Podobnie jak w przypadku pozostałych dzieł pisarki, fabuła "Juno" będzie obracać się wokół kobiet i kobiecości. Z opisu od wydawcy wynika, że akcja powieści częściowo będzie się toczyć nad mazurskim jeziorem Juno i będzie opowiadać historię relacji między dwoma siostrami.
„Juno” to dowcipna, nieco złośliwa, a zarazem ogromnie smutna opowieść o rodzinie, ambicji, kredytach, śmierci i żałobie oraz o pewnej astronomce z XVII wieku. Na przykładzie jednej całkiem zwyczajnej rodziny z mazurskiej wsi Anna Dziewit-Meller pokazuje, że wszyscy rodzimy się od razu pod kreską. Każdy winien jest co innego i swój dług ma zaciągnięty gdzie indziej, ale, jak powiada dobry duch tej powieści poeta Rabelais: „Świat bez długów! Toż by gwiazdy przestały obracać się regularnym torem” – czytamy na stronie Wydawnictwa Literackiego.
Kobiety na pierwszym planie
Nie tylko proza Anny Dziewit-Meller jest feministyczna. Autorka dba o to, by kobiety były obecne na każdym etapie wydawania powieści. Poza panami zaangażowanymi w wydanie i promocję, redaktorem Piotrem Tomzą i fotografem Robertem Kleemannem, przy książce pracowały głównie same kobiety: graficzka Paulina Piorun, redaktorka Elżbieta Kalinowska, fotografka Weronika Kuźma i promotorka Zofia Kotecka.
Kredyty i astronomia
"Juno" ma być dziełem, które łączy to co przyziemne, jak kredyty i wychowywanie dzieci, z tym co pozaziemskie, co zwiastuje postać „pewnej astronomki z XVII wieku”. Ale już z samej okładki powieści bije prawdziwie kosmiczna aura. Jej autorką jest graficzka Paulina Piorun. Zdobi ją fragment obrazu pędzla Rubensa, przedstawiający boginię Wenus. Intryguje także tytuł. "Juno" to nie tylko nazwa mazurskiego jeziora, ale także imię rzymskiej odpowiedniczki Hery – bogini rodzicielstwa i kobiecości. W Starożytnym Rzymie Iuno było także określeniem używanym do opisywania kobiecej duszy.
Kim jest owa XVII-wieczna astronomka, i czy ma to jakiś związek ze śląską historią? My w redakcji nie chcemy na ślepo zgadywać i chętnie dowiemy się tego razem z wami już 15 maja.