To wieś Nemmersdorf w Prusach Wschodnich była pierwszą niemiecką miejscowością, gdzie doszło do masowej zbrodni Armii Czerwonej na cywilach. Sowieci zdobyli ją jesienią 1944 roku. Na krótko, bo Niemcy zdołali odzyskać wieś. Żołnierze, którzy weszli do odbitego Nemmersdorfu, przeżyli szok.
Znaleźliśmy w sumie siedemdziesiąt dwie kobiety, w tym dzieci, i jednego starca, 74-letniego, wszyscy byli martwi. Niemal wszystkich zamordowano w bestialski sposób. Wśród zabitych były nawet dzieci w pieluchach. W jednym pokoju znaleźliśmy 84-letnią kobietę, która siedziała na kanapie, oślepiona. Siekierą lub szpadlem rozcięto jej głowę na pół aż do szyi. (...) zagraniczna komisja jednogłośnie ustaliła, że wszystkie kobiety, a także dziewczynki od ósmego roku życia, a nawet ta 84-letnia kobieta, zostały zgwałcone - wspominał niemiecki żołnierz z Volkssturmu.
Nemmersdorf, w którym zamordowano około 70 mieszkańców, był najgłośniejszą, ale nie jedyną zbrodnią Armii Czerwonej na niemieckich cywilach w Prusach Wschodnich. W pobliskim Schulzenwalde odkryto 95 ciał zamordowanych. Szczególne szokującym dla Niemców widokiem były ukrzyżowane wzdłuż drogi kobiety.
Skrajne okrucieństwo
Niemcy sami byli winni szeregu zbrodni wojennych w Rosji, na Białorusi i Ukrainie. Na froncie wschodnim nie prowadzili czystej wojny. Szlak ofensyw, a później odwrotu Wehrmachtu , wyznaczały zgliszcza i masowe groby. Zbrodni dopuszczali się również na tyłach, zwalczając radziecką partyzantkę i stosując przy tym odpowiedzialność zbiorową. Wehrmacht splamił też sobie ręce zbrodniami na Żydach. Znane są przypadki, gdy niemieccy żołnierze gwałcili kobiety na terytoriach okupowanych. Było to zjawisko naganne, nawet jeśli nie przybrało masowego charakteru. W przypadku sowietów miało być inaczej. Czerwonoarmiści żądni byli odwetu, zachęcała ich do tego oficjalna propaganda. En masse, gwałcenia kobiet nie uważali za czyn zbrodniczy.
Przeciwnie - wspominał jeden z nich - Żołnierze plotkowali o tym, byli dumni z siebie, czuli się jak bohaterowie, opowiadając o tym, jak spali z taką a taka kobietą. Jedną, dwiema czy trzema. Takimi opowieściami dzielili się ze sobą. To było normalne zachowanie.
Autor tych słów, Fiodor Kropatij, ocenia liczbę radzieckich żołnierzy, którzy dopuścili się gwałtów, na 30% stanu osobowego Armii Czerwonej. Gdyby ten szacunek był zgodny z prawdą, oznaczałoby to, że w sowieckich szeregach służyły miliony gwałcicieli. Ci dewianci mieli przyzwolenie na przemoc seksualną ze strony swojego dowództwa, z najwyższym włącznie. Znana jest wypowiedź Stalina, w której dyktator bagatelizuje gwałty popełniane ze swoich żołnierzy. Potępia w niej jugosłowiańskiego komunistę Milovana Dżilasa, zarzucając mu, że ten "nie może zrozumieć żołnierza, który przeszedłszy tysiące kilometrów przez krew i ogień, zabawi się z kobietą".
W efekcie rozmiary i brutalność sowieckiej przemocy były szokiem nawet dla niemieckich weteranów Ostfrontu.
Być może najbardziej odrażającą cechą zdarzenia w Nemmersdorfie była skrajność tych okrucieństw z najwyraźniej powszechnymi zbiorowymi gwałtami na wszystkich ofiarach płci żeńskiej, następnie okaleczanymi i zabijanymi w sposób, który nawet dla zaprawionych w bojach żołnierzy Wehrmachtu był wstrząsający - pisze Prit Buttar w książce "Pole walki Prusy".
Zbrodnia w Miechowicach
Zimą 1945 Armia Czerwona ruszyła do kolejnej ofensywy. Los Nemmersdorfu podzieliły setki dalszych miejscowości w Niemczech. Także w tej części Górnego Śląska, która należała do Niemiec przed wybuchem II wojny światowej. W pamięci Ślązaków zapisała się szczególnie masakra w Miechowicach. To było coś gorszego niż pacyfikacja, to była rzeź. Wielu cywilów zginęło jeszcze podczas walk o miejscowość, jednak nawet wtedy uśmierconych w sposób zbrodniczy, nieuzasadniony i nie do usprawiedliwienia. Ale do prawdziwej eksplozji przemocy doszło 27 stycznia, gdy w zdobytych już przez sowietów Miechowicach zamordowali oni niemal 200 mieszkańców miasteczka.
Tego dnia, jak ustalił IPN: Z domów i piwnic wyciągano mężczyzn i na miejscu lub pod lasem, gdzie ich odprowadzano, strzelano do nich lub czasami mordowano wielokrotnymi uderzeniami kolb karabinów po całym ciele. Wiele rannych osób zmarło wskutek obrażeń kilka dni później, niewielu przeżyło. Nie sposób dzisiaj odtworzyć dokładny przebieg tej masowej zbrodni, bowiem tylko w części przypadków zachowały się relacje i zeznania bezpośrednich świadków. "Wyzwoliciele" przeczesali dokładnie miejscowość, wybierając wszędzie swoje ofiary. Zginęło wielu inwalidów, bo żołnierze zakładali, iż kalectwa nabawili się na wojnie, choć wielu z nich było rencistami kopalnianymi.
(...) Żołnierze sowieccy nie tylko mordowali, ale także plądrowali domy i sklepy, kradnąc i niszcząc, z upodobaniem zakładając na ręce po kilka zegarków. Dramatem kobiet były gwałty, często zbiorowe, a ich liczba i rozmiar nigdy chyba nie zostaną wyjaśnione. (...) Z zeznań świadków wynika, iż przypadki zgwałcenia kobiet, w ich domach, a nawet w miejscach dostępnych dla oczu innych mieszkańców zdarzały się często. Jednak był to temat tabu, bo upokorzona była i kobieta i jej rodzina, zwłaszcza, jak później rodziły się z tych gwałtów niechciane dzieci.
IPN-owskie postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni w Miechowicach wskazuje też na fakty nadzwyczaj gorzkie dla wielu jej ofiar:
W czasie plebiscytu prawie trzy czwarte spośród ponad sześciu tysięcy głosujących mieszkańców Miechowic opowiedziało się za przyłączeniem do Polski, jednak w wyniku podziału Górnego Śląska pozostały one w Niemczech. O ile na terenach Polski wśród żołnierzy radzieckich była utrzymywana względna dyscyplina dotycząca obchodzenia się z ludnością cywilną, na ziemiach należących wcześniej do Rzeszy wszelkie ograniczenia zniknęły.
Czerwonoarmiści dopuszczali się wobec ludności cywilnej zabójstw, gwałtów, rabunku i nie dotyczyło to tylko Niemców, ale przede wszystkim Ślązaków, bez względu na ich tożsamość narodową jak również robotników przymusowych: Polaków z GG, oraz innych mieszkańców Europy okupowanej przez Niemców.
W Miechowicach od 25 do 27 stycznia czerwonoarmiści wymordowali 380 mieszkańców. Zbrodni na bezbronnych cywilach było znacznie więcej. Miały one miejsce m.in. w Gliwicach (zamordowanych 800 do nawet 1500 mieszkańców), Bytomiu (kilkaset osób), Boguszycach (około 300 osób), Zabrzu, Przyszowicach, Raciborzu i innych miejscowościach, wśród nich Schönwaldzie (dzisiejszy Bojków).
Przyzwolenie na zbrodnię
Kwestię odpowiedzialności za zbrodnię w Miechowicach oraz jej podobne IPN naświetla tak:
Zachowania żołnierzy Armii Czerwonej polegające na dokonywaniu zabójstw cywilnych mieszkańców Miechowic i okolic penalizowane są w art. 123 Par. 1 kk z 1997 r. Przewidziane w tym artykule zbrodnie należą do zbrodni wojennych, mających za przedmiot ochrony ustalony przez prawo międzynarodowe porządek prawny. Podobnie jak pozostałe zbrodnie wojenne przewidziane w Rozdziale XVI "Przestępstwa przeciwko pokojowi, ludzkości oraz przestępstwa wojenne" cytowanego kodeksu charakteryzują się podwójną bezprawnością. Polega ona na tym, że czyny te naruszają istniejący porządek prawny w danym państwie jak i ustanowiony przez normy prawa międzynarodowego.
Tak więc, przedmiotem ochrony tego przestępstwa jest życie, zdrowie i wolność człowieka, z drugiej zaś międzynarodową zasadą prawa humanitarnego, mającego na celu ochronę ludności cywilnej w trakcji działań wojennych.
Jednocześnie ustalenia śledztwa wskazują, że żołnierze Armii Czerwonej wkraczający na teren Miechowic - a więc terenu ówczesnej III Rzeszy, traktowali całą tamtejszą ludność jako niemiecką. Tego typu zachowania jak nieograniczone niczym: zabijanie ludzi, kradzieże i niszczenie mienia, gwałcenie kobiet wynikały właśnie z tego faktu. Jest faktem powszechnie znanym, iż istniało ciche przyzwolenie władz radzieckich na powzięcie odwetu na ludności niemieckiej za faktyczne i rzekome zbrodnie jakich mieli się dopuścić żołnierze niemieccy na terenie Związku Radzieckiego.
Słowa
odnoszące się do pamiętnej masakry na Śląsku znajdują niestety
zastosowanie do rosyjskich ekscesów na Ukrainie. Na czele ze zbrodnią
w Buczy (odkrytą wiosną 2022 roku) czy miejscowości Izium, przy której w pobliskim lesie naliczono 460 świeżych grobów. To niesłychane, że po
upływie ponad trzech czwartych wieku żołnierze rosyjscy nadal
zdolni są do najgorszych, niewyobrażalnych we współczesnej
kulturze Zachodu zachowań. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej odziedziczyły po
Armii Czerwonej - do której tradycji jakże skwapliwie nawiązują - także jej najgorszą i szczególnie haniebną spuściznę.