku i pokory wobec pacjenta, chirurgii (mimo ze nie zgadzalismy sie przy stole), ale przede wszystkim nauczyles mnie dbalosci o miejsce, o szpital, o kazda cegle ktora budowales, o ktorej finansowanie zabiegales jezdzac w wozku, w niewygodzie do Warszawy.
Powoli dochodzi do mnie, ze nie uslysze Twojego telefonu z pytaniem o ostatniego chorego po przeszczepie, o to czy rezydenci rozwijaja sie dobrze, czy uda nam sie o czasie zlozyc dokumenty dotyczace asystenta lekarza, czy tez o zdrowie meza naszej pielegniarki.
Roznilo nas wiele, ale lączylo - wiecej niz wiele.
Wierze ze tam na gorze plyniesz (jak zawsze) pod wiatr. Wolny od wózka, od ulomnosci ktora dzielnie znosiles. Bede wypatrywal ciemnych chmur wiedzac, ze wlasnie tam jestes: ryjac je dziobem swojego statku.
Niezlomny. Zegnaj kapitanie. Zegnaj Profesorze.
PS. ... i w koncu zagrasz ponownie na akordeonie.
Może Cię zainteresować: