Marsz Autonomii co roku odbywa się w okolicy 15 lipca, czyli rocznicy uchwalonego w 1920 roku Statutu Organicznego Województwa Śląskiego, dzięki któremu cieszyło się ono w Polsce szeroką autonomią m.in. w dziedzinie szkolnictwa, transportu czy spraw skarbowych. Regionaliści co roku przypominają i upominają się o większy nacisk na samorządność, a także oficjalne uznanie mniejszości oraz języka śląskiego.
"Śląski głos musi brzmieć nie tylko w Parlamencie Europejskim"
W sobotę, 16 lipca, ulicami Katowic przeszedł XVI Marsz Autonomii. Kilkuset Ślązaków (i nie tylko) wyruszyło o godz. 12.00 z placu Wolności na plac Sejmu Śląskiego, czyli właśnie w miejsce związane z dawną autonomią Górnego Śląska.
- Panteon Górnośląski, który właśnie otwiera swe podwoje, to gorzki owoc sojuszu tronu z ołtarzem, skierowanego przeciw emancypacyjnym dążeniom Górnoślązaków. W podziemiach katowickiej archikatedry nie zabrakło miejsca dla wojewody nienawiści Michała Grażyńskiego. Zabrakło go natomiast choćby dla katolickich kapłanów, którzy w dobie narodowego socjalizmu z narażeniem życia bronili prawa do polskojęzycznego duszpasterstwa (Carl Ulitzka) czy też godności polskich robotników przymusowych (August Froehlich). Ich jedynym "grzechem" było to, że sami nie byli Polakami. W ten sposób, zamiast miejsca godnego upamiętnienia, zaoferowano nam czeluść niepamięci, która pochłonęła wszystko, co przeczy ględźbie o odwiecznej i wyłącznej polskości Górnego Śląska - przemawiał Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska.
-
Obecna ofensywa polonocentryczna, a także wykluczająca i
szowinistyczna polityka historyczna to ponure spełnienie naszych
prognoz. Przez lata ostrzegaliśmy, że brak autonomii w sferze
kultury i edukacji będzie prowadził do wymazywania śląskiej
tożsamości. Zaś w sferze finansów i ustawodawstwa do demontażu
kruchej i lichej samorządności - dodał lider RAŚ.
Podkreślił, że to m.in. efekt braku głosu regionalistów w Sejmiku Województwa Śląskiego, do którego w 2018 roku, z powodu podziałów, nie udało im się dostać, choć wcześniej współrządzili województwem przez osiem lat. Jerzy Gorzelik zaapelował do regionalistów o jedność i przypomniał cztery strategiczne cele Ruchu Autonomii Śląska:
- zjednoczenie ziem górnośląskich w ramach jednego województwa,
- autonomia regionalna,
- uznanie języka śląskiego,
- uznanie mniejszości śląskiej.
- Śląski głos musi brzmieć nie tylko w Parlamencie Europejskim, nie tylko w Sejmie, ale przede wszystkim tutaj - w Sejmiku Województwa Śląskiego. Musimy zrobić wszystko, aby wystawić wspólną listę do Sejmiku, aby regionaliści ponownie się tam znaleźli. To pozwoli nam współrządzić, wprowadzać edukację regionalną i dbać o własną kulturę - powiedział Łukasz Kohut, europoseł i polityk Lewicy.
Peter Langer ze Ślōnski Ferajny dodał, że Marsz Autonomii będzie chodził tak długo, aż na szczycie gmachu Sejmu Śląskiego pojawi się flaga Górnego Śląska.
W Marszu udział wzięło kilkaset osób. Frekwencja była mniejsza, niż przed pandemią COVID-19, ale Jerzy Gorzelik ma nadzieję, że to dopiero początek wybudzania regionalistów z letargu. Tym razem zabrakło gigantycznej śląskiej flagi, która wymaga odświeżenia.
Brama pożegnalna i wybitni Ślązacy, których nie ma w Panteonie
Polityczne happeningi to znak rozpoznawczy Marszów Autonomii. Piętnaście lat temu wysłano pocztówkę z prośbą o przywrócenie autonomii Górnego Śląska do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dwa lata później jego brat - Jarosław Kaczyński - wygrał konkurs na najgłupszą wypowiedź o regionie.
W ostatnich latach obrywało się marszałkowi
województwa z Prawa i Sprawiedliwości Jakubowi Chełstowskiemu. Ten w przeszłości uczestniczył w Marszu Autonomii, co zostało mu przypomniane w formie baneru - każdy mógł zrobić sobie z nim zdjęcie. Innym razem zaprezentowano sławojkę z tabliczką "Instytut Myśli Polskiej im. Jakuba Chełstowskiego", co było komentarzem do zmiany nazwy Regionalnego Instytutu Kultury na Instytut Myśli Polskiej im. Wojciecha Korfantego.
Tym razem na Marszu Autonomii pojawiła się brama pożegnalna, czyli odpowiedź na wszystkie bramy powitalne, jakie w ostatnich miesiącach były stawiane w związku z setną rocznicą przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. Symbolizowała ona utracone nadzieje i krzywdy, które Polacy wyrządzili Ślązaków - obozy koncentracyjne, wysiedlenia, grabież majątku, odebranie autonomii, tępienie języka śląskiego, rabunkową eksploatację złóż węgla, która doprowadziła miasta do katastrofalnego stanu.
Ulicami Katowic przeszli też ludzie w maskach przedstawiających wybitnych Ślązaków, dla których z powodów narodowościowych zabrakło miejsca w Panteonie Górnośląskim, na przykład Oskar Troplowitz ("Wprowadziłem na rynek najbardziej znany w historii kosmetyk - krem NIVEA. Do Panteony nie trafiłem, bo to niemiecki krem"), Ernest Wilimowski ("Na mundialu strzeliłem dla Polski cztery bramki przeciw Brazylii. W Panteonie mnie nie ma, bo grałem też dla Niemiec" czy Franz Waxman ("Zdobyłem dwa Oscary. Panteon nie dla mnie, bo byłem śląskim Niemcem").
Pojawiły się także dwa banery: "Andrzej Duda - główny specjalista od historii Śląska" oraz "Władimir Putin - główny specjalista od historii Ukrainy".
Może Cię zainteresować:
Jerzy Gorzelik: Ruchowi Autonomii Śląska wyczerpały się rezerwy. Jest jednak szansa na reset
Może Cię zainteresować: